Biuro Prasowe - tel. 71 733 10 52; Rzecznik Prasowy – tel. 71 733 10 55, rzecznik@usk.wroc.pl
Nowe metody leczenia w Centrum Chorób Serca

Nowe metody leczenia w Centrum Chorób Serca

 

Nową metodę leczenia pacjentów, wdrażają w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, lekarze z Centrum Chorób Serca. Dzięki pompie Impella, mogą odciążyć i wspomóc pracę serca u chorych, którzy doznali wstrząsu kardiogennego. Wstrząs jest jednym z najgroźniejszych powikłań po zawale serca.

O wstrząsie kardiogennym mówimy, gdy serce nie jest w stanie samodzielnie pompować tyle krwi, ile potrzebuje organizm.
- Impella jest w tym przypadku o tyle skuteczna, że przejmuje funkcję osłabionego mięśnia i mechanicznie tłoczy krew do aorty, a następnie całego układu krwionośnego. Wydajność pompy wynosi do 4-5 litrów na minutę, a więc tyle, ile naturalny rzut zdrowego serca - mówi dr hab. Wiktor Kuliczkowski, kierownik Pracowni Hemodynamiki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Urządzenie wprowadzane jest do lewej komory serca przezskórnie - poprzez tętnicę udową. Dzięki jego obecności, lekarze mogą skupić się na ratowaniu zdrowia i życia pacjenta z wstrząsem kardiogennym, bez obaw o nagłe ustanie akcji serca. Pompa sprawdza się również podczas obarczonych wysokim ryzykiem zabiegów angioplastyki, kiedy serce jest na tyle słabe, że jakiekolwiek próby naprawy, zaopatrujących je w krew naczyń wieńcowych - bez wsparcia na przykład pompą Impella - wiąże się z bardzo wysokim ryzykiem zatrzymania krążenia i zgonu.

Drugą nowością w Centrum Chorób Serca USK są okludery (zatyczki) do uszka lewego przedsionka serca o nazwie "Watchman FLEX" firmy Boston Scientific.
- Jest to druga generacja, wszczepianych już od dawna w naszym szpitalu, zatyczek tej firmy. Dzięki wprowadzonym ulepszeniom są one jednak prostsze i szybsze w użyciu. Pozwalają również na zamknięcie uszek lewego przedsionka o różnej anatomii - wyjaśnia dr hab. Wiktor Kuliczkowski.

Zamykanie uszka to zabieg wykonywany u pewnej, szczególnej grupy pacjentów z migotaniem przedsionków. Osoby z tym rodzajem arytmii narażone są na powstanie w sercu skrzepliny, która przemieszczając się z prądem krwi, może wywołać niedokrwienie, skutkujące najczęściej udarem mózgu. Szacuje się, że co piąty udar niedokrwienny powstaje właśnie na skutek migotania przedsionków.

- Aby zapobiec temu powikłaniu stosujemy u pacjentów leczenie przeciwzakrzepowe. Niestety u części z nich dochodzi do krwawień, często zagrażających życiu. W takiej sytuacji zmuszeni jesteśmy przerwać leczenie przeciwzakrzepowe, przez co ponownie wzrasta ryzyko udaru mózgu - tłumaczy dr hab. Wiktor Kuliczkowski. - Okluder uszka lewego przedsionka jest więc przeznaczony właśnie dla tych pacjentów, którzy wymagają leczenia przeciwzakrzepowego w przebiegu migotania przedsionków, ale nie mogą go przyjmować z powodu przebytych krwawień.

fot. USK we Wrocławiu/materiały prasowe
 
System do operacji tarczycy

Chirurdzy testują system do operacji tarczycy

 

Pierwszy na Dolnym Śląsku zabieg usunięcia gruczolaka przytarczyc - przy użyciu systemu obrazowania śródoperacyjnego - wykonali lekarze z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Małoinwazyjnej i Endokrynologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Ten nowoczesny sprzęt pozwala zminimalizować ryzyko poważnych powikłań operacji tarczycy - zwłaszcza tych, podczas których gruczoł musi być całkowicie usunięty z powodu zmian nowotworowych.

 

- Choroby tarczycy są jednymi z najczęściej występujących schorzeń endokrynologicznych - mówi prof. Jerzy Rudnicki, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej, Małoinwazyjnej i Endokrynologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Wiele z nich udaje się zwalczyć za pomocą farmakoterapii, jednak niektóre wymagają leczenia operacyjnego. Coraz częściej pacjenci poddawani są operacjom radyklanym, czyli całkowitemu usunięciu gruczołu z powodu raka tarczycy. Liczba takich zabiegów z roku na rok rośnie i obecnie w Polsce wykonuje się ich około 4 tysięcy rocznie. Każdy z takich zabiegów obarczony jest ryzykiem poważnych powikłań ze względu na gruczoły przytarczyczne.

 

- Gruczoły umiejscowione są bowiem na tylnej powierzchni tarczycy - wyjaśnia dr hab. Paweł Domosławski, zastępca kierownika Kliniki Chirurgii Ogólnej, Małoinwazyjnej i Endokrynologicznej. - Mają postać maleńkich ziarenek, bardzo podobnych do występującej w tym samym miejscu tkanki tłuszczowej. Potrafią też wtopić się w miąższ gruczołu tłuszczowego, co może skutkować ich niezamierzonym usunięciem podczas operacji. Nie wynika to z braku umiejętności chirurgicznych, ale z ich skomplikowanej lokalizacji i struktury - dodaje.

 

Występująca po radykalnych zabiegach usunięcia tarczycy, pooperacyjna niedoczynność przytarczyc jest niebezpieczna dla zdrowia pacjenta. Mniejsza ilość produkowanego przez nie parathormonu (hormonu PTH), skutkuje zmniejszeniem stężenia wapnia, które odpowiada m.in. za proces krzepnięcia krwi, regulację ciśnienia i pracę serca, prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego oraz mięśniowego. Brak pierwiastka wywołuje też objawy tzw. tężyczki.

 

- Niezamierzonemu usunięciu gruczołów przytarczycznych może zapobiec system obrazowania śródoperacyjnego, który testujemy właśnie, dzięki uprzejmości firmy Inomed. Zastosowane w kamerze światło podczerwieni z autofluorescencją, podczas zabiegu identyfikuje i lokalizuje przytarczyce, podświetlając je na biało - tłumaczy dr hab. Paweł Domosławski. - Istnieje też możliwość sprawdzenia, już po operacji, czy w usuniętej tkance tarczycy nie znajdują się wycięte przypadkowo gruczoły przytarczyczne. A jeśli tak się stanie, można je wszczepić do mięśni szyi pacjenta, aby ponownie podjęły swoją funkcję w okresie pooperacyjnym.

