Z ostatniej chwili
Autobus MPK dla pracowników szpitala tymczasowego

Autobus MPK dla pracowników szpitala tymczasowego


Specjalną linię autobusową uruchomiło we wtorek, 9 marca, wrocławskie MPK. Połączenie powstało z myślą o pracownikach szpitala tymczasowego przy ul. Rakietowej (Muchobór Wielki), który właśnie rozpoczął działalność.

Autobus został udostępniony przez miejskiego przewoźnika na prośbę wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, który został wytypowany do prowadzenia placówki dla chorych na COVID-19.

- Wśród pracowników szpitala tymczasowego znajdzie się wiele osób z naszej załogi, które dotąd pracowały przy ul. Borowskiej lub na tzw. kampusie Curie-Skłodowskiej, a więc stosunkowo blisko centrum miasta. Dojazd do pracy w odległej placówce przy ul. Rakietowej byłby dla nich zapewne kłopotliwy, dlatego cieszymy się, że MPK przyszło nam z pomocą - mówi Barbara Korzeniowska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa otwartego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

Specjalne połączenie MPK będzie kursowało od poniedziałku do niedzieli. Początek trasy znajdzie się na pl. Dominikańskim, skąd autobus pojedzie - przez pl. Jana Pawła II - na ul. Rakietową 33 (Muchobór Wielki).

TRASA:

pl. Dominikański - pl. Jana Pawła II - ul. Rakietowa 33
Godziny odjazdu: 6.00, 18.00 (przystanek na pl. Jana Pawła II: 6.10, 18.10)

Rakietowa 33 - pl. Jana Pawła II - pl. Dominikański
Godziny odjazdu: 7.15, 19.15


- Będą to jedyne przystanki na trasie, więc śmiało można nazwać połączenie "ekspresowym". Lekarze i pielęgniarki codziennie walczą o nasze zdrowie. Mam nadzieję, że zapewnienie im takiego specjalnego dowozu, odejmie im zmartwienie w postaci dostania się do szpitala przy ulicy Rakietowej - mówi Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław i dodaje: - Gwarantując bezpieczny i szybki dowóz medyków do szpitali, zapewniamy też bezpieczeństwo pacjentom, których będą mieć pod swoją opieką.

Nie jest to pierwsza pomoc, jaką otrzymali pracownicy i studenci Uniwersytetu Medycznego oraz Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Jesienią ubiegłego roku spółka MPK udostępniła specjalne połączenie między tzw. kampusem Curie-Skłodowskiej oraz ul. Borowską. Prezes Krzysztof Balawejder zapewnia, że obie specjalne linie autobusowe będą kursowały tak długo, jak długo będzie zapotrzebowanie ze strony ich użytkowników.



Zdjęcie i grafika: MPK Wrocław
 
Szpital tymczasowy rozpoczyna działalność

Szpital tymczasowy rozpoczyna działalność

 

Pierwszych 95 łóżek zostanie oddanych do użytku we wtorek, 9 marca, w szpitalu tymczasowym we Wrocławiu. Pacjenci chorzy na COVID-19, będą pod opieką personelu medycznego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, który został wytypowany do prowadzenia placówki.

 

Decyzję o budowie szpitali tymczasowych rząd podjął w połowie października, gdy do Polski dotarła tzw. druga fala wirusa SARS-CoV-2. Obowiązek ich utworzenia spoczął na wojewodach. Szpital tymczasowy dla pacjentów z Dolnego Śląska powstał w Centrum Konferencyjnym przy ul. Rakietowej we Wrocławiu, a pierwsza część hali z około 100 łóżkami była gotowa na początku grudnia.

W środę, 3 marca, minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że w związku z gwałtownym przyrostem zarażonych wirusem SARS-CoV-9 (tzw. trzecią falą) szpitale tymczasowe zostaną uruchomione w dziewięciu województwach - także ten we Wrocławiu. Na wniosek wojewody Jarosława Obremskiego placówka ma ruszyć 9 marca. Będzie nią zarządzał Uniwersytecki Szpital Kliniczny.

- W tej chwili trwają ostatnie prace przygotowawcze - mówi dr Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Już jesienią, gdy zostaliśmy wytypowani na operatora szpitala tymczasowego, wiedzieliśmy, że będziemy mieli 72 godziny na rozpoczęcie działalności, od chwili wydania decyzji w tej sprawie. Opracowaliśmy więc wszystkie niezbędne w tej placówce procedury.

W pierwszej kolejności w szpitalu przy ul. Rakietowej zostanie uruchomionych 95 łóżek internistycznych. - Jeśli jednak zajdzie taka potrzeba, będziemy otwierać kolejne moduły - wyjaśnia dr Piotr Pobrotyn. - Docelowo w placówka ma dysponować 400 miejscami. Jest w niej także sala zabiegowa oraz pracownie RTG i tomografii komputerowej.

Początkowo opiekę nad chorymi będzie sprawował personel medyczny oddelegowany z USK, który ma już doświadczenie w leczeniu pacjentów z COVID-19 - nawet tych najciężej chorych, którzy wymagali pomocy specjalistów z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK.

- Dysponujemy także listą osób, które zgłosiły się w ramach pierwszej rekrutacji personelu szpitala tymczasowego. Bardzo chętnie skorzystamy z ich wsparcia, natomiast jeśli ktoś jeszcze chciałby nawiązać z nami współpracę, prosimy o kontakt, bo na chwilę obecną nikt niestety nie wie, jaką skalę osiągnie epidemia w najbliższych tygodniach - dodaje dr Piotr Pobrotyn.

Rekrutacja pracowników szpitala tymczasowego >>

 


Fot. USK Wrocław

 
Pierwsze na Dolnym Śląsku przeszczepy serca w USK

Pierwsze na Dolnym Śląsku przeszczepy serca w USK


Dwa pierwsze na Dolnym Śląsku przeszczepienia serca przeprowadzili specjaliści z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu - i to zaledwie trzy tygodnie po uzyskaniu zgody Ministra Zdrowia na wykonywanie transplantacji narządu. Biorcami byli 26-letni mężczyzna z niewydolnością mięśnia sercowego, która zaostrzyła się po przejściu COVID-19 oraz 20-letnia kobieta z zapaleniem mięśnia sercowego o błyskawicznym przebiegu.

- Przeprowadziliśmy dwie spektakularne i przełomowe dla nas transplantacje - mówi prof. Piotr Ponikowski, kierownik Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego i rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Dla mnie, lekarza który 35 lata temu skończył studia oraz moich współpracowników jest to historyczny moment. Cieszę się, że mogłem rektorowi prof. Bogdanowi Łazarkiewiczowi, nestorowi chirurgii, który jako jedyny spośród znanych mi osób pracował z twórcą polskiej kardiochirurgii prof. Wiktorem Brossem, przekazać to, co kiedyś obiecałem, że: dożyje profesor dnia, kiedy będę mógł mu powiedzieć, że we Wrocławiu robimy przeszczepy serca.

Wrocławski szpital jest szóstym ośrodkiem medycznym w Polsce, który może wykonywać transplantacje serca. Pozytywną decyzję w tej sprawie resort zdrowia wydał na początku lutego. Przygotowania i formalności trwały prawie półtora roku - właściwie od momentu powstania Centrum Chorób Serca, które stworzył prof. Piotr Ponikowski. Celem jednostki jest zapewnienie mieszkańcom regionu dolnośląskiego dostępu do najnowszych metod leczenia serca, jakimi dysponuje współczesna kardiologia, jak również edukacja studentów oraz prowadzenie działalności naukowej.

- Musieliśmy spełnić szereg wymogów, aby otrzymać zgodę. Dotyczyły one między innymi kwalifikacji personelu oraz posiadanej infrastruktury, oddziałów czy sprzętu - wyjaśnia prof. Piotr Ponikowski.

W placówce już wcześniej powstała poradnia transplantacji serca, która opiekowała się osobami wymagającymi przeszczepu. - Pacjentów ze wskazaniami do przeszczepienia serca kierowaliśmy do innych ośrodków, najczęściej do Zabrza i Warszawy - tłumaczy prof. Michał Zakliczyński, transplantolog z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - W tej chwili tworzymy własną listę biorców, podzielonych pod względem grupy krwi i wagi ciała, licząc na to, że wkrótce będziemy mogli w optymalny sposób wykorzystać każdy narząd, jaki zostanie nam zaproponowany do pobrania.

W transplantacjach serca ogromną rolę odgrywa czas. W przypadku serca czas niedokrwienia (tj. od pobrania do wszczepienia narządu) nie powinien przekroczyć czterech godzin. Powstanie ośrodka przeszczepowego we Wrocławiu znacznie ułatwi wykonywanie transplantacji z wykorzystaniem narządów od dawców zgłoszonych lokalnie, jak również opiekę nad pacjentami oczekującymi na zabieg i po przeszczepieniu serca z południowo-zachodniej Polski.

- W niecałe dwa lata udało się zorganizować uniwersyteckie Centrum Chorób Serca, które tworzy ponad dwustu specjalistów w swoich dziedzinach, dysponujących najnowocześniejszym sprzętem, których wspiera kolejnych dwustu fachowców z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii - mówi Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Te dwa przeszczepy serca, najtrudniejsze operacje pod względem logistycznym, z powodu bardzo krótkiego czasu, jakim dysponują lekarze, udały się przede wszystkim dzięki perfekcyjnej organizacji pracy całego zespołu.

Biorcą pierwszego na Dolnym Śląsku serca jest 26-letni mężczyzna z rozpoznaniem niewydolności serca w przebiegu wrodzonej kardiomiopatii rozstrzeniowej, u którego po wielu latach prowadzonej z powodzeniem farmakoterapii doszło do gwałtownego zaostrzenia choroby po przejściu COVID-19. Z uwagi na konieczność przyjmowania leków dożylnych oraz nawracających i zagrażających życiu komorowych zaburzeń rytmu serca, ostatnie tygodnie przed transplantacją pacjent spędził na oddziale kardiochirurgii USK.

Na czele zespołu, który przeprowadził obie transplantacje, stanął dr Roman Przybylski, doświadczony kardiochirurg, który wcześniej pracował w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu i w Krakowie, a fachu uczył się od prof. Zbigniewa Religii i prof. Mariana Zembali. Były to 301. i 302. przeszczep, jakie dotychczas wykonał. - Oczywiście, że były emocje. Zawsze są, w końcu chodzi o ludzkie życie, poza tym byliśmy pionierami na Dolnym Śląsku - powiedział po zabiegu, dodając, że pacjent mógł wybrać inny ośrodek, ale zdecydował się na szpital przy ul. Borowskiej: - Dopiero zaczynamy, a już mamy pozytywną opinię wśród pacjentów. To cieszy.

W pierwszej operacji uczestniczyli także dr hab. Jacek Wojarski, kardiochirurg i transplantolog z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku oraz kilkunastoosobowa załoga specjalistów (kardiochirurgów, kardiologów, perfuzjonistów, anestezjologów, echokardiografistów i pielęgniarek) z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Całemu zabiegowi przyglądał się prof. Piotr Ponikowski: - To dla mnie bardzo ważny dzień, cieszę się, że Uniwersytecki Szpital Kliniczny stał się kolejnym ośrodkiem transplantacji serca. Dzięki temu mieszkańcy naszego regionu nie będą musieli szukać pomocy w innych częściach kraju.

Pierwszy zabieg rozpoczął się przed godz. 7.00, w czwartek, 25 lutego. Narząd pochodził od dawcy, przebywającego w szpitalu na Dolnym Śląsku. Od pobrania do wszczepienia serca minęły zaledwie 2 godziny i 20 minut. Sama operacja trwała niecałą godzinę. - Zgodnie z procedurami po narząd pojechał nasz zespół chirurgów, który jednocześnie ocenił go pod względem anatomicznym i makroskopowym oraz zakwalifikował do przeszczepienia - tłumaczy dr Roman Przybylski. - Mieliśmy o tyle komfortową sytuację, że z racji niewielkiej odległości czas niedokrwienia serca był krótki, a to sprzyja skutecznej transplantacji. Wszystko wskazuje na to, że się udało. Nasz pacjent, cztery dobry po operacji, czuje się bardzo dobrze.

- Mam nadzieję, że za trzy tygodnie wrócę do domu. To będą najlepsze święta w moim życiu - potwierdza pan Paweł. - Czuję się jakbym wygrał szóstkę w totolotka. Bardzo dziękuję lekarzom za to, że uratowali mi życie i za wsparcie, jakie od nich i całego personelu szpitala otrzymuję.

Z kolei w piątek, 26 lutego, znacznie pogorszył się stan zdrowia 20-letniej pacjentki, bez wcześniejszego wywiadu kardiologicznego, która została przekazana do wrocławskiego szpitala w stanie wstrząsu kardiogennego z Wałbrzycha. - U chorej zastosowaliśmy mechaniczne wspomaganie krążenia ECMO żylno-tętnicze, a następnie wspomaganie lewokomorowe pompą Levitronix - wyjaśnia prof. Michał Zakliczyński. - Na podstawie badania histopatologicznego, zdiagnozowaliśmy u chorej ostre zapalenie mięśnia sercowego ze znacznym uszkodzeniem narządu. Próba terapii immunomodulacyjnej nie przyniosła efektu, a postępująca destrukcja serca w każdej chwili groziła utratą możliwości kontynuowania wspomagania mechanicznego. Decydując się na pobranie narządu, zgłoszonego dla naszej pacjentki w piątek, liczyliśmy się z tym, że chora bez zabiegu nie przeżyje nadchodzącego weekendu.

Narząd na czas można było dostarczyć tylko droga lotniczą. Udało się to dzięki wsparciu Zarządu Lotnictwa Policji Głównego Sztabu Policji Komendy Głównej Policji, która helikopterem przetransportowała serce do Wrocławia z Województwa Mazowieckiego. Zabieg zakończył się sukcesem, ale z uwagi na ciężki stan pacjentka w dalszym ciągu wymaga intensywnej terapii.

- Za nami dwa przeszczepy serca, operacje, które według mnie są najbardziej nieprzewidywalne - mówi dr Roman Przybylski. - Pierwszy przeszczep to była dla nas wielka satysfakcja, bo po pięciu godzinach pacjent się wybudził i stwierdził, że czuje się świetnie. Druga transplantacja była wielki wyzwaniem. Mieliśmy czas tylko na to, by przejechać na blok operacyjny, gdzie nastąpiło zatrzymanie krążenia. Bardzo szybko otrzymaliśmy informację o dawcy, jednak znajdował się tak daleko, że klasycznymi środkami transportu nie mieliśmy szans dotrzeć. Pomogła nam policja, która dysponuje bardzo dobrą bazą śmigłowcową. W poniedziałek zamknęliśmy klatkę piersiową pacjentki. Mam przeczucie, że będzie dobrze - dodaje dr Przybylski.

Dr Maciej Bochenek, kardiochirurg z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu podkreśla również, jak wielkie podziękowania należą się dawcom organów i ich bliskim: - Największe słowa szacunku i uznania należą się rodzinom dawców narządów, które wyraziły zgodę, aby ich wielka tragedia stała się szansą na nowe życie dla wielu pacjentów w całej Polsce. Warto bowiem podkreślić, że pobrania są wielonarządowe, oprócz serca pobierane są także wątroba, nerki, trzustka.

KRÓTKA HISTORIA

- 3 grudnia 1967 r. - pierwsza udana transplantacja serca na świecie, którą wykonał w Kapsztadzie zespół południowoafrykańskiego chirurga dr Christiaana Nethlinga Barnarda
- 4 stycznia 1969 r. – pierwsza nieudana transplantacja serca w Polsce, przeprowadzona w Łodzi przez prof. Jana Molla i prof. Antoniego Dziatkowiaka
- 5 listopada 1985 r. - pierwsza udana transplantacja serca w Polsce, wykonana w ówczesnym Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu przez zespół prof. Zbigniewa Religi
- 25 lutego 2021 r. - pierwsza udana transplantacja serca na Dolnym Śląsku, wykonana w Uniwersyteckim Szpitalu Kliniczny we Wrocławiu
- 27 lutego 2021 r. - druga udana transplantacja serca na Dolnym Śląsku, wykonana w Uniwersyteckim Szpitalu Kliniczny we Wrocławiu

Dane Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji „Poltransplant”
- liczba przeszczepień serc: 146
- liczba osób oczekujących na przeszczepienia: 415
(stan na koniec grudnia 2020 r.)


 
Ogólnopolska konferencja „Okulistyka - Młode Talenty”

Ogólnopolska konferencja „Okulistyka - Młode Talenty”



O aktualnych problemach diagnostycznych i terapeutycznych oraz najnowszych osiągnięciach w dziedzinie okulistyki, rozmawiało ponad pół tysiąca uczestników I edycji Ogólnopolskiej Konferencji „Okulistyka - Młode Talenty”.

Organizatorami wydarzenia byli prof. Marta Misiuk-Hojło i dr Wojciech Czak z Klinki Okulistyki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu oraz InspireCongress. Ze względu na panującą epidemię, spotkanie odbyło się w trybie online. Na całość złożyło się pięć kursów szkoleniowych, pięć sesji oraz 40 prezentacji ze wszystkich ośrodków uniwersyteckich w Polsce.

Kursy były poświęcone m.in. chirurgii okuloplastycznej w porażeniu nerwu twarzowego (prowadzenie: dr Bartłomiej Markuszewski z Wrocławskiego Centrum Okulistycznego), angio-OCT w codziennej praktyce okulisty (prowadzenie: dr Joanna Adamiec-Mroczek z Katedry i Kliniki Okulistyki Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu) oraz pracy chirurga refrakcyjnego (prowadzenie: dr Andrzej Dmitriew z Katedry i Kliniki Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu).

Podczas sesji specjaliści mówili o futurologii okulistycznej, a podstawą do dyskusji była praca dr. hab. Adriana Smędowskiego pt. Przyszłość leczenia jaskry zapisana w genach - terapie genowe nowym standardem medycyny przyszłości. Przedstawione zostały również ciekawe przypadki medyczne, związane z panującą epidemią wirusa SARS-CoV-2, w tym:
- Infekcja COVID-19 jako czynnik wyzwalający olbrzymiokomórkowe zapalenie tętnic (autorstwa Julii Kręcickiej i współpracowników),
- Ropowica oczodołu u pacjenta z COVID-19 - opis przypadku (autorstwa Mateusza Jacuńskiego i współpracowników),
- Mięsak prążkowanokomórkowy oczodołu u 19-letniej pacjentki (autorstwa Aleksandry Krasińskiej).
W czasie jednej z sesji zaprezentowane zostały najlepsze prace doktorskie z dziedziny okulistyki, m.in.: praca dr. Wojciecha Czaka z Kliniki Okulistyki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu pt. "Ocena głębokości blaszki sitowej twardówki - zastosowania w praktyce klinicznej".


 
Ogłoszenie o zniszczeniu dokumentacji medycznej

Ogłoszenie o zamiarze zniszczenia dokumentacji medycznej


Działając na podstawie art. 29 ust. 2 Ustawy z dnia 6 listopada 2008 o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (tekst jednolity: Dz. U. 2017 r., poz.1318,z późniejszymi zmianami) oraz §75 pkt. 1 Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 9 listopada 2015 r. w sprawie rodzajów, zakresu i wzorów dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania (Dz. U. 2015, poz. 2069) Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu, ul. Borowska 213 informuje, że zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, indywidualna dokumentacja medyczna z poniżej wymienionych jednostek, po upływie okresów przechowywania, zostanie zniszczona w sposób uniemożliwiający identyfikację pacjenta, którego dotyczyła:
- Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej z 2000 r.,
- Kliniki Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologicznej i Endokrynologicznej 2000 r.,
- Kliniki Chorób Wewnętrznych i Alergologii z 2000 r.,
- Kliniki Angiologii, Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii z 2000 r.,
- Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej z 2000 r.,
- Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii z 2000 r.,
- Kliniki Chirurgii Przewodu Pokarmowego z 2000 r.,
- Kliniki Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki z 2000 r.,
- Kliniki Nefrologii Pediatrycznej z 1998 roku,
- Kliniki Ginekologii z 1998 r.,
- Kliniki Chorób Wewnętrznych i Zawodowych z 2000 r.,
- Kliniki Chirurgii Serca z lat 1999 - 2000,
- Kliniki Okulistyki z lat 1998 - 2000,
- Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Alergologii z lat 1999 – 2000,
- Kliniki Endokrynologii, Diabetologii, Leczenia Izotopami z 2000 r.,
- I Kliniki Ginekologii z 1998 r.,
- I Kliniki Położnictwa z lat 1997 - 1998,
- Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej z 1998 r.,
- II Kliniki Chirurgii z 2000 r.,
- Kliniki Kardiologii z 2000 r.,
- Klinika Hematologii i Chorób Rozrostowych Krwi z lat 1994 – 2000,
- Klinika Otolaryngologii z lat 1990 – 1999.
Dokumentacja indywidualna wewnętrzna przewidziana do zniszczenia może zostać wydana za pokwitowaniem, na wniosek pacjenta lub osoby przez niego upoważnionej do uzyskania dokumentacji. W związku z powyższym, prosimy osoby zainteresowane odbiorem własnej indywidualnej dokumentacji medycznej, aby zgłaszały się do Archiwum Zakładowego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu, ul. Borowska 213 do dnia 2 kwietnia 2021 roku z dowodem osobistym lub innym dokumentem tożsamości ze zdjęciem w dniach: środa i czwartek, w godz. od 8 do 14, po uprzednim umówieniu się pod numerem telefonicznym (71) 733 16 10. Po ww. terminie dokumentacja medyczna zgodnie z obowiązującą procedurą zostanie zniszczona.

Magdalena Dylewicz
Z-ca Dyrektora ds. Administracji i Logistyki

 
Santander Bank Polska wspiera małych pacjentów USK

Santander Bank Polska wspiera małych pacjentów USK



„Klub Płomyka” - pokój przeznaczony do odpoczynku i zabawy, stworzyła z myślą o pacjentach Klinki Chirurgii i Urologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, Fundacja Santander Bank Polska.


Klub mieści się w jednym z pomieszczeń na terenie kliniki, które fundacja wyremontowała oraz wyposażyła w meble, sprzęt AGD i RTV oraz zabawki.


- Odwiedzając klinikę stwierdziliśmy, że jest to idealne miejsce do stworzenia w nim „Klubu Płomyka”, kolorowej przestrzeni dla dzieci. Chcieliśmy wprowadzić do ich tymczasowego życia trochę komfortu, a tym samym sprawić, że zapomną o chorobach i troskach - mówi Marzena Atkielska, prezes zarządu Fundacji Santander Bank Polska S.A. im. I. J. Paderewskiego. Projekt „Klub Płomyka” organizacja realizuje od 2019 r. w szpitalach, domach dziecka i ośrodkach szkolno-wychowawczych w całej Polsce.


- Klub jest uwielbiany przez naszych pacjentów, a ci, którzy mogą opuszczać sale, bardzo chętnie spędzają w nim czas - przyznaje prof. Dariusz Patkowski, kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Nikomu pobyt w szpitalu nie sprawia przyjemności, a już zwłaszcza pełnym energii dzieciom. Miejsce to jest dla nich namiastką własnego pokoju czy placu zabaw. Szpitalowi, jak powszechnie wiadomo, trudno byłoby wygospodarować środki na taką inwestycję, bardzo więc doceniamy gest fundacji.


„Klub Płomyka” jest podzielony na dwie strefy. Pierwsza to przestrzeń dla opiekunów, przebywających z dziećmi w klinice. Jest tam mała kuchnia, stół z krzesłami oraz dwie lodówki. Druga jest dedykowana dzieciom. Znalazły się w niej bujany fotel, kanapa, ustawiona przed telewizorem oraz zabawki - m.in. indiański namiot, mała drewniana kuchnia czy tablica magnetyczna, na której można malować obrazy. Całe pomieszczenie jest pełne kolorów, a ściany zdobią naklejki, przedstawiające leśne zwierzęta.


Dodatkowo Fundacja Santander Bank Polska zaaranżowała poczekalnię w Izbie Przyjęć Poradni Chirurgii Dziecięcej, w której stworzyła mały plac zabaw, umilający pacjentom czas przed wizytą u specjalistów.


Fot. USK Wrocław

 
Specjaliści z USK zasłużeni dla Wrocławia

Specjaliści z USK zasłużeni dla Wrocławia


Aż sześć z dziesięciu osób, które zostały uhonorowane Medalami „Zasłużony dla Wrocławia - Merito di Wratislavia” oraz wpisane do 40. edycji Wrocławskiej Księgi Pamięci, jest związanych z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym we Wrocławiu.

Wrocławska Księga Pamięci powstała z inicjatywy wrocławskiej dziennikarki Wandy Ziembickiej-Has. Jej strony zapełnianie są nazwiskami osób, które mają szczególne zasługi dla miasta oraz lokalnej społeczności w dziedzinie kultury, sztuki, medycyny i sportu. Wydarzenie organizowane jest we współpracy z Urzędem Miejskim Wrocławia.

Wręczenie nagród w ramach 40. edycji Wrocławskiej Księgi Pamięci nie przez przypadek odbyło się w Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej - wśród laureatów znaleźli się bowiem ci, którzy wykorzystali swoją wiedzę, doświadczenie i profesjonalizm podczas walki z epidemią wirusa SARS-CoV-2. W imieniu prezydenta Wrocławia wyróżnienia wręczył wiceprezydent Jakub Mazur, który nazwał uhonorowanych „elitą otwartego serca”.

Medale „Zasłużony dla Wrocławia - Merito di Wratislavia” otrzymali:

- dr n. med. Danuta Wendycz-Domalewska, kierownik Laboratorium Biologii Molekularnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu,
- dr n. med. Sylwia Serafińska, zastępca ordynatora I Oddziału Zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu,
- prof. dr hab. n. med. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu,
- dr hab. n. med. Wojciech Barg, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu,
- prof. dr hab. n. med. Grzegorz Mazur, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zawodowych, Nadciśnienia Tętniczego i Onkologii Klinicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu,
- prof. dr n. med. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu,
- dr n. med. Janusz Sokołowski, kierujący Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Podczas uroczystości wręczono również „Super Diamenty”, którymi wyróżnieni zostali: kpt. Renata Mycio, oficer prasowa 16. Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej, lek. stomatolog Radosław Jadach oraz lek. chirurg stomatolog Jacek Ćwirko.

Więcej informacji na stronie wroclaw.pl >>
 
 

   
 
 
Fot. Mat. prasowe UM Wrocławia.
 
Komunikat dla pacjentek ciężarnych z pozytywnym wynikiem w kierunku koronawirusa

Komunikat dla pacjentek ciężarnych z pozytywnym wynikiem w kierunku koronawirusa


Panie ciężarne, przebywające w izolacji lub kwarantannie, do porodu obowiązane są wezwać pogotowie, które przetransportuje je do pełniącej dyżury COVID placówki ginekologiczno – położniczej.
Niedopuszczalne jest samodzielne opuszczanie miejsca izolacji bądź kwarantanny. Złamanie tych zasad zagrożone jest karą administracyjną, gdyż naraża osoby postronne na zakażenie. Przypominamy, że od 15 lutego na Dolnym Śląsku dyżury COVID -19 pełni II Klinika Ginekologii i Położnictwa przy ul. Borowskiej 213 we Wrocławiu.
 
Przeszczepy serca w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym

Przeszczepy serca w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym


Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest szóstą placówką medyczną w Polsce, która będzie przeszczepiać serca. Pozytywną decyzję w tej sprawie wydało właśnie Ministerstwo Zdrowia. Specjaliści i zakwalifikowani do transplantacji pacjenci są już w pełnej gotowości, teraz pozostaje im czekać na pierwszego dawcę.

Starania o dołączenie do grona placówek, które mogą przeszczepiać serca, rozpoczęły się dwa lata temu, gdy w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu powstało Centrum Chorób Serca, na czele którego stanął wybitny kardiolog, prof. Piotr Ponikowski.