 

System obrazowania śródoperacyjnego sprawdza się także w przypadku gruczolaków przytarczyc, występujących w schorzeniu pierwotnej nadczynności przytarczyc oraz łagodnych gruczolaków, produkujących nadmiernie hormon PTH, co prowadzi do podwyższenia stężenia wapnia, sprzyjającego osteoporozie czy kamicy nerkowej. Pierwszy na Dolnym Śląsku zabieg operacyjny usunięcia gruczolaka przytarczyc przy użyciu systemu obrazowania śródoperacyjnego przeprowadzili chirurdzy z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Małoinwazyjnej i Endokrynologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

 

- Jedynym sposobem leczenia tego schorzenia jest operacyjne usunięcie gruczolaka, ale zdarza się, że udaje się to dopiero podczas kolejnego zabiegu, bo jak wspomniałem, znalezienie gruczołu przytarczycznego, jest niezwykle trudne. Czasami usunięta tkanka okazuje się być niewłaściwym gruczolakiem i pacjent wymaga powtórnej operacji. Użycie systemu obrazowania pozwoliło nam od razu wykryć i skutecznie usunąć gruczolaka - mówi dr hab. Paweł Domosławski. - Także w przypadkach całkowitego usunięcia tarczycy przy pomocy tego systemu, pooperacyjne testy laboratoryjne nie wskazały obecności tężyczki.

 

Urządzenie do obrazowania z powodzeniem jest wykorzystywane również podczas zabiegów zespoleń jelitowych. - Po podaniu specjalnego barwnika, który zostaje rozprowadzony przez naczynia krwionośne, można ocenić, czy ukrwienie zespolenia jest prawidłowe. System może służyć także do rozpoznania pierwszego węzła chłonnego, tzw. węzła wartownika podczas zabiegów operacyjnych z powodu nowotworu - dodaje dr hab. Paweł Domosławski.

 

Udostępniony Klinice Chirurgii Ogólnej, Małoinwazyjnej i Endokrynologicznej sprzęt okazał się na tyle skuteczny i potrzebny, że lekarze starają się teraz pozyskać środki na zakup urządzenia, które byłoby na stanie Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

 

fot. USK Wrocław

 

 
Pierwsze efekty terapii chorych na COVID-19 osoczem ozdrowieńców

Pierwsze efekty terapii chorych na COVID-19 osoczem ozdrowieńców

 

(Wrocław, 14.07.20) Pierwsze na świecie duże badanie kliniczne, dokumentujące skuteczność stosowania osocza w leczeniu chorych z COVID-19 w populacji europejskiej, rozpoczęło się pod koniec kwietnia br. we Wrocławiu. Mamy już pierwsze wyniki badań. Osocze podano 25 chorym, hospitalizowanym w szpitalach jednoimiennych we Wrocławiu, Bolesławcu i Wałbrzychu. Wstępne obserwacje są obiecujące. U 65 proc. pacjentów po kilku - kilkunastu dniach od pierwszego podania - nastąpiła wyraźna poprawa parametrów oddechowych. Chorzy nie wymagali dalszej hospitalizacji. U pozostałych nie było odpowiedzi na leczenie i nie zmieniła tego druga dawka osocza.

Osocze ozdrowieńców na początku maja podano pierwszym pacjentom leczonym we Wrocławiu i Bolesławcu, a chęć przystąpienia do terapii deklarują kolejne dolnośląskie szpitale jednoimienne.

Projekt pt. „Zastosowanie osocza ozdrowieńców w terapii chorych na COVID-19 wraz z metabolomiczną i laboratoryjną oceną postępu terapii osoczem” realizują naukowcy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (pod kierownictwem prof. dr hab. Grzegorza Mazura) we współpracy z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym we Wrocławiu, Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego oraz Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Badanie finansuje Agencja Badań Medycznych.

– To bardzo bezpieczna procedura – podkreśla prof. Grzegorz Mazur z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Co ważne, do projektu mogą się zgłosić nie tylko osoby, u których koronawirusa potwierdzono, ale też takie, które – na podstawie objawów - podejrzewają, że go przeszły. W ramach przygotowania do badania zrobione zostaną odpowiednie testy, które te podejrzenia zweryfikują.

– Wygląda na to, że jeśli ta metoda ma działać, to działa od razu – dodaje dr Jarosław Dybko, lekarz koordynujący projekt z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zawodowych, Nadciśnienia Tętniczego i Onkologii Klinicznej USK. - Na tym etapie badań nie jest to jednak jeszcze wniosek naukowy, tylko przypuszczenie, wymagające potwierdzenia na większej liczbie pacjentów.

Dotychczasowe wrocławskie badania potwierdzają także już wcześniej zaobserwowany fakt, że część ozdrowieńców ma znikomą ilość przeciwciał antySARS-CoV-2. Spośród tych, którzy zgłosili się do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu jako dawcy, liczba ta szacowana jest na ok. 20-25 proc. To nic nowego, odpowiedź immunologiczna w przypadku zakażenia innymi wirusami także jest zróżnicowana. Z przyczyn oczywistych niska ilość przeciwciał dyskwalifikuje takie osoby jako dawców. Czy to oznacza, że sami także mogą ponownie zachorować? To zagadnienie także musi być jeszcze zbadane.

– Opisano już przypadki powtórnych zakażeń koronawirusem, ale wciąż mamy za mało danych – uważa dr Jarosław Dybko. – Nabywanie odporności nie zależy wyłącznie od produkcji przeciwciał, jest jeszcze odporność komórkowa, w tym pamięć limfocytów T. Znaczenie w budowaniu trwałej odporności ma także mutagenność wirusa Sars-Cov-2, której jeszcze nie znamy.

Zdaniem lekarza, nie można też udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy ilość przeciwciał we krwi ozdrowieńców ma związek z przebiegiem choroby. Pojawiają się wprawdzie tezy, że im cięższy przebieg kliniczny zakażenia, tym więcej przeciwciał w surowicy, ale w przypadku nowego koronawirusa nie ma na to potwierdzenia. Wrocławski projekt ma dostarczyć dowodów: badania serologiczne z oznaczeniem przeciwciał przeprowadzane są u pacjentów przed podaniem osocza. A przecież każdy z nich, kiedy wyzdrowieje, jest potencjalnym dawcą. Ostateczne wnioski z programu będą znane pod koniec przyszłego roku.

Terapią w ramach badania ma zostać objętych 300 pacjentów z określonym ciężkim przebiegiem COVID-19, ale mamy ściśle określone cele naukowe – tłumaczy dr Jarosław Dybko. – Chociaż immunoprofilaktyka bierna jest metodą znaną od lat, w przypadku jej stosowania w COVID-19, wciąż niewiele o niej wiemy.

Jak na razie nie opracowano ani szczepionki przeciwko zakażeniu SARS-COV-2, ani kuracji przeciwwirusowej, dlatego leczenie osoczem staje się jedną z ważniejszych strategii leczniczych, łatwo dostępną i w zasadzie pozbawioną poważniejszych działań niepożądanych.

 
Implanty słuchowe

Wrocław, 7 lipca 2020 r.

Informacja prasowa.

 

Informacja prasowa Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu - mimo trwającej pandemii - wznowił operacje implantów słuchowych. W poniedziałek (6 lipca) wszczepiono implanty 4 pacjentom. W zabiegach uczestniczył prof. Henryk Skarżyński, światowej sławy otochirurg, dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach.

 

- Wrocławski szpital kliniczny ma młody i dynamiczny zespół, który chce realizować ambitny program dotyczący szeroko rozumianej głuchoty i innych zaburzeń słuchu - stwierdził prof. Henryk Skarżyński. - Ten zespół, dzięki swojemu zaangażowaniu oraz wsparciu dyrekcji szpitala i władz uczelni, niedługo będzie w polskiej czołówce.

 

Szpital przy ul. Borowskiej - jako jedyny publiczny ośrodek na Dolnym Śląsku - pomaga pacjentom z głębokim niedosłuchem, dając im szanse na normalne życie. To ważne dla mieszkańców regionu, bo implanty słuchowe wszczepia w Polsce tylko 14 ośrodków. W całej Polsce rocznie wykonuje się ok. 800 takich operacji.