- Uzyskanie zgody ministra zdrowia na przeprowadzanie transplantacji serca, a co za tym idzie realizację Programu mechanicznego wspomagania krążenia, jest długotrwałym procesem, ale udało nam się udowodnić, że jesteśmy wystarczająco dobrym oraz gotowym na to wielkie i bardzo ważne przedsięwzięcie, ośrodkiem - mówi prof. Piotr Ponikowski, kierownik Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego oraz rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Zgoda, którą otrzymaliśmy, to dla nas wielki przełom i ogromne wyzwanie.

Placówka medyczna, która ubiega się o pozwolenie na wykonywanie przeszczepów, musi spełnić szereg wymogów dotyczących m.in. liczby i kwalifikacji personelu, odpowiednich oddziałów, pomieszczeń czy sprzętu medycznego.

- W Centrum Chorób Serca mamy fantastycznych specjalistów, brakowało jednak osób, które mają już doświadczenie w transplantacji, dlatego zaprosiliśmy do współpracy doktora Romana Przybylskiego i profesora Michała Zaklińczyńskiego - dodaje prof. Piotr Ponikowski. - Musieliśmy również wykazać, że mamy wymagane doświadczenie w przeprowadzaniu wysokospecjalistycznych procedur kardiochirurgicznych w obszarze kardiologii interwencyjnej, przy czym chodziło nie tylko o liczbę, ale także jakość wykonywanych zabiegów.

Kardiochirurg dr Roman Przybylski i kardiolog prof. Michał Zakliczyński specjalizują się w transplantacjach, a do Wrocławia przyjechali ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, gdzie fachu uczyli się od najlepszych - prof. Zbigniewa Religii i prof. Mariana Zembali. Dr Roman Przybylski wykonał cztery z pięciu przeprowadzonych w Polsce autoprzeszczepień serca (w tym jedno już w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym) oraz kilkaset transplantacji tego narządu.

Według danych Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji „Poltransplant” w ubiegłym roku przeszczepiono w Polsce 146 serc. W grudniu 2020 r. na nowy narząd czekało 415 osób. Załoga Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu ma nadzieję, że będzie mogła pomóc pacjentom i poprawić te wskaźniki.

- Na terenie Dolnego Śląska będzie to pierwszy przeszczep serca, ale przeprowadzi go bardzo doświadczony zespół, dla mnie to nie będzie pierwszy ale 301 taki zabieg - mówi dr Roman Przybylski, kardiochirurg z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Jednym z wymogów, jaki musi spełniać ośrodek przeszczepiający serca, jest posiadanie biorców różniących się płcią, wagą, grupą krwi.

- Chodzi o to, abyśmy byli gotowi na przyjęcie narządu, który będzie akurat do dyspozycji transplantologów - wyjaśnia prof. Krzysztof Reczuch, kierownik Kliniki Chorób Serca USK. - Obecnie mamy pod opieką kilkunastu pacjentów, zarówno stabilnych, którzy przebywają w domu, jak i pilnych, którzy nie są w stanie funkcjonować bez wspomagania farmakologicznego i mechanicznego, czyli pomp które wspomagają pracę komór serca.

Decyzja o pierwszym przeszczepie we Wrocławiu zapadnie po potwierdzeniu pojawienia się dawcy.

- Do tej pory zgłaszani przez nas pacjenci byli przeszczepiani w innych ośrodkach w kraju - mówi prof. Michał Zakliczyński transplantolog, z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Teraz naszym celem jest stworzenie, takiej listy pacjentów, by móc optymalnie dobrać dla nich narząd.

Już dziś w USK na nowe serce czeka dwóch pilnych pacjentów.


Fot. USK Wrocław
 
Chirurdzy z USK będą rozwijać nowatorską metodę leczenia raka trzustki.

Chirurdzy z USK będą rozwijać nowatorską metodę leczenia raka trzustki.
Dostali grant na 9,5 mln złotych.


Prestiżowy grant z Agencji Badań Medycznych został przyznany wrocławskim naukowcom w ramach III rundy konkursu na działalność badawczo-rozwojową w zakresie niekomercyjnych badań klinicznych. Rekrutacja pacjentów do leczenia rozpocznie się w drugiej połowie roku.

Projekt zespołu prof. Wojciecha Kielana kierownika II Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, dotyczy wpływu nieodwracalnej elektroporacji wapniowej, elektrochemioterapii oraz elektroporacji (IRE-CaCl2, ECT oraz IRE) na jakość życia oraz przeżycie wolne od progresji u chorych na raka trzustki. Konkurencja była ogromna, ostatecznie dofinansowanie otrzymało zaledwie 9 z 51 nadesłanych projektów. Do Wrocławia trafiło niemal 9,5 miliona złotych. – To ogromna szansa nie tylko dla nas, ale przede wszystkim pacjentów – podkreśla prof. Wojciech Kielan. – Dzięki temu będziemy mogli opłacić zakup igieł i kwestia finansowania badania przestanie być przeszkodą w leczeniu.

Urządzenie zakupił klinice Uniwersytecki Szpital Kliniczny. Pierwszy zabieg usunięcia guza trzustki tą metodą lekarze USK we Wrocławiu przeprowadzili w lutym 2018 roku u 60-letniej pacjentki. Operację wykonał zespół profesora Wojciecha Kielana wraz z asystą prof. Pawła Lampego ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, od wielu lat uznanego specjalisty w leczeniu chorób nowotworowych trzustki oraz prof. Michała Studniarka, radiologa z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – To jest niewątpliwa przewaga szpitali uniwersyteckich – możliwość nawiązania współpracy i dostępność w tej samej jednostce różnego rodzaju specjalistów – podkreśla prof. Wojciech Kielan. – Te operacje wymagają dużego zespołu i interdyscyplinarności – bez anestezjologów, radiologów, onkologów klinicznych, odpowiedniej opieki pielęgniarskiej nic byśmy nie zrobili – podkreśla profesor.

Pieniądze zlikwidują poważną barierę – finansową. Koszt kompletu elektrod to 30 tysięcy złotych. Niewielu pacjentów może go ponieść, zwłaszcza, że lekarze podkreślają, że metoda, jak pokazują pierwsze wyniki, znacząco przedłuża chorym życie i poprawia jego jakość, ale nie wyleczy z choroby. Jest skierowana do pacjentów, którzy nie kwalifikują się do resekcji. Dotychczasowe rezultaty są obiecujące, możliwość potwierdzenia ich na grupie kolejnych 70 pacjentów, obserwowanych na przestrzeni 6 lat trwania projektu – bezcenna. Badacze ocenią wpływ zabiegu na jakość życia chorych, czas przeżycia, czas wolny od progresji.

– Jestem entuzjastką – deklaruje dr Julia Rudno-Rudzińska z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Onkologicznej USK. Upowszechnimy nową metodę, sprawdzimy jej efekty na większej grupie leczonych, co pozwoli znaleźć odpowiedni „moment terapeutyczny”. Jest to część projektu „Personalizacja leczenia raka trzustki”, który obejmuje również hodowle linii komórkowych wyprowadzonych od danego pacjenta i sprawdzenie chemiowrażliwości. Być może w przyszłości możliwe będzie zastosowanie chemioterapii celowanej – dostosowanej dla poszczególnego pacjenta indywidualnie. Szukamy najlepszych rozwiązań, bo mierzymy się z wyjątkowo trudnym przeciwnikiem. Podobnie jak w przypadku elektroporacji współpracujemy z dr hab. inż Julitą Kulbacką, prof. uczelni z Katedry Biologii Molekularnej i Komórkowej Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Łączenie nauki z praktyką jest niewątpliwa zaletą pracy w ośrodkach Uniwersyteckich – dodaje lekarka.

Trudno wykryć, trudno operować, trudno leczyć

Chirurdzy nie mają najmniejszych wątpliwości – nowotwory to dziś jedna z częstszych przyczyn wykonywanych przez nich operacji. W klinice kierowanej przez prof. Wojciecha Kielana w minionym roku 30 procent zabiegów miało podłoże onkologiczne. Chirurdzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego specjalizują się w operacjach z powodu nowotworów przewodu pokarmowego. Rak trzustki jest w tym zestawie jednym z najtrudniejszych przeciwników.

- Trzustka jest specyficznie anatomicznie położona, w pewnym sensie można powiedzieć, że mamy ją „na plecach” – wyjaśnia prof. Wojciech Kielan. – Co to oznacza? Trudno przy standardowym USG zauważyć niepokojące zmiany; przez co pacjenci, uspokojeni prawidłowym badaniem, trafiają do nas późno. Objawy są niejednoznaczne: ból, utrata wagi powodowane mogą być spowodowane różnymi przyczynami, a pojawiająca się żółtaczka często diagnozowana jest wstępnie jako zakaźna i czas mija – wyjaśnia prof. Wojciech Kielan. – W tej pierwszej fazie pacjenci często nie mówią nawet o bólu a pewnym uczuciu dyskomfortu – dodaje dr Julia Rudno-Rudzińska. Statystyki są bezlitosne – zaledwie 20 procent pacjentów kwalifikuje się do operacji, resekcja wsparta chemioterapią pooperacyjną jest najskuteczniejszą formą leczenia. Aż 80 procent liczyć może jedynie na opiekę paliatywną i chemioterapię. A to nie koniec problemów. – Zabieg chirurgiczny w przypadku trzustki jest wyjątkowo trudny – po raz kolejny decyduje jej budowa anatomiczna i sąsiedztwo dużych naczyń – opisuje prof. Wojciech Kielan. I dodaje, że choć chirurgia onkologiczna bardzo się rozwija sięgając po nowe metody, choćby laparoskopowe, które niemal całkowicie zdominowały operacje w przypadku jelita grubego, to trzustka nawet przy standardowej operacji nadal sprawia problemy. – Tylko 20 procent pacjentów możemy zoperować, pozostałym pozostaje chemioterapia, ale ten rodzaj nowotworu jest niestety często chemiooporny, więc leczenie nie zawsze jest tak skuteczne, jak byśmy tego chcieli- przyznaje dr Julia Rudno-Rudzińska.

Metoda przyszłości?

Lekarze szukają więc niestandardowych rozwiązań, które pomogą pacjentom. W przypadku raka trzustki duże nadzieje wiążą z elektroporacją. Chirurdzy zainteresowali się metodą dzięki współpracy z naukowcami z kierowanej przez prof. Jolantę Saczko Katedry Biologii Molekularnej i Komórkowej Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Tam – we współpracy z dr hab. inż. Julitą Kulbacką, prowadzono próby na liniach komórkowych. Od tego zaczęło się zainteresowanie metodą NanoKnife. Na czym to polega? Wytwarza się serię mikrosekundowych impulsów elektrycznych w celu wytworzenia ubytków w błonach komórkowych, co powoduje utratę homeostazy, a następnie śmierć komórki. Impulsy elektryczne są aplikowane w tkance za pomocą specjalnych elektrod - igieł. Zabieg odbywa się pod kontrolą USG śródoperacyjnego lub przezskórnie pod kontrolą tomografii komputerowej. W wyniku zastosowania odpowiedniego napięcia, komórki nowotworowe zostają nieodwracalnie uszkodzone i obumierają. Badania dowodzą, że naczynia krwionośne i nerwy w rejonie uszkadzanych przez NanoKnife komórek nowotworowych zachowują swoją żywotność, co czyni z tej metody często jedyną perspektywę terapii w miejscach dotychczas trudnych do leczenia chirurgicznego. – Elektroporacja działa w przypadku guzów litych, w Wielkiej Brytanii czy Dani jest w standardach postępowania w niektórych nowotworach i jest refundowana, w Polsce niestety nie – przyznaje dr Julia Rudno-Rudzińska. To niewątpliwie poważny problem w jej rozpowszechnieniu, pomimo bardzo obiecujących wyników i obserwacji. – Metoda nie szkodzi, to wiemy, co więcej obserwuje się – na razie w przypadku czerniaków – znaczącą aktywizację układu immunologicznego organizmu. Czy w przypadku trzustki będzie podobnie? Tego chcielibyśmy się dowiedzieć – podkreśla dr Rudno-Rudzińska. I będą mieli na to szansę dzięki dofinansowaniu uzyskanemu z Agencji Badań Medycznych.


Fot. USK Wrocław
 
Terapia ECMO uratowała pacjenta z COVID-19

Terapia ECMO uratowała pacjenta z COVID-19


Po 42 dniach lekarzom z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu udało się odłączyć od ECMO pacjenta chorego na COVID-19. Młody mężczyzna, z ostrą niewydolnością oddechową, był w tak złym stanie, że został zakwalifikowany do przeszczepu płuc. Szczęśliwie udało się uniknąć transplantacji.

28-letni Mateusz trafił do wałbrzyskiego szpitala zarażony wirusem SARS-CoV-2. Przebieg choroby okazał się tak ciężki, że został podłączony do respiratora.

- Zastosowana u pacjenta wentylacja mechaniczna była na tyle agresywna, że oprócz COVID-19, pojawiły się komplikacje w postaci obustronnej odmy opłucnej. Właściwie natychmiast po przewiezieniu mężczyzny do naszego szpitala, musieliśmy zastosować terapię ECMO - mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

ECMO to tzw. płucoserce, które zastępuje pracę tych narządów w przypadku ich ostrej niewydolności, pozaustrojowo utleniając krew chorego. U cierpiących na COVID-19 terapia pozwala przede wszystkim zyskać niezbędny czas, aby uszkodzone płuca mogły się zregenerować.

- Mieliśmy już wielu pacjentów z COVID-19, u których stosowaliśmy terapię ECMO, ale ta, trwająca aż sześć tygodni, była najdłuższą w tej grupie pacjentów i jedną z najdłuższych, przeprowadzonych przez nas - przyznaje prof. Waldemar Goździk.

Pan Mateusz był też najmłodszym pacjentem oddziału intensywnej terapii wrocławskiego szpitala z COVID-19, a dodatkowo zakażenie koronawirusem przebiegało u niego bardzo szybko i gwałtownie. Co ważne, chory nie miał chorób współistniejących, prowadził aktywny, sportowy tryb życia.

- Uszkodzenie płuc było tak ciężkie, że po czterech tygodniach terapii ECMO rozpoczęliśmy rozmowy z ośrodkiem przeszczepowym w Gdańsku, który zakwalifikował pana Mateusza do transplantacji narządu. Był pierwszy na liście oczekujących - wyjaśnia dr Jakub Śmiechowicz z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Informację, że jest dawca, lekarze otrzymali, gdy praca płuc stopniowo zaczęła się poprawiać i rozważali próbę odłączenia pacjenta od ECMO.