 

- Podczas epidemii COVID-19 przyjmowaliśmy przede wszystkim pacjentów z nagłym pogorszeniem zdrowia czy chorobą nowotworową - mówi prof. Tomasz Zatoński, kierownik kliniki. - Teraz możemy ponownie przyjmować pozostałych pacjentów, zarówno dorosłych, jak i dzieci z niedosłuchem.

 

Szpital zajmuje się nie tylko wszczepianiem implantów, ale także rehabilitacją pacjentów po zabiegach, w której uczestniczą specjaliści różnych dziedzin (otolaryngolog, logopeda, surdologopeda, psycholog, neurolog i inżynier kliniczny).

 

- Bez wielomiesięcznej rehabilitacji nie bylibyśmy w stanie skutecznie wprowadzić osoby niedosłyszącej w świat dźwięków - tłumaczy dr hab. Marcin Frączek, zastępca kierownika kliniki i dodaje, że korzyści z wszczepienia implantu, zwłaszcza u dzieci przed 12-18 miesiącem życia, są spektakularne. Rozwój takiego dziecka praktycznie nie różni się od rozwoju dzieci prawidłowo słyszących: - Dlatego tak ważna jest wczesna diagnostyka słuchu, tzw. screening noworodków, a następnie pokierowanie dziecka do właściwego ośrodka, takiego jak nasz, gdzie po wykonaniu badań audiologicznych, możemy jak najszybciej zastosować aparat słuchowy albo, jeśli będzie taka potrzeba, implant ślimakowy.

 

W przypadku osób dorosłych wszczepienie implantu znacznie poprawia jakość życia i zapobiega wykluczeniu społecznemu. Jak podkreślił prof. Henryk Skarżyński zaburzenia słuchu są obecnie coraz poważniejszym problemem, który dotyka co 5-6 dziecko, co trzecią osobę dorosłą oraz 75 proc. seniorów.

 

Implant słuchowy to jedyna na świecie elektroniczna proteza zmysłu, którą wymyśliła ludzkość. Urządzenie składa się z dwóch części: wewnętrznej z wszczepioną do ucha wewnętrznego elektrodą oraz zewnętrznej - procesora mowy, który pacjent nosi za uchem. Wyglądem implant przypomina aparat słuchowy, jednak jego możliwości są znacznie większe i stosuje się go w sytuacjach, kiedy niedosłuch jest tak głęboki, że aparaty słuchowe już nie pomagają.

 

Do pierwszej operacji wszczepienia implantu ślimakowego w Polsce doszło prawie 30 lat temu. Dzisiaj z urządzeń korzysta ponad 10 tys. polskich pacjentów. Niedosłuch - według raportów WHO - staje się chorobą cywilizacyjną i dotyczy w tej chwili ponad 5 mln osób w Polsce.

 

Pacjentom głuchym i niedosłyszącym, poza implantami ślimakowym, wrocławski szpital jest w stanie zaproponować inne najnowocześniejsze zdobycze techniki, takie jak m.in. implanty przewodzące dźwięk w kościach czaszki lub aktywne protezy ucha środkowego, wzmacniające ruchomość kosteczek słuchowych.

 

fot operacyjne. Tomasz Golla

fot. portretowe USK we Wrocławiu

 
Sukces terapii CAR-T w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu

Sukces terapii CAR-T w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu



(Wrocław, 6 lipca 2020 r.)

11-latek - po siedmiu latach nieskutecznego leczenia białaczki - wreszcie bez obecności komórek nowotworowych, dzięki nowatorskiej terapii CAR-T zastosowanej w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK.

W 2019 r. Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Przylądek Nadziei Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) przeszła proces certyfikacji, potwierdzający gotowość do leczenia terapią genową CAR-T pacjentów pediatrycznych, zmagających się z oporną lub nawrotową ostrą białaczką limfoblastyczną (ALL). W ok. 15 proc. przypadków tego podtypu białaczki, po transplantacji szpiku lub w drugiej bądź kolejnej linii leczenia, następuje nawrót choroby. Wysoką skuteczność w leczeniu tej grupy pacjentów wykazuje terapia genowa CAR-T. Przylądek Nadziei USK jest pierwszą i jedyną kliniką w Polsce certyfikowaną do stosowania terapii CAR-T u dzieci i młodych dorosłych z ostrą białaczką limfoblastyczną.
– Większość pacjentów, chorych na ostrą białaczkę limfoblastyczną, dobrze odpowiada na leczenie konwencjonalne, jednak u części z nich, wykazujących cechy złego rokowania, wznowy następują szybko – mówi prof. Bernarda Kazanowska, zastępca kierownika Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu. - Dla około 15-20 dzieci rocznie nie mamy w tym momencie żadnych rozwiązań terapeutycznych, które dawałyby szansę na wyleczenie. Metoda CAR-T jest dla nich bez wątpienia nadzieją. 
Komórki CAR-T zostały po raz pierwszy zastosowane u 11-letniego chłopca, zmagającego się z białaczką od siedmiu lat. Przez ten okres otrzymał on wszelkie możliwe formy terapii, w tym dwie allogeniczne transplantacje komórek krwiotwórczych od dwóch różnych dawców.
- Mimo zastosowanego leczenia białaczka ciągle nawracała i w 2019 roku większość lekarzy nie widziała już nadziei na uratowanie chłopca – mówi prof. Krzysztof Kałwak z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu. – My byliśmy jednak zdeterminowani i po uzyskaniu certyfikacji ośrodka wykonaliśmy leukaferezę u dziecka, uzyskując odpowiednią liczbę limfocytów T, które to zostały potem zmodyfikowane genetycznie w laboratorium w USA.

Wyposażone w narzędzia do celowanego zabijania komórek białaczkowych limfocyty T dotarły do Wrocławia z USA i zostały przeszczepione 3 marca br.
- Po przeszczepie nie zaobserwowaliśmy żadnych istotnych powikłań immunologicznych ani neurologicznych i mogliśmy wypisać chłopca do domu jeszcze przed ogłoszeniem epidemii COVID-19 – mówi prof. Krzysztof Kałwak. - W pierwszych dwóch miesiącach po podaniu obserwowaliśmy zmniejszanie się choroby resztkowej, ale wciąż komórki białaczkowe były obecne. Teraz mamy wreszcie długo wyczekiwane „zero” z czułością do 10-5. Nie mamy stuprocentowej gwarancji, że efekt będzie trwały, jednak na razie ma niewykrywalną chorobę resztkową i po raz pierwszy od 7 lat dziecko, jego rodzice i my, lekarze możemy odetchnąć z ulgą: „niemożliwe stało się możliwe…”.
Leczenie zostało sfinansowane dzięki wspólnej akcji Fundacji na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową oraz Fundacji Siepomaga.
- Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu jest miejscem na innowacyjne działania – mówi Piotr Ponikowski, p.o. rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Zależy nam na tym żeby naukowcy, wspólnie z klinicystami, robili milowe kroki w medycynie. Liczę, że wkrótce na naszej uczelni będziemy mogli, w ramach grantu Agencji Badań Medycznych, rozpocząć program, który umożliwi produkcję własnych komórek CAR-T. Szacuje się jednak, że czas na wyprodukowanie „polskich CAR-T” to ok. 3 lata. To minimum, bo technologię trzeba wyprodukować, a potem sprawdzić w badaniach klinicznych, czy jest skuteczna i bezpieczna.
- Chciałbym, żeby szansę na życie miał nie tylko Olek, ale też inne dzieci – mówi Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. - Do wyprodukowania „polskich CAR-T” trzeba znaleźć sposób na finansowanie pomostowe dla pacjentów, którzy już dziś takiego leczenia potrzebują. Razem z rektorem Uniwersytetu Medycznego prowadzimy rozmowy na ten temat z przedstawicielami resortu zdrowia i mamy nadzieję, że dla dobra dzieci szybko zostanie osiągnięty kompromis.


Jak działa terapia CAR-T?
Jak w praktyce działa mechanizm terapii CAR-T? W specjalistycznym procesie filtrowania krwi (leukaferaza) izolowane są z niej leukocyty, w tym limfocyty T. Następnie są one zamrażane i przekazywane do laboratorium w celu modyfikacji. Przy pomocy wektora wirusowego limfocyty T zostają genetycznie zaprogramowane tak, aby rozpoznawały komórki nowotworu. Następnie nowo utworzone komórki CAR-T ulegają namnażaniu i trafiają z powrotem do krwi pacjenta. Tak zaprogramowane komórki CAR-T są w stanie rozpoznać komórki nowotworowe, przyłączyć się do nich i aktywnie je zniszczyć.


Ostra białaczka limfoblastyczna (ALL)
Ostra białaczka limfoblastyczna to najczęstszy nowotwór u dzieci i jednocześnie najczęstsza z białaczek dotykająca pacjentów pediatrycznych. ALL to nowotwór limfocytów, czyli białych krwinek, zaangażowanych w funkcjonowanie systemu odpornościowego organizmu. Choroba postępuje szybko i wymaga wdrożenia natychmiastowego leczenia. Szacuje się, że ok. 85 proc. dzieci dotkniętych ALL osiąga remisję po leczeniu indukcyjnym, natomiast u ok. 15 proc. po transplantacji szpiku lub w drugim bądź kolejnym rzucie leczenia – następuje nawrót choroby. Rokowania pacjentów z nawrotem ALL są złe, pomimo stosowania leczenia systemowego, jak chemioterapia, radioterapia, terapia celowana czy przeszczep komórek macierzystych – wskaźnik przeżycia w tej grupie chorych jest niski.


Zdjęcia do pobrania i info pras.:
https://we.tl/t-Bjw9WJTG9b
Film:
https://we.tl/t-4VAbrRkcdu
Surówka tv:
https://drive.google.com/open?id=1F09afS7Qh63UsoB9oKtHp8_2oklbDK9x


 
USK otrzymał nowoczesny respirator

USK otrzymał nowoczesny respirator


Kolejny, nowoczesny respirator, który będzie służył pacjentom oddziału intensywnej terapii, pozyskał Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu. Sprzęt przekazała firma Cornerstone Partners.

Respirator GE Healthcare Carescape R860 to jeden z najbardziej innowacyjnych modeli dostępnych aktualnie na rynku, służący ratowaniu zdrowia i życia pacjentów z ciężką niewydolnością oddechową. Obecnie wrocławski szpital kliniczny ma prawie sto respiratorów (w tym siedem od darczyńców), różnej klasy, w różnym wieku i różnym stopniu nowoczesności.

- Tak wysokiej klasy respiratorów, jak ten, który przekazali nam Cornerstone Partners, mamy tylko kilka, ale każdy sprzęt, jaki otrzymujemy, jest niezwykle cennym darem, za który jesteśmy wdzięczni - mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK. - Teraz, oprócz respiratorów, staramy się pozyskać bronchofiberoskopy, niezbędne do diagnostyki dróg oddechowych.

Przemysław Krych, założyciel Cornerstone Partners tłumaczy, że firma zdecydowała się wesprzeć wrocławski szpital, jako jeden z kluczowych w walce z COVID-19. - Są takie sytuacje, kiedy trzeba pomagać i słowo „solidarność” zamienić w czyny. Takie podejście jest zakodowane w każdej firmie, jaką stworzyłem. W tym przypadku również moi współpracownicy partycypowali w tej darowiźnie własnymi pieniędzmi. Jestem z nich dumny - dodaje Krych.

Cornerstone Partners to wiodąca w Europie Środkowo-Wschodniej firma, której celem jest wyszukiwanie potencjalnych okazji inwestycyjnych, mających pozytywny wpływ na gospodarkę, a także dających długoterminowe zyski inwestorom z branży nieruchomości, outsourcingu IT, operatorów kablowych, energii odnawialnej, medycznej oraz usług finansowych.

 
Nagrody Wrocławia dla naszych profesorów

Nagrody Wrocławia dla naszych profesorów


Prof. Alicja Chybicka i prof. Piotr Szyber zostali uhonorowani „Nagrodami Wrocławia 2020”, przyznawanymi przez Radę Miejską Wrocławia.

Nagrody wręczane są przez wrocławski samorząd od 1993 r. wybitnym postaciom i instytucjom za całokształt ich pracy na rzecz miasta. W uzasadnieniu rajcy miejscy napisali:

Alicji Chybickiej – „profesor nauk medycznych, autorytetowi w dziedzinie pediatrii, transplantacji szpiku, onkologii i hematologii dziecięcej, za stworzenie we Wrocławiu wiodącego w Polsce ośrodka onkologii dziecięcej”

Piotrowi Szyberowi – „profesorowi nauk medycznych, byłemu wieloletniemu kierownikowi Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu, za osiągnięcia w dziedzinie transplantologii”.

Oprócz wybitnych naukowców, związanych z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym im. Jana Mikuliczem-Radeckiego, wyróżnienia otrzymali: aktor Bogusław Danielewski, prof. Marcin Drąg z Politechniki Wrocławskiej oraz Wrocławskie Stowarzyszenie Fortyfikacyjne. Wszystkim laureatom serdecznie gratulujemy.

Nagrody wręczane były dotąd przy okazji Święta Wrocławia, obchodzonego 24 czerwca – tego samego dnia, kiedy w kościele katolickim przypada wspomnienie św. Jana Chrzciciela, patrona archidiecezji i katedry wrocławskiej, którego wizerunek znajduje się także w jednym z pól herbu Wrocławia. W tym roku, z powodu epidemii koronawirusa, uroczystości się nie odbyły. Imprezy wraz z oficjalnym wręczeniem nagród - jeśli sytuacja epidemiologiczna pozwoli - zostaną przeniesione na wrzesień.

 
Super Talent

Super talent w Medycynie 2020


Po raz kolejny możemy pochwalić się sukcesem pracowników Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Dr hab. Piotr Donizy z Zakładu Patomorfologii USK został finalistą konkursu Supertalenty w Medycynie 2020 organizowanego przez redakcję Puls Medycyny, zajmując 4 miejsce.

Jak podkreślają pomysłodawcy ideą przewodnią organizowanego od 2012 r. konkursu Supertalenty w Medycynie jest wyróżnienie liderów młodego pokolenia lekarzy, którzy dzięki swojej wiedzy, umiejętnościom i predyspozycjom będą nadawać ton polskiej medycynie i systemowi ochronie zdrowia w najbliższych latach. Laureatów tegorocznej edycji wyłoniła kapituła składająca się z 10 specjalistów różnych dziedzin medycyny.