- To była bardzo trudna decyzja: kierować pacjenta na przeszczep, czy dać narządowi szansę, aby zaczął samodzielnie pracować - przyznaje dr Jakub Śmiechowicz. - Patrząc na wskaźniki oddechowe, zdecydowaliśmy się na drugie rozwiązanie i udało się.

Przez pierwsze trzy tygodnie pan Mateusz był podłączony do respiratora. Teraz jego układ oddechowy jest jeszcze wspomagany tlenoterapią przez rurkę tracheotomijną, natomiast może już - po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalu przy ul. Borowskiej - wrócić do Wałbrzycha.

- Czeka go intensywna, wielotygodniowa rehabilitacja, ale to młody i silny organizm. Wierzymy że wróci do pełnej sprawności - cieszy się prof. Waldemar Goździk.


Fot. USK Wrocław
 
USK w Strzelinie rekrutuje pracowników

USK w Strzelinie rekrutuje pracowników



Lekarzy, pielęgniarki i położne, fizjoterapeutów oraz opiekunów medycznych zatrudni Uniwersytecki Szpital Kliniczny w nowej, strzelińskiej lokalizacji. Osoby zainteresowane pracą, zapraszamy na spotkanie, które odbędzie się w piątek, 12 lutego.

Od końca października Strzelińskie Centrum Medyczne było - decyzją Wojewody Dolnośląskiego - dedykowane pacjentom chorym na COVID-19. Teraz, po zniesieniu tego postanowienia, już jako część Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, placówka będzie kontynuowała udzielanie świadczeń medycznych.

- Zależy nam, aby te świadczenia były na jak najwyższym poziomie, dlatego postanowiliśmy powiększyć zespół, przede wszystkim na oddziałach wewnętrznym i ginekologiczno-położniczym oraz w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym - mówi dr Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. - Poszukujemy także pracowników do, mających powstać, oddziałów opieki paliatywnej oraz rehabilitacji ogólnoustrojowej.

Aktualnie placówka poszukuje przede wszystkim:

-  lekarzy specjalistów w dziedzinie: chorób wewnętrznych, pediatrii, neonatologii, ortopedii, rehabilitacji,
- lekarzy z ukończonym kursem z zakresu resuscytacji noworodków,
- lekarzy do pracy w punkcie nocnej i świątecznej opieki ambulatoryjnej,
- fizjoterapeutów,
- radiologów - ultarsonografistów
- pielęgniarek/pielęgniarzy,
- położnych,
- opiekunów medycznych.



Osoby zainteresowane dołączeniem do zespołu, zapraszamy na spotkanie z przedstawicielami szpitala, które odbędzie się w piątek (12 lutego) w godz. 12.00-14.00 w sali konferencyjnej (IV piętro, ul. Wrocławska 46, Strzelin). Prosimy zabrać ze sobą dokumenty rekrutacyjne (CV, podanie).

Kontakt dla lekarzy
- lek. med. Renata Rozmiarek-Sawicka, tel. 600 356 398, email: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
 
Kandydatów dla pielęgniarek/pielęgniarzy, położnych i opiekunów medycznych - pani Małgorzata Gdesz, tel. 662 232 559, e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
 
Szczepienie do jedyna droga na powrót do normalności

Szczepienie do jedyna droga na powrót do normalności


Wciąż wielu Polaków deklaruje, że nie zamierza się zaszczepić przeciwko SARS-CoV-2. Trudno przypuszczać, by wśród sceptyków znajdowali się wyłącznie przedstawiciele ruchów antyszczepionkowych, z którymi merytoryczna dyskusja jest niemożliwa. Nowej szczepionki obawiają się nawet osoby, które nie unikają obowiązkowych szczepień dzieci i nie negują w ogóle tej formy zabezpieczenia się przed groźnymi chorobami. O wątpliwościach związanych ze szczepionką przeciwko SARS-CoV-2 rozmawiamy z dr Małgorzatą Fleischer, konsultantem mikrobiologiem Zespołu Kontroli Zakażeń Szpitalnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Czy zaszczepiła się już Pani przeciwko SARS-CoV-2?

Dr Małgorzata Fleischer: Zaszczepiłam się razem z całym Zespołem Kontroli Zakażeń Szpitalnych USK. Czekałam na taką możliwość od początku pandemii COVID-19. Uważam, że to jedyna droga na powrót do normalnego życia i zawodowego funkcjonowania bez obaw o zdrowie i życie swoje i naszych najbliższych. Reasumując - należy mieć obawy przed zakażeniem SARS-CoV-2 i skutkami takiej infekcji, a nie przed szczepieniem.

Pomińmy najbardziej absurdalne teorie spiskowe dotyczące szczepionek. Wśród argumentów przeciwników tego akurat szczepienia pojawiają się takie, które można uznać za merytoryczne. Np. to, że szczepionka przeciwko SARS-CoV-2 pojawiła się zbyt szybko. A skoro tak, to nie jest dostatecznie sprawdzona pod kątem bezpieczeństwa. Jak to jest z tym czasem, koniecznym do opracowania skutecznej i bezpiecznej szczepionki?

Dr Małgorzata Fleischer: Czas konieczny do opracowania skutecznej i bezpiecznej szczepionki w dużej mierze zależy od rodzaju projektowanej szczepionki. W ograniczeniu chorób zakaźnych ogromną rolę odegrały tradycyjne szczepionki zawierające inaktywowane (zabite) lub żywe atenuowane (odzjadliwione, czyli pozbawione zdolności wywołania choroby) drobnoustroje, a także toksoidy, czyli toksyny bakteryjne pozbawione patogennego działania. Szczepionki te mają swoje zalety i wady. Żywe szczepionki atenuowane stwarzają ryzyko powrotu formy atenuowanej drobnoustroju do formy wysoce patogennej, natomiast szczepionki inaktywowane zawierają szeroki panel antygenów, a mimo to mogą nie być wystarczająco immunogenne ze względu na ograniczoną możliwość wytworzenia odpowiedzi komórkowej. Przygotowanie powyższych szczepionek wymaga czasu koniecznego do uzyskania hodowli drobnoustrojów, co stanowi istotny problem, zwłaszcza w przypadku wirusów, które namnażane są na liniach komórkowych lub np., tak jak wirusy grypy, na zarodkach kurzych. Nowsza generacja szczepionek to uznawane za bardzo bezpieczne tzw. szczepionki podjednostkowe, które nie zawierają drobnoustrojów chorobotwórczych, a jedynie ich fragmenty - wysoce oczyszczone, immunogenne antygeny, najczęściej białka, peptydy lub polisacharydy. Zwykle do uzyskania swoistego dla danego patogenu antygenu wykorzystywane są metody biologii molekularnej i technologia rekombinacji DNA. Jedną z pierwszych szczepionek tego typu jest dopuszczona do stosowanie u ludzi w 1986 r. szczepionka rekombinowana stosowana w profilaktyce WZW B, zawierająca jedynie antygen powierzchniowy wirusa HBV - HbsAg produkowany przez komórki drożdży, do których wprowadzono gen kodujący HBsAg. Rekombinacyjna technologia umożliwia także stosowanie szczepionek opartych na tzw. organizmach wektorowych, np. niechorobotwórczych lub atenuowanych wirusach, które zawierają materiał genetyczny pochodzący z drobnoustrojów chorobotwórczych i pozwalają na ekspresję in vivo antygenów niezbędnych do uzyskania oczekiwanej odpowiedzi humoralnej i komórkowej. Główną zaletą stosowania wektorów wirusowych jest ich zdolność do wywołania silnej odpowiedzi immunologicznej. Najnowsza generacja szczepionek to szczepionki na bazie kwasów nukleinowych: DNA lub RNA. Obiecujące są łatwość ich projektowania, dużo szybszy czas produkcji, a także profil bezpieczeństwa biologicznego. Mówiąc o krótkim czasie, w jakim pojawiły się dwie aktualnie dopuszczone do stosowania szczepionki warto pamiętać, że każda z nich przeszła wymagane wieloetapowe badania. Pierwszy etap to badania in vitro oraz badania na modelach zwierzęcych, które wykazały, że szczepionki te mają działanie ochronne przed COVID-19 i są bezpieczne pod kątem właściwości toksykologicznych i farmakologicznych. Kolejnym etapem były badania kliniczne z udziałem zdrowych ochotników (badania kliniczne I i II fazy) prowadzone w celu między innymi określenia najczęstszych działań niepożądanych. Ostatni z etapów (badanie kliniczne III fazy) miał na celu wykazanie skuteczności szczepionki oraz ocenę jej profilu bezpieczeństwa. W ostatnim etapie badań wymagany jest udział 30 tysięcy ochotników – w przypadku szczepionki firmy Pfizer było to ponad 43 tysiące osób: średnia wieku wynosiła 52 lata, a 22 proc. stanowiły osoby ≥ 65 lat do 91 lat (89 lat w grupie zaszczepionej), 46 proc. uczestników miało co najmniej jedną chorobę współistniejącą, która zwiększa ryzyko ciężkiej choroby COVID-19 (astma, przewlekła choroba płuc, cukrzyca, nadciśnienie; 35 proc. uczestników było otyłych, a kolejne 35 proc. miało nadwagę). Wprowadzenie szczepionek do profilaktyki nie jest też decyzją firmy, która ją wyprodukowała. Za dopuszczenie do obrotu szczepionek w Europie odpowiada Komisja Europejska, która przed podjęciem decyzji musi uzyskać pozytywną rekomendację Komitetu ds. Produktów Leczniczych Stosowanych u Ludzi działającego w ramach Europejskiej Agencji Leków (European Medicines Agency - EMA).

Na czym polega technologia mRNA i od jak dawna jest znana?

Dr Małgorzata Fleischer: Pierwsze badania nad wykorzystywaniem mRNA do transferu informacji genetycznej prowadzono już na początku lat 90-tych XX wieku, ale badania związane z wykorzystaniem mRNA do konstruowania szczepionek zostały zainicjowane nieco później. Głównym problemem okazały się: niestabilność mRNA w porównaniu z DNA i jego szybka degradacja w warunkach in vivo co udało się rozwiązać poprzez zastosowanie pewnych modyfikacji. Szczepionki RNA były testowane w wielu badaniach na modelach zwierzęcych, trwają badania fazy 1 nad zastosowaniem szczepionek RNA w profilaktyce zakażeń HIV i wirusa Zika, a zakończono badania I fazy dotyczące ich zastosowania w profilaktyce wścieklizny i grypy. W przypadku wścieklizny badania prowadzono w latach 2013-2016, a ich wyniki opublikowano w 2017 r. w prestiżowym czasopiśmie Lancet. Możliwości zastosowania RNA rozszerzono ostatnio o preparaty przeznaczone do stosowania w chorobach nieinfekcyjnych (szczepionki przeciwnowotworowe - badania fazy I / II dotyczące raka prostaty). Szczepionki oparte na mRNA mają tę zaletę, że są one wytwarzane w systemach bezkomórkowych, co pozwala wyeliminować ryzyko ich skażenia żywymi drobnoustrojami, a wchodzący w skład szczepionki mRNA nie ma możliwości włączenia się do materiału genetycznego człowieka i ma ograniczony czas przetrwania w naszych komórkach. Szczepionki mRNA firm Pfizer/BioNTech i Modena przeciw COVID-19 zawierają, zamknięty w kapsułce z nanocząsteczek lipidowych, matrycowy kwas rybonukleinowy - mRNA kodujący białko S (kolca) wirusa SARS-CoV-2. Białko S jest białkiem fuzyjnym typu I zlokalizowanym na powierzchnia wirionu. Składa się z dwóch podjednostek, z S1 odpowiedzialnej za wiązanie z receptorem ACE2 i S2 umożliwiającej fuzję z błoną komórki ludzkiej. Białko S jest głównym antygenem indukującym odpowiedź immunologiczną. Kapsułka lipidowa otaczająca mRNA pełni funkcję ochronną i transportową umożliwiając wejście mRNA do cytoplazmy komórki ludzkiej. Na podstawie mRNA w naszych komórkach syntetyzowane jest białko S, które po przetransportowaniu na powierzchnię komórki pobudza odpowiedź humoralną opartą na wytwarzaniu przeciwciał neutralizujących i odpowiedź komórkową. Powstające przeciwciała blokują zakażanie naszych komórek a odpowiedź komórkowa pozwala szybko usunąć zakażone wirusem komórki i w ten sposób ograniczyć rozprzestrzenianie się zakażenia. Zawarty w szczepionce mRNA nie ma zdolności do samokopiowania, nie przenika do jądra komórkowego, nie ulega odwrotnej transkrypcji do DNA, a więc nie spowoduje zmiany naszego genomu. Po ograniczonych obecnością adenozyn cyklach translacji (syntezy białka S) mRNA ulega degradacji. Należy jeszcze raz podkreślić, że produkcja szczepionki opartej na mRNA nie wymaga pracy z wirusem, a czas potrzebny do jej wyprodukowania jest znacznie krótszy w porównaniu z tradycyjnymi szczepionkami, co ma ogromne znaczenie w takiej sytuacji, jak obecna pandemia. To prawda, że szczepionki mRNA nigdy wcześniej nie były stosowane u ludzi na tak szeroką skalę, należy jednak jeszcze raz podkreślić, że badania nad wykorzystaniem mRNA w opracowaniu szczepionek trwają od wielu lat, a wiedza potrzebna do wyprodukowania takich szczepionek była gromadzona latami.

Kolejna wątpliwość wiąże się z niedawnym odkryciem nowe go typu koronawirusa w Wielkiej Brytanii, który pojawił się już po opracowaniu szczepionki. Czy wobec tego będzie ona skuteczna, a skoro ten wirus ulega szybkim mutacjom, to jakim sposobem szczepionka może za tym „nadążyć”? Po co mam się szczepić, jeśli za chwilę wirus się zmieni, więc szczepionka mnie nie uchroni? Podobne wątpliwości pojawiają się zresztą też w odniesieniu do szczepień przeciwko grypie, a pogłębiają je informacje o tym, że w niektórych latach szczepionka bywa „nietrafiona”.