Kandydaci do tytułu Supertalenty w Medycynie byli oceniani w trzech kategoriach:
• osiągnięcia naukowe (m.in. granty, stypendia, publikacje, nagrody);
• zaangażowanie w działalność w przestrzeni publicznej (m.in. działalność charytatywna, związkowa, w stowarzyszeniach);
• perspektywy dalszego rozwoju (szanse na wpływy w polskiej medycynie i ochronie zdrowia w najbliższych latach).

Oto finałowa dziesiątka (a właściwie jedenastka, ponieważ głosami
kapituły na 8. miejscu znalazło się dwóch lekarzy) tegorocznej edycji konkursu:
1. Dr hab. n. med. i n. o zdr. Paweł Balsam
2. Prof. dr hab. n. med. Łukasz Krzych
3. Prof. dr hab. n. med. Ewelina Anna Szczepanek-Parulska
4. Dr hab. n. med. Piotr Donizy
5. Dr hab. n. med. i n. o zdr. Mateusz Krystian Hołda
6. Lek. Tomasz Głażewski
7. Dr n. med. Katarzyna Nessler
8. Dr n. med. Mariusz Sikora
8. Dr n. med. Mateusz Puślecki
9. Dr n.med. w zakresie biologii medycznej Michał Ordak
10. Dr hab. n. med. Iwona Tomaszewska

Źródło: https://pulsmedycyny.pl/konkurs-supertalenty-w-medycynie-2020-rozstrzygniety-993977
 
Basilica - pierwszy zabieg w Polsce

Basilica - pierwszy zabieg w Polsce


(Wrocław, 09.06.2020 r.) W Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu odbył się pierwszy w Polsce zabieg o nazwie BASILICA – przezcewnikowego przecięcia płatka zastawki aortalnej przed wszczepieniem sztucznej zastawki aortalnej.

U pacjentki, która przeszła zabieg, nie można było wymienić zwapniałej zastawki klasyczną metodą kardiochirurgiczną z powodu chorób współistniejących. Operacja wiązałaby się ze zbyt dużym ryzykiem. Dlatego też chora została zakwalifikowana do wszczepienia nowej zastawki metodą przezcewnikową tj. TAVI, która już od kilku lat stosowana jest z powodzeniem w USK. Pojawiły się jednak trudności – budowa anatomiczna sprawiła, że zaplanowany zabieg również mógł okazać się niebezpieczny.

Metoda TAVI polega na wszczepieniu nowej zastawki aortalnej bez otwierania klatki piersiowej i jednocześnie bez usuwania zwapniałej i źle funkcjonującej zastawki serca. Podczas zabiegu zwapniałe płatki zastawki własnej zostają rozszerzone przez zastawkę TAVI, w związku z czym muszą się niejako „zmieścić” w obrębie aorty, czyli głównej tętnicy organizmu, wyprowadzającej krew z serca.

- W przypadku naszej pacjentki istniało ryzyko, że płatki zastawki własnej po ich rozepchnięciu, zamkną odejście tętnic wieńcowych czyli tętnic odchodzących od początkowego odcinka aorty i odżywiających samo serce – mówi prof. Krzysztof Reczuch, kierownik Kliniki Chorób Serca USK. - Groziłoby to najpoważniejszymi konsekwencjami, dlatego leczenie ciężko chorej stało pod znakiem zapytania. Jednak po konsylium zespołu kardiologów, kardiochirurgów oraz anestezjologów, zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie pierwszego w Polsce zabiegu określanego w nomenklaturze medycznej zabiegiem BASILICA - dodaje.

Zabieg ten wiąże się z rozcięciem chorego płatka zastawki własnej bez otwierania klatki piersiowej – za to z użyciem cewników, wprowadzonych do ciała pacjenta poprzez nakłucie tętnic udowych. Rozcięcie daje możliwość wszczepienia zastawki TAVI tak, że podczas rozepchnięcia zwapniałych płatków zastawki własnej, tętnice odchodzące od aorty są chronione przed zamknięciem.

Operacja wymaga niezwykłej precyzji. Płatek zastawki ma 10-12 mm. Najtrudniejsze jest wykonanie takiego nacięcia płatków, aby uzyskać kilkumilimetrowy prześwit, zapewniający właściwy przepływ krwi do tętnic serca. Wszystko to wykonywane jest przez odległą od serca tętnicę udową przez lekarzy, mających jedynie podgląd przez ekrany monitorów w specjalnie wyposażonej sali hybrydowej.

Udany zabieg wykonał dr hab. Marcin Protasiewicz (kardiolog), i dr hab. Piotr Kübler (kardiolog), przy współpracy z dr Jackiem Jakubaszko (kardiochirurg), dr hab. Tomasz Witkowski (echokardiografista) oraz dr Tomaszem Kotwicą (echokardiografista).

Pierwsze zabiegi BASILICA przeprowadzono w lipcu 2017 r. na Uniwersytecie Waszyngtońskim (USA). Od tego czasu na świecie wykonano go kilkaset razy. W Polsce dotychczas nikt nie podjął się tego zadania.

- Cieszę się, że szpital dołączył do elitarnego na świecie grona miejsc, gdzie wykonywane są te procedury - mówi prof. Piotr Ponikowski, kierownik Centrum Chorób Serca USK. – Tym bardziej, że zabieg został przeprowadzony mimo trudności wynikających z pandemii Covid-19.



 
Przełomowe wyniki badań nad czerniakiem błon śluzowych

Przełomowe wyniki badań nad czerniakiem błon śluzowych




Wzrost ilości dwóch białek: PARP1 i IDO1 w komórkach nowotworowych pogarsza rokowania pacjentów z czerniakiem błon śluzowych – wykazały badania prowadzone przez dr. Piotra Donizego (Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu, Uniwersytecki Szpital Kliniczny) we współpracy z prof. Mai P. Hoang (Uniwersytet Harvarda, Massachusetts General Hospital) oraz naukowcami z 11 ośrodków naukowych całego świata.

Jest to pierwsza na świecie analiza obecności białek PARP1 i IDO1 u pacjentów z czerniakiem błon śluzowych z udziałem tak licznej grupy chorych. Łączna liczba pacjentów, zakwalifikowanych do badania, obejmuje 192 osoby z 12 ośrodków naukowych w USA, Polsce, Japonii, Hiszpanii i na Tajwanie.

Badanie może być punktem zwrotnym w leczeniu i zapoczątkować łączone testowanie kliniczne (już dostępnych) inhibitorów PARP1 i IDO1 (czyli podwójnego hamowania aktywności tych dwóch białek). Biorąc pod uwagę dotychczasowe wyniki badań in vitro, potencjalne zahamowanie ich aktywności, mogłoby ograniczyć rozwój komórek czerniaka błon śluzowych. Badania dr. Piotra Donizego wykazały bowiem, że przeżycie długoterminowe było najkrótsze u pacjentów, u których stwierdzono jednoczasową wysoką ekspresję PARP1 i IDO1 w komórkach nowotworowych.

Czerniak błon śluzowych to rzadka (stanowi mniej niż 2 proc. wszystkich czerniaków) i źle rokującą odmiana choroby. Występuje najczęściej m.in. w obrębie jamy ustnej i nosowej, końcowym odcinku jelita grubego oraz w obrębie sromu. Mimo postępu badań onkologicznych, wciąż niewiele wiadomo na temat czynników odpowiedzialnych za rozwój tego nowotworu, poza tym, że nie wywołuje go promieniowanie UV – główny czynnik odpowiedzialny za rozwój czerniaka skóry.

Czerniaki błon śluzowych wyróżnia bardziej agresywny przebieg kliniczny, a prognoza długoterminowa jest gorsza w porównaniu z innymi podtypami czerniaków. Wskaźnik przeżycia 5-letniego dla czerniaków skóry wynosi średnio 80 proc., a dla czerniaków umiejscowionych w obrębie błon śluzowych zaledwie 25 proc.

Wyniki badania zostały opublikowane w prestiżowym czasopiśmie Cells.

Link do pełnej treści artykułu: https://www.mdpi.com/2073-4409/9/5/1135

 
Kolejne stanowiska intensywnej terapii dla pacjentów z COVID-19

Kolejne stanowiska intensywnej terapii dla pacjentów z COVID-19


Dziś przy ul. T. Chałubińskiego 1A otwarty został pododdział w ramach Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). Pododdział stanowić będzie zabezpieczenie dla regionu w leczeniu pacjentów z ostrą niewydolnością oddechową, spowodowaną wirusem SARS-CoV2. To wspólny projekt Wojewody Dolnośląskiego, Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz USK. Do pracy w obiekcie oddelegowani zostali lekarze anestezjolodzy, pielęgniarki i ratownicy z innych oddziałów szpitala.

Decyzję w sprawie utworzenia pododdziału wydał Wojewoda Dolnośląski. - Korzystamy z wszelkich dostępnych środków i wdrażamy kolejne rozwiązania, aby walczyć z koronawirusem i zabezpieczyć pacjentów na Dolnym Śląsku. Dlatego też utworzyliśmy pododdział z kolejnymi 8 stanowiskami intensywnej terapii, z możliwością rozszerzenia do 14 łóżek - mówi Wojewoda Dolnośląski Jarosław Obremski.

- Jako uczelnia medyczna i szpital kliniczny mamy obowiązek wspierać region w walce z wirusem - mówi prof. Piotr Ponikowski, p.o. rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Dzięki utworzeniu kolejnych na Dolnym Śląsku stanowisk do intensywnej terapii dla osób zarażonych wirusem SARS-CoV-2, będziemy mogli leczyć pacjentów w stanie ostrej niewydolności oddechowej, kiedy łóżka w szpitalach jednoimiennych zapełnią się.

Dr Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu podkreśla, że szpital dysponuje wyspecjalizowaną kadrą, która będzie delegowana do pracy w pododdziale. - W ramach możliwości przekazaliśmy także część sprzętu z innych oddziałów.

Remont i przystosowanie budynku realizował Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu. 1, 5 mln w formie dotacji celowej zobowiązał się przekazać na ten cel Wojewoda Dolnośląski.

- To jest bardzo ważna i potrzebna inicjatywa, ponieważ stanowisk intensywnej terapii do leczenia pacjentów z zakażeniem SARS-CoV-2 jest mało - mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK. - Będziemy leczyć najcięższe przypadki COVID-19, również takie, które będą wymagały stosowania aparatu ECMO do pozaustrojowego utlenowania krwi. Obiekt ten ma dodatkowo dla nas wszystkich znaczenie symboliczne, tutaj bowiem powstawała nowoczesna intensywna terapia, zapoczątkowana przez prof. Antoniego Arońskiego i kontynuowana z powodzeniem przez prof. Andrzeja Küblera - dodaje.

- Część wyposażenia poddziału pochodzi od darczyńców, którym należą się wielkie podziękowania za wsparcie - mówi dr Piotr Pobrotyn.

Firma AB w ramach akcji #AByrazem ufundowała dwa respiratory, najnowocześniejsze urządzenia tego typu na rynku. Fundacja Santander Bank Polska dzięki zbiórce charytatywnej "Podwójna Moc Pomagania" trzy respiratory, a kolejne dwa przekazała Polpharma. Zakup łóżek sfinansował Santander Consumer Bank, natomiast Fundacja Uniwersytetu Medycznego ufundowała siedem kardiomonitorów.


Fot. Tomasz Walow
 
Testy pracowników USK

Testy pracowników USK przebywających w izolacji domowej


Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu - aby przyśpieszyć powrót do pracy personelu zarażonego wirusem SARS-CoV2 - uruchomił „wyjazdowy zespół wymazowy”. Wszystko po to, by jak najszybciej potwierdzić, czy zarażona osoba wróciła już do zdrowia i może zrezygnować z izolacji.

- Zależy nam, aby nasi pracownicy zostali jak najszybciej zbadani. Każda osoba, po dwóch tygodniach od potwierdzonego wyniku w kierunku COVID-19, będzie miała robione dwa takie wymazy – mówi dr Janusz Sokołowski, kierujący Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym USK. - Dziś testowane będą trzy pielęgniarki - z Oławy oraz z Wrocławia. Kolejny wymaz zaplanowany jest na poniedziałek, jeśli on również będzie ujemny, z takiej osoby, we współpracy z sanepidem, będzie zdjęty nakaz izolacji.

Zespół będzie docierał do pracowników szpitala izolowanych w domach, karetką udostępnioną przez Pogotowie Ratunkowe we Wrocławiu. W skład zespołu wchodzą pielęgniarka lub ratownik ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego oraz kierowca.

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym pracuje ok 5 tys. osób. Obecnie 31 pracowników ma pozytywny wynik testu w kierunku koronawirusa.

 
Rusza kardiologiczna telemedycyna

Rusza kardiologiczna telemedycyna


Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w trakcie trwającej epidemii, postanowiło udostępnić kardiologom, lekarzom POZ, oraz pacjentom, platformę umożliwiającą bezpieczny, zdalny kontakt ze szpitalem, dzięki której możliwa będzie kwalifikacja do hospitalizacji i leczenia interwencyjnego.



Konsultujący lekarz oceni podczas rozmowy telefonicznej wskazania do diagnostyki i leczenia, określi pilność ewentualnej hospitalizacji i ustali termin przyjęcia do szpitala. - W obecnym czasie większość sił i środków ochrony zdrowia skierowana została do walki z trwającą epidemią COVID-19 – mówi prof. Piotr Ponikowski, kierownik Centrum Chorób Serca USK, p.o. rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Należy jednak pamiętać, że choroby układu sercowo-naczyniowego pozostają główną przyczyną zgonów w Polsce. Co więcej, pacjenci z chorobami układu krążenia, szczególnie nieleczonymi, należą do grupy zwiększonego ryzyka zarówno zarażenia, jak i niepomyślnego przebiegu infekcji COVID-19. Niestety, w związku z trwającą epidemią obserwujemy dramatyczny spadek ilości wykonywanych procedur kardiologicznych, w tym ratujących życie. Podejrzewamy, że jest to związane z obawą pacjentów przed zakażeniem w szpitalu.



Kto powinien skorzystać z naszej platformy?