Dr Małgorzata Fleischer: Wirus SARS-CoV-2 nie należy do szczególnie zmiennych wirusów, jednak, podobnie jak w przypadku innych drobnoustrojów, może dochodzić do spontanicznych mutacji i zmian w genomie wirusa. Zwykle w takiej sytuacji w wyniku selekcji „wygrywają” w populacji te warianty wirusów, które w wyniku mutacji nabyły zdolność łatwiejszego rozprzestrzeniania się i lepszej adaptacji do organizmu gospodarza. Mutacje zachodzą najczęściej w sytuacji przedłużonej infekcji u pojedynczego pacjenta, zwykle osoby z obniżoną odpornością (próba ucieczki wirusa przed odpowiedzią immunologiczną chorego) lub w organizmach podatnych na zakażenie zwierząt i ponownego przeniesienia już zmutowanego wirusa na człowieka. Przykładem zmian, do których prawdopodobnie doszło w organizmach zwierzęcych są opisane mutacje białek kolca w wirusie SARS-CoV-2 izolowanym od norek w Danii i Holandii. Nie wiemy, w jaki sposób powstał nowy wariant SARS-CoV-2, określany jako SARS-CoV-2 VUI 202012/01 (Variant Under Investigation, rok 2020, miesiąc 12, wariant 01). Wariant ten został zauważony w Wielkiej Brytanii 8 grudnia 2020 r. Niecałe dwa tygodnie później został uznany za typ wirusa zdolnego do szybszego rozprzestrzeniania się w populacji na podstawie 4-krotnego wzrostu liczby przypadków COVID-19 w południowo-wschodniej Anglii, gdzie potwierdzono zakażenia nowym wariantem SARS-CoV-2. Na podstawie sekwencjonowania genomu (w Wielkiej Brytanii istnieje uznane konsorcjum zajmujące się sekwencjonowaniem genomu SARS-CoV-2 o nazwie COG-UK) wykazano, że SARS-CoV-2 VUI 202012/01 ma szereg mutacji w grupie których dziewięć dotyczy genu kodującego białko kolca (S), a dwie z nich są szczególnie istotne. Jedna z nich skutkuje zwiększeniem siły wiązania kolca z receptorem ACE-2, a druga jest związana z utratą dwóch aminokwasów w białku kolca i ma prawdopodobnie znaczenie w unikaniu odpowiedzi immunologicznej u niektórych pacjentów z obniżoną odpornością. Wykazano w badaniach retrospektywnych, że nowy typ SARS-CoV-2 tak naprawdę pojawił się w Anglii już 20 września 2020 r. a w grudniu w Londynie stanowił już przyczynę 60 proc. wszystkich przypadków COVID-19. Według ECDC do 20 grudnia przypadki zakażeń SARS-CoV-2 VUI 202012/01 zgłosiła Dania, Holandia i Belgia, a także potwierdzono takie zakażenia w Australii. Nadal nie ma jednak pełnej zgodności co do tego, czy nowy wariant jest rzeczywiście bardziej zakaźny. Nie potwierdzono jak dotąd cięższego przebiegu zakażenia czy wyższej śmiertelności w COVID-19 wywołanym SARS-CoV-2 VUI 202012/01. Mutacje obserwowane w nowym wariancie są związane z miejscem wiązania receptora i innymi strukturami powierzchniowymi i mogą zmienić właściwości antygenowe wirusa. Na podstawie liczby i lokalizacji mutacji białek kolców, wydaje się prawdopodobne pewne zmniejszenie neutralizacji wirusa SARS-CoV-2 VUI 202012/01 przez indukowane szczepionką przeciwciała, ale jak dotąd nie ma na to dowodów. Nowy wariant oczywiście może mieć przede wszystkim wpływ na zwiększone ryzyko ponownej infekcji. Prawdopodobnie większy powód do niepokoju to wariant pochodzący z Afryki Południowej, gdzie naukowcy zsekwencjonowali genomy wirusów izolowanych w trzech prowincjach, w których rośnie liczba przypadków COVID-19. Okazało się, że wariant ten jest odmienny od wariantu brytyjskiego, chociaż mutacje dotyczą również genu kodującego białko kolca. Prawdopodobnie rozprzestrzenia się łatwiej w populacji i może powodować cięższą chorobę u młodych ludzi i osób zdrowych. Według ekspertów właśnie ten wariant może stanowić problem w kontekście ochronnego działania szczepionki. W chwili obecnej trudno jednak ocenić rzetelnie sytuację także z tego powodu, że występowanie nowych wariantów wirusa SARS-CoV-2 na świecie nie jest znane, ponieważ w wielu krajach sekwencjonowanie wirusa prowadzone jest w niewielkim zakresie lub nie ma go wcale. Co do pytania związanego z „nietrafioną” szczepionką przeciwko grypie i niepokojem w związku z tym o skuteczność szczepień stosowanych w profilaktyce COVID-19, to warto podkreślić, że z powodu zupełnie innych zasad konstrukcji i produkcji szczepionek w przypadku COVID-19 istnieje możliwość szybkiego reagowania na pojawiające się w wyniku mutacji nowe typy wirusa. Szczepionkę opartą na mRNA można łatwo zmodyfikować i wyprodukować w czasie kilku-kilkunastu dni. Szczepionka stosowana w profilaktyce grypy uzyskiwana jest zwykle po około 6 miesiącach, a więc szybka reakcja na brak „trafności” i w konsekwencji szybka zmiana składu szczepionki nie jest możliwa.

Uporządkujmy niektóre pojęcia, bo w wielu mediach używa się ich zamiennie, a laikowi trudno się w tym rozeznać. Co oznaczają słowa „mutacja”, „szczep”, „odmiana”, „typ” w odniesieniu do koronawirusa?

Dr Małgorzata Fleischer: Mutacja to trwała zmiana w informacji genetycznej wirusa która polega na substytucji (zamianie) pojedynczego nukleotydu, albo delecji (utraty) lub insercji (wstawienia) jednego lub kilku nukleotydów w kwasie nukleinowym stanowiącym genom wirusa. Mutacje mogą być spontaniczne (w grupie RNA wirusów występują z częstością 1 na 10 000 nukleotydów) lub indukowane czynnikami fizycznymi lub chemicznymi. Skutkiem mutacji zachodzących w materiale genetycznym jest zmiana antygenów np. białek lub glikoprotein wirusa, co w konsekwencji prowadzi do zróżnicowania genotypowego w obrębie danego gatunku i powstania tzw. pseudotypów (ang. viral quasispecies). Powszechnie nazywane są one często „typem” lub „odmianą”. Określenie „szczep” stosowane jest zwykle w odniesieniu do bakterii i oznacza bakterie danego gatunku, pochodzące od jednej komórki bakteryjnej, a więc o tym samym genotypie.

Sens szczepienia może podważać też brak wiedzy o tym, na jak długo zapewni ono ochronę. Czy będzie to miesiąc, dwa, może rok? Czy naukowcy coś na ten temat naprawdę wiedzą? Czy też to dopiero okaże się w praktyce?

Dr Małgorzata Fleischer: Zdecydowanie czas utrzymywania się odporności poszczepiennej będzie mógł być oceniony w przyszłości. W tej chwili żadna z dwóch firm, które wprowadziły swoje szczepionki do profilaktyki COVID-19, nie deklaruje gwarantowanego okresu „ochronnego”. Wiemy, że odpowiedź na szczepienie uzyskiwana jest średnio u około 95 proc. szczepionych, natomiast - podobnie jak po przechorowaniu - nie jest znany czas utrzymywania się odpowiedzi humoralnej i odpowiedzi komórkowej. Zarówno firma Pfizer-BioNTech, jak i firma Moderna planują dwuletni okres dalszej obserwacji uczestników badań 2/3 fazy w celu oceny skuteczności szczepionek przeciwko COVID-19.

W mediach już opisano przypadek osoby, która wkrótce po szczepieniu zachorowała na COVID-19. Jeśli to prawda, to o czym może świadczyć?

Dr Małgorzata Fleischer: To prawda, również we Wrocławiu zdarzyły się zachorowania, do których doszło w pierwszym tygodniu po szczepieniu. Wynika to z faktu, że oczekiwaną odpowiedź na szczepienie uzyskujemy dopiero po 7 dniach od drugiej dawki szczepionki podawanej 3 tygodnie (szczepionka Pfizer-BioNTech) lub 4 tygodnie (szczepionka Moderna) po dawce pierwszej. Czas do uzyskania właściwej odpowiedzi poszczepiennej wynosi zatem 4-5 tygodni. W tym okresie może dojść do zachorowania w wyniku zakażenia, do którego doszło jeszcze przed podaniem pierwszej dawki szczepionki (okres inkubacji choroby 2-14 dni, średnio 5-7 dni) lub zakażenie nastąpiło już po podaniu pierwszej dawki w wyniku jeszcze niewystarczającej do ochrony przed infekcją odpowiedzi poszczepiennej. Proszę także pamiętać, że pozostanie niewielki odsetek (średnio około 5 proc.) osób które nie odpowiedzą na szczepienie.

Są też informacje o pacjentach powtórnie ulegających zakażeniu w krótkim czasie. Można z tego wysnuć wniosek, że jeśli przechorowanie nie zapewnia odporności, to szczepienie też jej nie zapewni. Czy to słuszny sposób myślenia?

Dr Małgorzata Fleischer: Obserwowane są przypadki ponownego zachorowania na COVID-19, co może być wynikiem słabej odpowiedzi immunologicznej na wcześniejsze zakażenie lub efektem zakażenia nowym typem wirusa SARS-CoV-2. Nie przekreśla to wartości szczepień, ponieważ w pierwszym przypadku wzmocnią one odpowiedź immunologiczną, a w drugim ochronią przed zakażeniem „klasycznym” czyli niezmienionym typem wirusa, który z całą pewnością nie przestanie krążyć w naszej populacji.

„Nie będę królikiem doświadczalnym, poczekam, aż się zaszczepią tysiące osób i dopiero wtedy zdecyduję” - takich głosów też nie brakuje, a wiążą się one z obawami o skutki uboczne czy też działania niepożądane. Nie da się zaprzeczyć, że jedne i drugie zawsze mogą się zdarzyć. I to nieważne, że prawdopodobieństwo jest niewielkie, może się przecież przytrafić właśnie mnie. Jaki kontrargument ma tutaj nauka?

Dr Małgorzata Fleischer: Szczepienia mają znaczenie nie tylko dla osób indywidualnych, ale może nawet przede wszystkim dla populacji i są one zawsze bardziej bezpieczną drogą do osiągnięcia odporności populacyjnej a więc wygaszenia epidemii czy pandemii niż zakażenia i zachorowania. Zakładając, że połowa z nas bojąc się ewentualnych skutków ubocznych zrezygnuje ze szczepienia, nie osiągniemy celu, jakim jest powrót do normalności.

W historii nie brakuje przykładów leków uznawanych za bezpieczne, których stosowanie dopiero z czasem wykazało dramatyczne efekty. Najbardziej znany to talidomid, powodujący uszkodzenia płodu. Takie przypadki mogą powodować obawy wobec wszelkich farmaceutycznych nowości. Skąd mamy wiedzieć, że jakiś środek, dopiero co dopuszczony do stosowania, i tym razem nie okaże się szkodliwy?

Dr Małgorzata Fleischer: Pełnej, tzw. stuprocentowej pewności, że wprowadzany właśnie do leczenia lek, czy tak jak w tym przypadku nowa szczepionka na etapie dopuszczenia do obrotu nigdy nie ma. Produkty te są zatwierdzane do użycia na podstawie wyników badań, o których wcześniej wspomniałam, w tym badań klinicznych I, II i III fazy. FDA i EMA zatwierdzają produkty, w przypadku których uznano, że są one skuteczne i bezpieczne, ale zawsze w trakcie już stosowania farmaceutyków i szczepionek obowiązuje zgłaszanie działań niepożądanych, co oznacza stałe monitorowanie bezpieczeństwa ich stosowania. Zaskakująca wydaje się obawa o bezpieczeństwo stosowania nowych szczepionek w kontekście masowego stosowania (bez większych obaw) parafarmaceutyków, które nie podlegają kontroli takiej jak leki i szczepionki.

Czy szczepionki mRNA są bezpieczne dla kobiet w ciąży?

Dr Małgorzata Fleischer: Dane obserwacyjne wskazują, że kobiety w ciąży z COVID-19 mają zwiększone ryzyko ciężkiego przebiegu choroby i przedwczesnego porodu. Obecnie istnieje niewiele danych na temat bezpieczeństwa stosowania szczepionek COVID-19 w tym szczepionek mRNA, u kobiet w ciąży, ponieważ ta grupa populacji nie uczestniczyła w badaniach klinicznych. Badania na modelach zwierzęcych nie wykazały negatywnego wpływu szczepienia na rozwój płodu i przebieg ciąży. Opierając się na aktualnej wiedzy, eksperci uważają, że szczepionki mRNA prawdopodobnie nie stanowią zagrożenia dla kobiety w ciąży lub płodu. Uznano, że jeśli kobieta w ciąży należy do grupy, której zaleca się podanie szczepionki COVID-19 (np. personel medyczny), może zdecydować się na szczepienie. Nie ma zaleceń dotyczących rutynowych testów ciążowych przed otrzymaniem szczepionki COVID-19. Kobiety, które próbują zajść w ciążę, nie muszą unikać ciąży po szczepieniu mRNA COVID-19. Podobnie, mimo że nie ma danych dotyczących bezpieczeństwa szczepionek COVID-19 u matek karmiących i wpływu szczepionek mRNA COVID-19 na karmione piersią niemowlęta uważa się, że szczepionki mRNA nie stanowią zagrożenia dla niemowlęcia karmionego piersią a osoba karmiąca należąca do grupy, której zaleca się podanie szczepionki COVID-19 (np. personel medyczny), może zdecydować się na szczepienie.

Jak jednym zdaniem przekonywałaby Pani do szczepienia kogoś, kto się jeszcze waha, nie zna się na medycynie, a jednocześnie ma wiele obaw? Załóżmy, że jest to osoba rozsądna, która nie neguje istnienia pandemii, nie uważa że COVID-19 to tylko przeziębienia i że wraz ze szczepionką otrzyma mikrochipa do inwigilacji.