- Biorąc pod uwagę ograniczenia wynikające z braku możliwości pełnego badania i diagnostyki w czasie rozmowy telefonicznej, o kontakt w sprawie ustalenia terminu, prosimy lekarzy kardiologów oraz lekarzy POZ, którzy dysponują najlepszą wiedzą o pacjentach pozostających pod ich opieką, a wymagających pilnej lub przyspieszonej interwencji kardiologicznej, którzy nie mają w chwili obecnej możliwości przyjęcia do szpitala. Zapraszamy również do kontaktu samych pacjentów z już rozpoznaną chorobą układu krążenia, którzy zostali wcześniej zakwalifikowani do procedur inwazyjnych, a u których zabiegi te zostały odwołane lub przełożone – wyjaśnia prof. Krzysztof Reczuch, kierownik Kliniki Chorób Serca. – Zachęcamy do kontaktu również chorych, którzy przebyli w przeszłości jakikolwiek zabieg kardiologiczny lub kardiochirurgiczny i odczuwają nawrót dolegliwości, jak przed zabiegiem.



Jak się skontaktować ze szpitalem?



Pacjenci powinni pobrać ze strony internetowej szpitala ankietę (www.usk.wroc.pl) i przesłać ją, wraz z aktualną dokumentacją medyczną w formie elektronicznej (skan karty informacyjnej, wyników badań dodatkowych itp.) na adres email: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. . - W najkrótszym możliwym terminie (do kilku dni) w godzinach 10-14 z pacjentem skontaktuje lekarz Centrum Chorób Serca USK i przeprowadzi krótki wywiad umożliwiający potwierdzenie wskazań do zabiegu oraz ustali termin ewentualnej hospitalizacji. – mówi dr Wojciech Zimoch z Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Lekarz kardiolog lub lekarz POZ, który ma pacjenta wymagającego pilnej interwencji kardiologicznej powinien przesłać streszczenie dokumentacji pacjenta wraz z numerem kontaktowym telefonu (lekarza i pacjenta) na adres email: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. Decyzja o wykonaniu planowego zabiegu będzie podejmowana indywidualnie po konsultacji z lekarzem.



Ankieta do pobrania...
 
Zawały i nowotwory w czasie epidemii

Zawały i nowotwory w czasie epidemii


Z powodu epidemii koronawirusa coraz więcej pacjentów kardiologicznych i onkologicznych zbyt późno trafia do szpitala. Powodem jest obawa przed zakażeniem.

Dane - i to nie tylko z naszego kraju ale z całej Europy - są coraz bardziej alarmujące - podkreśla kierujący Centrum Chorób Serca we Wrocławiu, prof. Piotr Ponikowski. - Liczba chorych zgłaszających się po pomoc do naszego Centrum spadła trzykrotnie. A przecież, im później pacjent trafi pod właściwą opiekę tym gorsze rokowania. To może mieć fatalne konsekwencje do chorych, zwiększać znacząco liczbę powikłań i zgonów. Mamy sygnały, że nawet chorzy, którzy źle się czują, chorzy z tzw. przyspieszonej listy, a więc wymagający szybkiej interwencji sercowo-naczyniowej, oraz chorzy z zaplanowanymi terminami badań kontrolnych odwlekają moment przyjścia do szpitala i proszą o przełożenie terminu. Powodem jest obawa przed zakażeniem koronawirusem.

Choroby sercowo-naczyniowe i nowotworowe są najczęstszą przyczyną śmierci w Polsce i na świecie. Epidemia tego nie zmieniła. W Polsce przed pojawieniem się koronawirusa odnotowywano ponad 400 tys. zgonów w ciągu roku (czyli ponad 1000 dziennie), z czego około 400 osób umiera każdego dnia z powodu chorób układu krążenia a około 300 z powodu chorób nowotworowych (dla porównania najwyższa liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa w ciągu jednego dnia wyniosła 27 osób). Musimy mieć świadomość tych danych i działać tak, by uratować jak najwięcej chorych - apelują lekarze.

Pacjenci muszą jak najszybciej trafić do szpitala, oczywiście przy zapewnieniu wszelkich środków bezpieczeństwa.

Służy temu koncepcja białych szpitali. Biały szpital, a takim szpitalem jest Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu to szpital, do którego przyjmowani są pacjenci bez objawów koronawirusa. Obowiązują tu rygorystyczne procedury przyjęcia (badanie temperatury, ankieta epidemiologiczna) i każda osoba z podejrzeniem koronawirusa jest przekazywana do szpitala zakaźnego.

- Działamy i leczymy pacjentów tak jak do tej pory, tylko w podwyższonym reżimie ostrożności - podkreśla prof. Piotr Ponikowski.

- Bagatelizowanie objawów, odsuwanie momentu trafienia do lekarza-specjalisty może mieć wyjątkowo negatywne konsekwencje. Pacjenci z zawałami umierają w domach, a jeśli przyjeżdżają, to z dużo większym niż zwykle opóźnieniem, co oczywiście pogarsza rokowanie - wyjaśnia prof. Krzysztof Reczuch kierujący Kliniką Chorób Serca w USK. - Przy tych schorzeniach nie można czekać. Czas ma kluczowe znaczenie. Podobnie zresztą jak i w przypadku chorób onkologicznych - dodaje.

- Czas, chronologia i punktualność są w przypadku decydujące także przypadku chorób nowotworowych - podkreśla prof. Romuald Zdrojowy - kierujący Kliniką Urologii i Onkologii Urologicznej. Liczba zachorowań na nowotwory nie zmniejszyła się. To wciąż druga przyczyna największej liczby zgonów w Polsce. - Musimy zrobić wszystko, by jak największej grupie tych chorych pomóc w leczeniu - podkreśla prof. Romuald Zdrojowy, przypominając, że to właśnie Uniwersytecki Szpital Kliniczny obejmuje specjalistyczną opieką medyczną w tym zakresie mieszkańców Wrocławia i regionu.

- Wszelkie działania związane z kontynuacją leczenia i pilną diagnostyką są realizowane, bierzemy jednak pod uwagę zagrożenie epidemiologiczne i dochowujemy wszelkich zasad bezpieczeństwa pacjentów i personelu - dodaje prof. Romuald Zdrojowy.

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym zabiegi, wizyty pilne i na ratunek życia mogą się odbywać bez przeszkód. - Działamy i leczymy pacjentów tak jak do tej pory, tylko w podwyższonym reżimie sanitarnym - podkreśla prof. Piotr Ponikowski - Nie ma powodów, by w sprawach pilnych unikać szpitala, co więcej w przypadku chorób sercowo-naczyniowych i onkologicznych może to mieć katastrofalne konsekwencje dla zdrowia i życia.

Z pełnym obłożeniem działa Klinika Ginekologii i Położnictwa. Wdrożone procedury postępowania na wypadek zarażenia personelu i pacjentów działają. Dużą aktywnością wykazuje się także uniwersytecka onkologia.

Ważne, aby pacjenci na bieżąco śledzili stronę Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Tam pojawiają się informacje o czasowych ograniczeniach pracy oddziałów.

 

 
Nowoczesny respirator otrzymał Uniwersytecki Szpital Kliniczny

Nowoczesny respirator otrzymał Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu od firmy AB S.A. Placówka wciąż jednak szuka środków na skup sprzętu i środków ochronnych, niezbędnych do walki z wirusem SARS-CoV-2.