Dr Małgorzata Fleischer: Należy pamiętać o podstawowej zasadzie „lepiej zapobiegać niż leczyć” i mieć świadomość tego, że przebieg COVID-19 może być bardzo różny, w tym ciężki, z dużym ryzykiem zgonu i powikłań u ozdrowieńców. Szczepienie zdecydowanie daje nam szansę na zachowanie zdrowia i życia.

I jeszcze pytanie niezwiązane z samym szczepieniem: jaka jest szansa na to, że SARS-CoV-2 po prostu zniknie lub jego kolejna mutacja przestanie być groźna dla ludzkiego zdrowia?

Dr Małgorzata Fleischer: Szanse te są bardzo trudne do oceny. Z grupy dotąd znanych beta-koronawirusów SARS-CoV-1 pojawił się w Chinach w 2002 roku, wywołał ponad 8 000 zakażeń, głównie w 2003 r. i zniknął, a MERS-CoV występuje od czerwca 2012 r., głównie w Arabii Saudyjskiej, ale liczba potwierdzonych laboratoryjnie przypadków nie przekroczyła trzech tysięcy. SARS-CoV-2 pod tym względem jest zupełnie inny - wywołał prawdziwą pandemię, więc prawdopodobieństwo, że zniknie jest niestety bliskie zera. Miejmy nadzieję ze globalna akcja szczepień wystarczy do wygaszenia pandemii. Optymistyczny wariant wskazuje, że możliwe będzie to na przełomie lat 2021/2022, a w roku 2022 będziemy mogli być może swobodnie podróżować do krajów, które opanują epidemię COVID-19. Może się jednak tak zdarzyć, że w wyniku niechęci do szczepień pozostaniemy krajem o wysokim wskaźniku zapadalności na COVID-19, co może skutkować czasowym ograniczeniem lub wstrzymaniem przemieszczania się z Polski do innych krajów i odwrotnie, ale również pogorszeniem się kondycji fizycznej, psychicznej i ekonomicznej Polaków. Bardzo prawdopodobne jest to, że wirus pozostanie już z nami na zawsze. Oznacza to konieczność stałego monitorowania sytuacji epidemiologicznej z oceną pojawiania się nowych wariantów wirusa SARS-CoV-2 i prowadzeniem szczepień w schemacie być może podobnym jak w profilaktyce grypy. Najmniej prawdopodobna wydaje się możliwość pojawienia się mutacji skutkujących zmniejszeniem się patogenności SARS-CoV-2, ale być może szczepienia i naturalna ekspozycja na wirusa ograniczą odsetek przypadków o ciężkim przebiegu i zmniejszą śmiertelność w COVID-19.

Rozmawiała: Alicja Giedroyć, Borowska 213 (styczeń 2021)
Fot. . Tomasz Golla (zdjęcie wykonane przed epidemią)


 
Szczepienia - przymierze ze zdrowiem

Szczepienia - przymierze ze zdrowiem



Szczepienia ochronne nie bez powodu uznawane są za jedno z największych osiągnięć medycyny. Dzięki nim udało się zmniejszyć śmiertelność i zachorowalność na wiele chorób zakaźnych. Nawet, jeśli nie udało się ich całkowicie wyeliminować, to w większości choroby zakaźne przestały zbierać śmiertelne żniwo i być przyczyną kalectwa i upośledzonego rozwoju. O sukcesach akcji szczepień z przeszłości rozmawiamy z prof. Leszkiem Szenbornem, kierownikiem Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Można odnieść wrażenie, że doświadczamy na własnej skórze wyjątkowego momentu w historii medycyny. Czy w przeszłości zdarzały się akcje szczepień prowadzone na tak masową skalę, jak obecna?

Prof. Leszek Szenborn: Na pewno jesteśmy świadkami niezwykłego eksperymentu, jaki przeprowadza na nas natura. Od początku ubiegłego wieku nie mieliśmy pandemii o takiej skali i szybkości rozprzestrzeniania, uwzględniając nawet tę wywołaną przez grypę „hiszpankę” w latach 1918-20. Choć umierały wówczas miliony ludzi, do końca nie wiadomo, czy powodem tak wielkiej śmiertelności był sam wirus grypy, czy także powikłania bakteryjne grypy (pneumokokowe zapalenia płuc), którym moglibyśmy dzisiaj zapobiec, stosując antybiotyki. Dwie ostatnie pandemie grypy azjatyckiej z lat 1957-1958 oraz grypy Hongkong w latach 1968–1970 były odpowiednio przyczyną 1,5 mln oraz 1 mln zgonów. W przypadku COVID-19 jest jasne, że przyczyną chorobowości i śmiertelności jest samo zakażenie wirusem SARS-CoV-2 oraz predyspozycje osobnicze związane z wiekiem, chorobami współistniejącymi i płcią. Szczepienia na masową skalę miały już wielokrotnie miejsce w nowożytnej historii. Nie tak dawno w kilkunastu krajach Afryki w ciągu 3 lat zaszczepiono przeciwko meningokokom przeszło 220 mln osób poniżej 30 roku życia. Szczepienia przeciwko ospie prawdziwej wykonywano na świecie przez setki lat. W czasie ostatniej epidemii ospy prawdziwej w Polsce, która miała miejsce we Wrocławiu w 1963 roku, zaszczepiono w Polsce w kilka miesięcy 8 milionów 200 tysięcy osób. Szczepienie (jedna dawka) było obowiązkowe, a sama szczepionka zawierająca żywego wirusa krowianki wywoływała często objawy niepożądane, także skutki śmiertelne u 9 zaszczepionych. Na ospę zachorowało wtedy 99 osób, z których zmarło 7. W tym było 25 zachorowań pośród personelu medycznego i 4 zgony! Dzięki konsekwentnej prowadzonej akcji szczepień na całym świecie już 1979 roku udało się wyeradykować ospę prawdziwą. Wirus, który dziesiątkował ludzkość, istnieje już tylko w laboratoriach.

Jak widać, do rekordów mamy jeszcze daleko, ale szybko je pobijemy. Czy powszechne szczepienia pozwoliły wyeliminować jeszcze inne choroby, poza ospą prawdziwą?

Prof. Leszek Szenborn: Dotychczas o całkowitej eradykacji możemy mówić tylko w przypadku tego wirusa. Natomiast udało się opanować wiele innych chorób, cechujących się wysoką śmiertelnością lub groźnymi następstwami jak błonicę (krup prawdziwy), poliomyelitis, krztusiec i odrę. Jesteśmy bliscy eradykacji wirusów Polio, którymi zakażenia pod koniec lat 50-tych szerzyły się epidemicznie. Tylko w jednym roku 1959 zanotowano w Polsce ponad 6 tysięcy zachorowań z objawami neurologicznymi i 348 zgonów z powodu poliomyelitis. Rzeczywista liczba chorych dzieci była niedoszacowana, bo wiele osób przechodziło zakażenie bezobjawowo lub z niespecyficznymi objawami. Wtedy nie wykonywano badań PCR. Następstwa postaci porażennej choroby widoczne są w populacji 60+ do dzisiaj. Po wprowadzeniu szczepień skutecznie ograniczono zachorowania na polio wywołane dzikimi wirusami w Polsce, choć sam wirus nie został wyeradykowany i na świecie wciąż występują nieliczne ogniska zachorowań.

O sukcesie można też mówić w odniesieniu do gruźlicy, która już nie jest takim problemem, jak jeszcze w okresie przedwojennym?

Prof. Leszek Szenborn: Tak, ale w przypadku gruźlicy, wywoływanej przez prątki, szczepienie odgrywa podrzędną rolę. Najważniejsze pozostają wykrywanie osób prątkujących oraz leczenie. Dzięki szczepionce ograniczono natomiast zachorowania na najcięższe i najpoważniejsze w skutkach uogólnione postaci zakażeń u najmłodszych dzieci (prosówkę i gruźlicze zapalenie opon). Wielkim spektakularnym sukcesem powszechnych szczepień było opanowanie krztuśca – choroby cechującej się dużą śmiertelnością. W 1951 r. na krztusiec zmarło 1371 osób. Po wprowadzeniu szczepionki w 1960 r. śmiertelność zaczęła istotnie spadać, a w r. 1964 przy zbliżonej liczbie zachorowań jak w roku 1951 zanotowano już tylko 134 zgony. Ten dziesięciokrotny spadek śmiertelności zawdzięczmy zaszczepieniu najmłodszych dzieci, w której to grupie żniwo choroby było największe. Niestety spadek zaufania do szczepień spowodował powrót krztuśca, co zmusza nas do zmiany strategii postępowania, w tym podawania dawek przypominających szczepionki młodzieży i dorosłym oraz szczepieniu kobiet ciężarnych.

Patrząc historycznie, wydaje się, że największe korzyści z powszechnego stosowania szczepionek przeciwko chorobom zakaźnym odniosły dzieci.

Prof. Leszek Szenborn: : Nie tylko, korzyści dotyczą całej populacji. Przed upowszechnieniem szczepień po prostu ogromna rzesza nie dożywała wieku dorosłego. Ponadto są choroby, które stanowią śmiertelne zagrożenie zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Jedną z nich jest błonica, która w przeszłości zabierała tysiące ludzi w rożnym wieku. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych w krajach byłego ZSSR, z powodu załamania systemu ochrony zdrowia, w tym akcji szczepień, wybuchła wielka epidemia błonicy. Odnotowano ponad 50 tys. zachorowań w tym 3 tys. zgonów u dzieci i dorosłych.

PZH podaje, że według danych z XVI-wiecznej Anglii, aż 30 proc. wszystkich dzieci zmarło przed 15 rokiem życia, prawdopodobnie z powodu czerwonki, szkarlatyny, krztuśca, grypy, ospy i zapalenia płuc. W dzisiejszych czasach brzmi to przerażająco.

Prof. Leszek Szenborn: Jeszcze do XVIII wieku w Europie śmiertelność wśród dzieci była tak duża, że nikt się nimi nie przejmował, zanim nie przeżyły wczesnego dzieciństwa. Bogaci mieszczanie, nierzadko wysyłali często swoje pociechy na kilka lat na wieś, bo tam miały większe szanse na przeżycie niż w mieście. Uważano, że kluczowym życiowym momentem jest przechorowanie ospy prawdziwej. Dopiero kiedy dziecko ją przeszło, uznawane było za pełnoprawnego członka rodziny. Takie podejście wpłynęło na sukces „Trenów” Jana Kochanowskiego, wydanych w 1580 r. W tamtym czasie było to coś niebywałego, by opłakiwać zmarłe dziecko. Śmierć dziecka była częstym rodzinnym dramatem. Na szczęście dziś możemy się cieszyć zdrowym wzrostem i rozwojem dzieci od ich narodzin, co w dużej mierze zawdzięczamy także skutecznej kontroli chorób zakaźnych wieku dziecięcego metodą powszechnych szczepień.

Czy do polskiego programu szczepień wprowadzono ostatnio jakieś istotne zmiany?

Prof. Leszek Szenborn: Nowością są szczepienia przeciwko zakażeniom rotawirusowym, od wielu lat z powodzeniem stosowane w innych rozwiniętych krajach. W ciągu trzech lat możemy spodziewać się zmniejszenia potrzeby hospitalizacji dzieci z powodu biegunek co najmniej o 75 proc

Rozmawiała: Alicja Giedroyć, Borowska 213 (styczeń 2021)
Fot. Adam Zadrzywilski, Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu


 
Jak przygotować się do szczepienia?

Jak przygotować się do szczepienia?


Zapraszamy Państwa do zapoznania się z zaleceniami dla seniorów, którzy mają zaplanowane szczepienia przeciwko COVID-19 w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Przypominamy, że punkt szczepień dla osób po 80. roku życia znajduje się przy ul. Borowskiej 213.

Jak przygotować się do szczepienia? - poradnik >>

Kwestionariusz wstępnego wywiadu przesiewowego przed szczepieniem osoby dorosłej przeciw COVID-19 -
do pobrania >>


 
Informacja dla seniorów, którzy mieli zostać zaszczepieni przy ul. Rakietowej we Wrocławiu

Informacja dla seniorów, którzy mieli zostać zaszczepieni przy ul. Rakietowej we Wrocławiu


 

Szanowni Państwo, informujemy, że Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu nie prowadzi szczepień osób po 80. roku życia przy ul. Rakietowej 33. Adres ten został błędnie wygenerowany przez ogólnopolski system rejestracji.
 
Osoby po 80. roku życia, które zapisywały się na szczepienia przeciwko COVID-19 poprzez infolinię Narodowego Programu Szczepień (tel. 989) lub portal pacjent.erejestracja.ezdrowie.gov.pl (IKP) i otrzymały wiadomość SMS z zaproszeniem na ul. Rakietową, prosimy o zgłaszanie się do punktu szczepień przy ul. Borowskiej 213 (budynek L, parter). Data oraz godzina, podane w SMS-ach, pozostają bez zmian.
 
Jednocześnie prosimy wszystkich pacjentów po 80. roku życia, aby zgłaszając się na szczepienia, zabrali ze sobą dokumentację medyczną oraz spis wszystkich przyjmowanych leków.

Informację o zmianie miejsca szczepień przekażemy seniorom z grupy "80 plus" także drogą SMS-ową.

Nasz szpital nie ma możliwości pomocy osobom starszym w dotarciu do punktu szczepień, natomiast takie wsparcie oferuje Urząd Miejski Wrocławia - więcej informacji

Szczepienia osób po 80. roku życia prowadzone będą od poniedziałku (25 stycznia), natomiast w piątek (22 stycznia) rozpoczną się zapisy na szczepienia pacjentów w wieku 70-79 lat.



 
Szczepienia Seniorów powyżej 80. roku życia w POZ USK

Szczepienia Seniorów powyżej 80. roku życia w POZ USK



Osoby powyżej 80. roku życia mogą zapisywać się na szczepienia przeciwko COVID-19 w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu.

Można to zrobić za pośrednictwem :

  • rejestracji telefonicznej w szpitalu - tel. 885 853 127.

  • bezpłatnej infolinii Narodowego Programu Szczepień – tel. 989

  • e-rejestracji na stronie pacjent.erejestracja.ezdrowie.gov.pl – trzeba się zalogować profilem zaufanym lub dowodem osobistym z warstwą elektroniczną (e-dowód).
    Podczas rejestracji (potrzebny jest tylko PESEL) można wybrać termin oraz miejsce szczepienia, po niej otrzyma się SMS potwierdzający wizytę.

  • Prosimy w miarę możliwości, z uwagi na obecną sytuację epidemiczną, o skorzystanie z zapisów w formie zdalnej.

 
Szczepienia COVID-19 - ważne informacje

Szczepienia COVID-19 - ważne informacje



Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu przypomina, że w czwartek (14 stycznia) mija termin zgłaszania osób do szczepień przeciwko COVID-19 z tzw. grupy zero, czyli personelu medycznego i niemedycznego placówek ochrony zdrowia. Po tym terminie zgłoszenia nie będą przyjmowane.

Podmioty, które jeszcze nie przekazały list swoich pracowników, mogą to zrobić do końca dnia za pośrednictwem specjalnego formularza online >>
 
Szacujemy, że osoby, które zgłosiły się do tej pory, zostaną zaszczepione do końca stycznia. Jednocześnie przypominamy, że informacje o terminie i miejscu planowanych szczepień przekazujemy Państwu drogą telefoniczną lub mailową. W przypadku, gdy któraś z placówek nie otrzymała od nas jeszcze zaproszenia, prosimy o przesłanie maila na adres Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. , wpisując w tytule: BRAK KONTAKTU

Szczepienia dla pracowników POZ

Placówki podstawowej opieki zdrowotnej, które zgłosiły swoich pracowników do szczepień przeciwko COVID-19 – deklarując inny szpital węzłowy, niż USK – od 17 stycznia br. mogą szczepić się w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Warunkiem jest ustalenie terminu – w tym celu prosimy o kontakt pod adresem: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. , wysyłając w zgłoszeniu imię i nazwisko oraz numer telefonu komórkowego.

Druga dawka szczepień przeciwko COVID-19

Osoby z tzw. grupy zero, które zostały już zaszczepione, informacje o terminie podania drugiej dawki otrzymają SMS-em. W przypadku braku wiadomości z naszej strony, prosimy o zgłoszenie się do punktu szczepień przy ul. Borowskiej 213 (budynek L, parter) w dniu wskazanym na otrzymanej karcie..

 
Odczyny poszczepienne i niepożądane działania produktów leczniczych

Odczyny poszczepienne i niepożądane działania produktów leczniczych



W związku z prowadzoną akcją szczepień przeciwko COVID-19, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu przypomina o obowiązku zgłaszania niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP) oraz niepożądanych działań produktów leczniczych (NDPL), które mogą wystąpić u pacjentów w czasie szczepień.

Niepożądany odczyn poszczepienny - niepożądany objaw chorobowy, pozostający w związku czasowym z wykonanym szczepieniem ochronnym (Ustawa z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z późn. zm.)
Niepożądane działanie produktu leczniczego - każde niekorzystne i niezamierzone działanie produktu leczniczego (Ustawa z dnia 6 września 2001 prawo farmaceutyczne z późn. zm.)

Wszystkie niepożądane odczyny poszczepienne oraz niepożądane działania leku, które wystąpią u pacjenta w ciągu pierwszych 30 minut (kiedy pozostaje jeszcze pod obserwacją punktu szczepień), zgłasza personel medyczny Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, zgodnie z obowiązującymi procedurami wewnętrznymi szpitala.

W przypadku, gdy podejrzewa się wystąpienie lub rozpoznano niepożądany odczyn poszczepienny w miejscu innym, niż Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, lekarz lub felczer, który go rozpoznaje lub podejrzewa jego wystąpienie, zgłasza go Państwowemu Powiatowemu Inspektorowi Sanitarnemu, właściwemu dla miejsca powzięcia podejrzenia lub wystąpienia odczynu poszczepiennego, poprzez uzupełnienie danych określonych w części I–VII karty zgłoszenia NOP stanowiącej załącznik nr 2 do Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 31 grudnia 2020 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych oraz kryteriów ich rozpoznawania ( Karta Zgłoszenia Niepożądanego Odczynu Poszczepiennego - NOP).

Zgłoszenia niepożądanego odczynu poszczepiennego dokonuje lekarz lub felczer poprzez:

  • przesłanie wypełnionego formularza w postaci elektronicznej, przy wykorzystaniu systemu wymiany informacji w ramach systemów wymiany informacji w zakresie dotyczącym zadań Państwowej Inspekcji Sanitarnej, o których mowa w przepisach, wydanych na podstawie art. 8a ust. 2 ustawy z dnia 14 marca 1985 r. o Państwowej Inspekcji Sanitarnej (Dz. U. z 2019 r. poz. 59 oraz z 2020 r. poz. 322, 374, 567, 1337 i 2112) lub z udziałem współpracującego z tym systemem narzędzia informatycznego, udostępnionego przez jednostkę podległą ministrowi właściwemu do spraw zdrowia, właściwą w zakresie systemów informacyjnych ochrony zdrowia w ramach systemu teleinformatycznego, o którym mowa w art. 7 ust. 1 ustawy z dnia 28 kwietnia 2011 r. o systemie informacji w ochronie zdrowia (Dz. U. z 2020 r. poz. 702, 1493, 1875, 2345 i 2401), z uwzględnieniem zakresu danych wynikających z karty zgłoszenia niepożądanego odczynu poszczepiennego,


albo

  • przesłanie wypełnionego elektronicznie formularza za pomocą środków komunikacji elektronicznej w postaci zaszyfrowanej - jeżeli pozwalają na to możliwości techniczne nadawcy i odbiorcy.


Zgłoszenie niepożądanego odczynu poszczepiennego, przesłane w sposób określony powyżej, podpisuje się podpisem zaufanym, kwalifikowanym odpisem elektronicznym albo podpisem osobistym.

Przypominamy również, że zgłoszenia niepożądanego działania produktu leczniczego może dokonać zarówno personel medyczny, jak i pacjent. Aby dokonać zgłoszenia można wybrać jedną z poniższych możliwości:

  • Wypełnić elektroniczny formularz na stronie >>

  • Wypełnić zamieszczony poniżej formularz, wydrukować, podpisać i wysłać na adres: Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych Departament Monitorowania Niepożądanych Działań Produktów Leczniczych Al. Jerozolimskie 181C
    02-222 Warszawa

    Aby zapewnić poufność danych, wysyłanych drogą listowną, należy włożyć zgłoszenie do osobnej, zaklejonej koperty z adnotacją „Działanie niepożądane”, którą następnie umieścić w zewnętrznej kopercie z adresem odbiorcy

  • Wysłać wypełnione zgłoszenie faksem na numer 22/ 49 21 309

  • Wysłać formularz poprzez platformę ePUAP (dotyczy posiadaczy profilu zaufanego lub podpisu elektronicznego). Wypełniony formularz należy zapisać na komputerze, a następnie załączyć plik przy wysyłaniu wiadomości przez ePUAP

  • Wysłać wypełniony formularz za pośrednictwem poczty elektronicznej na adres: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

  • Zgłosić działanie niepożądane przy użyciu bezpłatnej aplikacji mobilnej Mobit Skaner >>

  • Pacjenci, ich przedstawiciele bądź opiekunowie faktyczni mogą zgłaszać działania niepożądane telefonicznie pod numerem 22/ 49 21 301 od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00-14.00



  • Formularz zgłoszenia niepożądanego działania produktu leczniczego dla:

    Osoby wykonującej zawód medyczny >>

    Pacjenta, jego przedstawiciela ustawowego lub opiekuna faktycznego >>
     
    USK otrzymał zamrażarki do przechowywania szczepionek

    USK otrzymał zamrażarki do przechowywania szczepionek


    Prawie 45 tys. zł przekazał Uniwersyteckiemu Szpitalowi Klinicznemu we Wrocławiu prezydent Jacek Sutryk na zakup dwóch zamrażarek niskotemperaturowych do przechowywania szczepionek przeciwko COVID-19.

    Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest jednym z 509 szpitali węzłowych, co oznacza, że przeciwko COVID-19 szczepi - oprócz swoich pracowników - również personel innych jednostek ochrony zdrowia, m.in. szpitali, przychodni oraz aptek. Jest także jednym z 73 szpitali w kraju, do których trafiły pierwsze dawki preparatu Pfizer i BioNTech, zatwierdzonych przez Europejską Agencję Leków. Od 27 grudnia 2020 r. placówka zaszczepiła już ponad 9,5 tys. osób. Aktualnie obsługuje około tysiąca pacjentów dziennie.

    - Mamy gabinety lekarskie do kwalifikacji oraz punkty szczepień w dwóch lokalizacjach naszego szpitala, czyli na kampusie Curie-Skłodowskiej oraz przy ulicy Borowskiej - mówi dr Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Pracowaliśmy w Święto Trzech Króli, bo wiemy, jak ważny jest czas, aby nie zmarnowała się żadna dawka preparatu. Chcielibyśmy pracować także w weekendy, bo mamy świadomość, jak ważne jest zabezpieczenie przed COVID-19 jak największej liczby osób.

    Placówkę wsparły, już nie po raz pierwszy, władze Wrocławia. Prezydent Jacek Sutryk przekazał szpitalowi prawie 45 tys. zł na zakup dodatkowych, specjalistycznych zamrażarek, które ułatwią i przyspieszą akcję szczepień przeciwko COVID-19.

    - Nie przestajemy pomagać wrocławskim szpitalom w czasie epidemii i mam nadzieję, że sprzęt przyczyni się do efektywniejszego realizowania programu szczepień - wyjaśnia Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia. - To szczególnie ważne, abyśmy wszyscy przystąpili do szczepień, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla naszych bliskich, dla naszego otoczenia.

    Preparat Pfizer i BioNTech, który szpital otrzymuje od Agencji Rezerw Materiałowych, można po rozmrożeniu przetrzymywać do pięciu dni w temperaturze 2-8 st. C.

    - Dzięki zakupionym, dzięki dotacji z miasta, urządzeniom, będziemy mogli zamawiać szczepionki w stanie zamrożonym i zgodnie z zaleceniami producenta, przechowywać je w temperaturze - 70 st. C oraz rozmrażać zgodnie z zapotrzebowaniem, bez presji czasu - tłumaczy Barbara Korzeniowska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa otwartego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

    Sprzęt, który pozyskał szpital, jest dedykowany laboratoriom i placówkom medycznym. Pozwala na utrzymanie stabilnej temperatury w zakresie od - 60 do - 86 st. C za pomocą zewnętrznego panelu sterującego oraz alarmu, informującego o nieprawidłowościach. Urządzenie ma też rejestrator niepożądanych zmian temperatur, awaryjnie zasilacze UPS oraz - co ważne w tej sytuacji - zamek, uniemożliwiający dostęp osobom postronnym.


     
    Prof. Jacek Szepietowski wyróżniony w Indiach

    Prof. Jacek Szepietowski wyróżniony w Indiach



    Prof. Jacek Szepietowski, kierownik Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Alergologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, został Członkiem Honorowym Towarzystwa Psychodermatologii Indii.

    To nie pierwsze takie wyróżnienie przyznane Profesorowi. W uznaniu międzynarodowych osiągnięć naukowo-dydaktycznych we wcześniejszych latach został uhonorowany godnościami członka honorowego m.in. Towarzystwa Badań Naukowych Sigma Xi (USA) oraz towarzystw dermatologicznych we Włoszech, Francji, Słowacji, Uzbekistanie, Bangladeszu, Gruzji, Białorusi, Serbii czy Etiopii.

    Prof. Jacek Szepietowski, po ukończeniu studiów na Akademii Medycznej (obecnym Uniwersytecie Medycznym) we Wrocławiu, związał się z Katedrą i Kliniką Dermatologii, Wenerologii i Alergologii, gdzie przeszedł wszystkie szczeble kariery naukowo-dydaktycznej. Od października 2019 r. jest prezydentem Europejskiego Towarzystwa Psychodermatologii (European Society for Dermatology and Psychiatry, ESDaP). W latach 2008-2016 pełnił funkcję prezesa Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego (obecnie jest honorowym prezesem towarzystwa), a w latach 2011-2015 prezydenta International Forum for the Study of Itch.

     
    COVID-19 a choroby wątroby związane z alkoholem

    COVID-19 a choroby wątroby związane z alkoholem


    COVID-19 a choroby wątroby związane z alkoholem Izolacja społeczna, stres i niepewność, związane z epidemią koronawirusa, sprawiają że wiele osób coraz częściej sięga po alkohol, a uzależnieni mają problem z utrzymaniem abstynencji. Tymczasem pacjenci z alkoholowym uszkodzeniem wątroby są w grupie narażonej na wyjątkowo ciężki przebieg choroby COVID-19.

    Z prezentacji, przygotowanej przez dr Annę Zubkiewicz-Zarębską z Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, wynika że czas epidemii wiąże się ze zwiększoną liczbą hospitalizacji pacjentów z chorobami wątroby. Osoby nadużywające alkoholu mają zróżnicowane stopnie uszkodzenia - od stłuszczenia po zapalenie, marskość i w konsekwencji niewydolność narządu, a zarażenie wirusem SARS-CoV-2 dodatkowo pogarsza jego funkcję.

    - Badania wskazują, że u pacjentów z alkoholową chorobą wątroby, dodatkowo cierpiących na COVID-19, śmiertelność wynosiła 18 proc., a u osób z zaawansowaną chorobą wątroby 40 proc. - mówi prof. Elżbieta Poniewierka, kierownik Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

    W przypadku pacjentów z chorobami wątroby związanymi z alkoholem, ważna jest profilaktyka, tj. szczepienia przeciwko grypie i pneumokokom, a w przypadku hospitalizacji wykonanie testu (nawet jeśli nie ma objawów choroby COVID-19) oraz izolacja chorego na tzw. białym oddziale.

    - Niezwykle istotne są też metody leczenia tej grupy pacjentów w przypadku wystąpienia COVID-19 - wyjaśnia dr Anna Zubkiewicz-Zarębska we Wrocławiu. - U osób z chorobą wątroby związaną z alkoholem należy rozważyć stosowanie steroidoterapii, która może zwiększać ryzyko ciężkiego przebiegu zakażenia wirusem SARS-CoV-2, a u osób z marskością narządu, trzeba z kolei niezwykle ostrożnie podchodzić do stosowania leków zwężających naczynia krwionośne, które zwiększają ciśnienie płucne i zmniejszają rzut serca.

    Więcej informacji znajdziecie Państwo w prezentacji
    Choroba wątroby związana z alkoholem w czasie pandemii COVID-19



     
    Sprzęt dla Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK

    Sprzęt dla Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK



    W wideolarygnoskop - nowoczesne urządzenie do szybkiej i bezpiecznej intubacji pacjentów - została doposażona Klinika Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Sprzęt przekazała wrocławska firma WROPAK Halina Młyńska.

    Intubacja polega na umieszczeniu - najczęściej przez jamę ustną - plastikowej rurki w tchawicy pacjenta, którą podłącza się do respiratora lub worka samorozprężalnego. Zabieg ten zapewnia drożność dróg oddechowych i przepływ powietrza do płuc u chorych, którzy nie są w stanie samodzielnie oddychać.

    - Standardowo podczas intubacji korzystamy z laryngoskopu, czyli metalowej lub plastikowej łopatki, która pomaga założyć rurkę. Metoda ta bywa jednak czasochłonna, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z tzw. trudną intubacją - mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

    Tzw. trudna intubacja występuje u pacjentów z odmienną budową anatomiczną np. w obrębie żuchwy, szczękościskiem, małym rozwarciem ust, nietypowym uzębieniem, obrzękiem gardła czy obrażeniami twarzoczaszki. W takiej sytuacji może dojść do powikłań: podrażnienia gardła, uszkodzenia warg, podniebienia, języka, zębów czy urazów krtani i strun głosowych.

    - Wideolarygnoskop minimalizuje ryzyko powikłań oraz ułatwia i przyspiesza intubację, ponieważ jest wyposażony w tor wizyjny z monitorem, na którym w czasie rzeczywistym wyraźnie widzimy nagłośnię oraz anatomię górnych dróg oddechowych - tłumaczy prof. Waldemar Goździk. - Nasz zespół szybkiego reagowania, który zabezpiecza pacjentów w całym szpitalu, w przypadku intubacji pacjenta z SARS-CoV-2 lub resuscytacji, ma zwykle niewiele czasu na udrożnienie dróg oddechowych. Przedłużająca się intubacja może natomiast doprowadzić do niedotlenienia tkanek, a co za tym idzie uszkodzenia mózgu, zatrzymania krążenia czy śmierci. Urządzenie będzie nam więc niezwykle przydatne.

    Co więcej, stosowanie tego typu sprzętu jest rekomendowane przez organizacje ochrony zdrowia w czasie epidemii koronawirusa. Ma on zagwarantować nie tylko bezpieczeństwo pacjentów, ale także personelu medycznego.

    - Chorzy na COVID-19, którzy są leczeni na naszym oddziale, mają zaawansowaną niewydolność oddechową. W ich przypadku każda sekunda przed podłączeniem do respiratora jest na wagę złota - dodaje prof. Waldemar Goździk. - Dodatkowo tradycyjna intubacja odbywa się pod kontrolą wzroku anestezjologa, co wiąże się z bliskością zakażonych wydzielin z jamy ustnej pacjenta. Niezależnie od używanych masek czy przyłbic, narażenie na transmisję wirusa jest wówczas ogromne. Korzystając z wideolaryngoskopu, anestezjolodzy mogą intubować chorego z bezpieczniej odległości.

    - Od miesięcy wszyscy obserwujemy heroiczną pracę lekarzy i składamy im podziękowania - mówi Tomasz Młyński, pełnomocnik firmy WROPAK Halina Młyńska. - Nasza firma szczęśliwie nie ucierpiała przez epidemię i mieliśmy możliwość, aby oprócz słów uznania, pomóc także materialnie. Wsparliśmy szpital sprzętem, którego potrzebował. Wolelibyśmy oczywiście, aby nie było konieczności używania go, ale dopóki jest taka potrzeba, niech służy pacjentom i personelowi medycznemu.

     
    Tytuł Doktora Honoris Causa dla prof. Szepietowskiego

    Tytuł Doktora Honoris Causa dla prof. Szepietowskiego



    Prof. Jacek Szepietowski, kierownik Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Alergologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, otrzymał tytuł Doktora Honoris Causa Caucasus International University w Tbilisi, Gruzja.

    Profesor został doceniony za wybitny wkład w rozwój nauki, edukacji oraz uczelni, która przyznała tytuł. Uroczystość odbyła się 23 grudnia, ale z powodu trwające epidemii, miała charakter online.

     
    Szczepienia przeciwko COVID-19 w USK

    Szczepienia przeciwko COVID-19 w USK



    126 osób zostało dziś zaszczepionych przeciwko COVID-19 w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Wśród osób, które otrzymały szczepionkę, był prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego, dr Piotr Pobrotyn, dyrektor szpitala oraz kierownicy i pracownicy klinik.

    - Zaszczepiłem się jako lekarz, w trosce o zdrowie pacjentów, z myślą o bezpieczeństwie swoim i swoich bliskich; w obecnej sytuacji uważam szczepienie za absolutną konieczność, bez tego z epidemią będziemy borykać się przez lata - mówi prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego oraz kierownik Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

    Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest jednym z 73 szpitali w kraju, do których trafiła pierwsza partia szczepionek. 10 tys. sztuk preparatu firm Pfizer i BioNTech, zatwierdzonych przez Europejską Agencję Leków, dotarło do Polski w sobotę. Szczepienia odbywają się w klinikach na tzw. kampusie Curie-Skłodowskiej oraz w szpitalu przy ul. Borowskiej, gdzie zorganizowano lekarskie gabinety kwalifikacyjne, punkty szczepień oraz miejsca do obserwacji pacjentów po podaniu preparatu.

    - W ramach pierwszej dostawy, która rozpoczęła się w niedzielę rano otrzymaliśmy 450 dawek szczepionki - mówi Barbara Korzeniowska, wicedyrektor ds. lecznictwa otwartego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Okres przydatności preparatu, po rozmrożeniu, wynosi pięć dni, mamy więc czas do czwartku, aby podać go kolejnym 324 osobom.

    Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest też jednym z 509 tzw. szpital węzłowych w całej Polsce. Oznacza to, że w terminie zerowym oprócz swoich pracowników, będzie szczepił również zatrudnionych w innych jednostkach ochrony zdrowia. Jak dotąd zainteresowanie wyraziło 2,5 tys. pracowników etatowych placówki (65 proc. załogi) oraz dziesięć tysięcy osób z zewnątrz, czyli innych szpitali, przychodni, aptek, jak również pracownicy i studenci Uniwersytetu Medycznego

    - Mamy dużo zgłoszeń od personelu medycznego, zwłaszcza z tych oddziałów, na które przyjmowani są pacjenci zarażeni wirusem SARS-CoV-2. Ci pracownicy mają świadomość, jak ważne są szczepienia, bo na co dzień widzą chorych z ciężkim przebiegiem COVID-19, którzy walczą o oddech pod respiratorami i czasem tę walkę przegrywają, ponieważ medycyna okazuje się bezradna - tłumaczy dr Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Widzą też młodych ludzi z koronawirusem, bez chorób współistniejących, których płuca z godziny na godzinę odmawiają posłuszeństwa albo takich, którzy COVID-19 przeszli spokojnie, ale występują u nich groźne dla zdrowia powikłania.

    Liczba zainteresowanych szczepieniami prawdopodobnie jeszcze się zmieni, ponieważ ostateczny termin zgłoszeń mija w poniedziałek, a szpital cały czas prowadzi kampanię informacyjną, aby zachęcić niezdecydowanych. Część osób na razie się nie zgłosiła, ponieważ przeszli już COVID-19, zapisali się w innych punktach albo byli nieobecni z powodu zarażenia koronawirusem czy przedświątecznych urlopów.

     
    Sprzęt komputerowy dla USK

    Sprzęt komputerowy dla USK



    Piętnaście laptopów otrzymał Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu od WP.pl. Sprzęt został przekazany do punktów szczepień przeciwko COVID-19, gdzie służy w rejestracjach oraz gabinetach lekarskich.

    - Czas epidemii wiąże się z mnóstwem nieplanowanych wydatków, dlatego jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim darczyńcom, którzy nas wspierają - mówi dr Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

    Oprócz 15 laptopów od WP.pl, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu otrzymał sześć takich samych urządzeń od Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. oraz komputer od firmy Osadkowski-Cebulski sp. z o. o. z Legnicy.

    Z przekazanego sprzętu korzystają m.in. pracownicy punktów szczepień oraz Laboratorium Biologii Molekularnej, którzy przez cały tydzień i całą dobę wykonują pacjentom i pracownikom szpitala testy na obecność wirusa SARS-CoV-2.

     
    Pocztowy Dar

    Pocztowy Dar


    Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu uzyskał dofinansowanie Fundacji Pocztowy "Dar" z siedzibą w Warszawie przy ul. Rodziny Hiszpańskich 8 w kwocie 10 000 zł - z przeznaczeniem na wsparcie w walce ze stanem epidemicznym wywołanym rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS - CoV-2, w szczególności na zakup niezbędnych artykułów i sprzętu związanych z przeciwdziałaniem epidemii COVID-19.

     
    Nasz profesor w gronie "30 Kreatywnych Wrocławia"

    Nasz profesor w gronie "30 Kreatywnych Wrocławia"



    Prof. Krzysztof Kałwak, zastępca kierownika Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, został laureatem VI edycji projektu "30 Kreatywnych Wrocławia". Wyróżnienie otrzymali także studenci - wolontariusze Uniwersytetu Medycznego.

    "30 Kreatywnych Wrocławia" to projekt Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej oraz portalu wroclaw.pl. Pomysłodawcy plebiscytu już od sześciu lat nagradzają wyjątkowych mieszkańców stolicy Dolnego Śląska, którzy angażują się w życie miasta - tu działają, pracują i rozwijają swoje talenty. Laureaci wybierani są w czterech kategoriach: nauka, biznes, kultura/sztuka/dizajn oraz społeczeństwo/miasto.

    Prof. Krzysztof Kałwak - specjalista transplantologii klinicznej, immunologii klinicznej, pediatrii, onkologii i hematologii dziecięcej. W Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK od 1995 r. Nagrodzony w kategorii "nauka". Profesor zainicjował i pilotował proces certyfikacji, potwierdzający że Przylądek Nadziei jest gotowy, aby leczyć pacjentów pediatrycznych przy pomocy CART-T. To nowoczesna terapia genowa, stosowana u chorych na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Pierwszym dzieckiem, u którego wykorzystano ją w klinice przy ul. Borowskiej, jest Olek.

    - Od ośmiu miesięcy Olek jest w domu, bez objawów ubocznych, a od czerwca nie ma w jego organizmie nawet najmniejszego śladu po białaczce - mówi prof. Krzysztof Kałwak.

    Na początki listopada terapii został poddany 11-letni Krzyś, a pod koniec miesiąca 7-letnia Mia. W przypadku całej trójki wcześniejsze metody terapeutyczne nie przyniosły oczekiwanych efektów.

    - Technologia CAR-T ma wysoką skuteczność Całkowitą remisję choroby odnotowano u ponad 80 proc. pacjentów, u których ją zastosowano - dodaje prof. Krzysztof Kałwak i ocenia, że każdego roku w Polsce jest około 15 dzieci, które kwalifikują się do leczenia metodą CAR-T.

    W gronie "30 Kreatywnych Wrocławia" znaleźli się także studenci - wolontariusze z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, którzy wspierali placówki medyczne w czasie pierwszej fali epidemii koronawirusa (w tym także Uniwersytecki Szpital Kliniczny). Pracowali m.in. na triażu, czyli w punkcie, do którego w pierwszej kolejności trafiali pacjenci. Sprawdzali tam temperaturę, wypełniali ankiety, zbierali podstawowe dane. Studenci starszych roczników pomagali także na oddziałach przy pielęgnacji chorych oraz uzupełnianiu dokumentacji.

    - Chęć niesienia pomocy to była inicjatywa studentów, nikt z uczelni ich do tego nie namawiał, ani nie przymuszał. Zgłosili się do ciężkiej i niebezpiecznej pracy z wewnętrznej potrzeby, z poczucia obowiązku - mówi prof. Iwona Bil-Lula, pełnomocniczka rektora Uniwersytetu Medycznego ds. wolontariatu studenckiego. - O tym, co zrobili, trzeba głośno mówić i chwalić ich za ogrom pracy, zaangażowanie i pomysłowość.



    Oprac. na podstawie strony 30 Kreatywnych Wrocławia.


    Fot. Tomasz Hołod

    Fot. Archiwum studentów

     
    Żałobne posiedzenie Senatu UMW

    Żałobne posiedzenie Senatu UMW



    W środę, 16 grudnia, o godz. 8.45 rozpocznie się żałobne, otwarte dla wszystkich, posiedzenie Senatu Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, poświęcone pamięci Profesora Piotra Szybera. Spotkanie odbędzie się w sali nr 209-210 Centrum Naukowej Informacji Medycznej przy ul. Marcinkowskiego 2-6.
     
    << Początek < Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Następna > Ostatnie >>

    Strona 10 z 20

    Shock Team

    Internetowe Konto Pacjenta

    Wyniki Laboratoryjne

    Portal Pacjenta

    Odwołanie wizyty

    1.jpg

    Sieć kardiologiczna

    1.jpg

    Dobry Posiłek

    logo.jpg

    Konsultacje anestezjologiczne

    konsultacje.jpg

    Wykrywanie wad rozwojowych

    UCCR.jpg

    Centrum Robotyki

    centrum_robotyki.jpg

    Badanie opinii pacjentów

    nowe.jpg

    Studenci materiały szkoleniowe

    nowe.jpg

    Wolontariusze materiały szkoleniowe

    kopia.jpg

    Medycyna Nuklearna

     

    Unicef

    Informacja dla obywateli Ukrainy



    USK pomaga Ukrainie



    Obraz_420.jpg