Respirator GE Carescape R860 Healthcare to jedno z najnowocześniejszych urządzeń tego typu na rynku. Sprzęt posiada wiele innowacyjnych rozwiązań, pomagających w opiece nad pacjentami, którzy nie są w stanie samodzielnie oddychać. Aparat obsługiwany jest jak smartfon (na zasadzie „dotknij i przeciągnij”) i umożliwia precyzyjne obrazowanie stanu płuc. Dodatkowo posiada m.in. niezużywalny czujnik tlenu, tryb dwupoziomowej wentylacji oraz moduł do pomiaru metabolizmu i wyznaczania zapotrzebowania energetycznego pacjenta, co pozwala na dobór optymalnej diety. Aparat jest przeznaczony zarówno dla osób dorosłych, jak i noworodków. Kosztował kilkaset tysięcy złotych.

- Przy zwiększającej się liczbie zachorowań na COVID-19, przebiegających z ostrą niewydolnością oddechową, każdy respirator to szansa na uratowanie ludzkiego życia. Z uwagi na to, że epidemia ma już wymiar globalny zakup tych urządzeń jest obecnie niezwykle trudny - mówi dr Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Tym bardziej doceniamy więc działania Grupy AB, która wspiera szpitale w walce z epidemią koronawirusa.

Grupa AB zapowiada dalszą pomoc. Zamierza pozyskiwać dla szpitali nie tylko respiratory, ale również lampy dezynfekujące i sprzęt AGD. - Widzimy konieczność dokonywania drastycznie trudnych wyborów przez zagranicznych lekarzy, którego pacjenta podłączyć do respiratora, a któremu niestety trzeba odmówić pomocy w krytycznym momencie. Korzystając z wieloletnich międzynarodowych kontaktów, walczymy więc z deficytem respiratorów, aby w Polsce, przy wzbierającej obecnie pandemii, było jak najmniej takich sytuacji - tłumaczy Andrzej Przybyło, Prezes Zarządu AB S.A.

Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Jana Mikulicza-Radeckiego, największy wielospecjalistyczny szpital w regionie, ma aktualnie 95 respiratorów. To jednak wciąż za mało, aby zapewnić pacjentom bezpieczeństwo. Na zakup sprzętu i środków ochronnych do walki z epidemią koronawirusa placówka potrzebuje około 14 mln zł. Niezbędne są przede wszystkim dodatkowe stanowiska intensywnej opieki medycznej, kardiomonitory, pakiety indywidualnej ochrony biologicznej (IPOB), analizator laboratoryjny oraz odczynniki i testy na koronawirusa, pompy infuzyjne, aparat do mechanicznej kompresji klatki piersiowej oraz pulsoksymetry ręczne. Szpital uruchomił konto, na które można wpłacać darowizny: BGK 85 1130 1033 0018 8007 3520 0015 z dopiskiem "COVID 19".


 
Badania, na które czeka cały świat

Badania, na które czeka cały świat


Ruszył pierwszy program badania leku, dającego nadzieję na zapobieganie lub zmniejszenie ciężkich powikłań płucnych w przebiegu zakażenia koronawirusem. Pierwszy pacjent został dziś (09.04.2020) zakwalifikowany.

Badanie, którego autorami jest zespół ekspertów w dziedzinie badań klinicznych i specjalistów chorób zakaźnych z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prowadzone jest w kilku ośrodkach w Polsce (oprócz Wrocławia m.in. w Łodzi, Poznaniu). Program został wybrany i sfinansowany przez Agencję Badań Medycznych jako jeden z priorytetowych kierunków walki z epidemią wirusa COVID-19.

– W ostatnich tygodniach coraz więcej osób zakażonych koronawirusem kierowanych jest na kwarantannę domową lub do izolatoriów. U większości choroba przebiegać będzie łagodnie. U 20-25% spodziewać się jednak można nasilenia objawów, w tym zapalenia płuc i niewydolności oddechowej, które mogą wymagać leczenia na oddziale intensywnej terapii z użyciem respiratora. Z doświadczeń innych krajów wiemy, że osoby zagrożone niekorzystnym przebiegiem to osoby starsze oraz osoby z przewlekłymi chorobami płuc i serca, nadciśnieniem, cukrzycą, przewlekłą chorobą nerek. Tym wszystkim osobom poprzez udział w naszym programie terapeutycznym proponujemy rozwiązanie, które, jak liczymy, zmniejszy ryzyko powikłań zakażenia wirusem – wyjaśnia p.o. rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prof. Piotr Ponikowski.

W zapewnieniu bezpieczeństwa pacjentów i personelu kluczową rolę odegra telemedycyna.

– Osobom zakwalifikowanym do badania do domu dostarczymy sprzęt, który będzie monitorował ich najważniejsze funkcje życiowe (termometr, ciśnieniomierz, urządzenie do pomiaru saturacji) a wyniki będą na bieżąco analizowane w naszym centrum telemedycznym. Dodatkowo, połowie osób wybranych w sposób losowy zaproponujemy leczenie chlorochiną przez 14 dni. Jest to lek stosowany od kilkudziesięciu lat w zapobieganiu i leczeniu malarii oraz w leczeniu chorób reumatycznych. Mamy podstawy by sądzić, że lek ten może być skuteczny w zapobieganiu rozwojowi zapalenia płuc, powikłaniom oddechowym w tym konieczności leczenia w oddziałach intensywnej terapii u chorych zakażonych COVID-19. Jednak na chwilę obecną tego nie wiemy na pewno i dlatego istnieje pilna potrzeba, aby takie badanie przeprowadzić – dodaje prof. Piotr Ponikowski. Mamy nadzieję, że pozwoli to zgromadzić wiarygodne dowody na skuteczność jego działania u chorych z COVID-19 a w konsekwencji na rutynowe wprowadzenie go do praktyki leczenia. Zmniejszenie ryzyka powikłań znacząco skróci czas choroby, a w konsekwencji przyczyni się do ograniczenia pandemii i jej skutków zdrowotnych, społecznych i ekonomicznych nie tylko w Polsce ale i w Europie i na całym świecie.

- To było ogromne wyzwanie – przyznają koordynujące prace prof. Ewa Jankowska i prof. Brygida Knysz z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

- Uruchomienie tak dużego i ważnego badania w ciągu dwóch tygodni, przy uwzględnieniu obecnych braków na rynku – było wyjątkowo trudne. Musieliśmy w niespotykanym tempie procedować kwestie formalne przy współpracy z innymi ośrodkami, a także zdobyć i zakupić niezbędny sprzęt. Wszyscy uczestnicy muszą otrzymać ustandaryzowane urządzenia – termometry na przykład sprowadzaliśmy z Szanghaju. Dzięki dobrej woli i wysiłkowi wielu ludzi mamy wszystko, czego potrzebujemy na czas i mogliśmy rozpocząć badanie – podkreśla prof. Ewa Jankowska.

Badanie realizowane będzie we ścisłej współpracy z zespołem lekarzy-specjalistów chorób zakaźnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu z prof. Brygidą Knysz, prof. Leszkiem Szenbornem i prof. Krzysztofem Simonem.

W programie weźmie udział 400 osób. O pierwszych wnioskach będzie można mówić za kilka tygodni. Na znalezienie potwierdzonego naukowo skutecznego sposobu ograniczeniu powikłań oraz leczenia chorych zakażonych koronawirusem czeka cały medyczny świat.
 
Informacja COVID-19

Informacja Covid-19


Szanowni Państwo,

W związku wykryciem przypadków zarażenia koronawirusem pacjenta oddziału przeszczepowego oraz bezobjawowego zakażenia u jednej osoby z personelu, prof. Leszek Szenborn, kierujący Dywizją Pediatryczną Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w czasie epidemii, powołał w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej „Przylądek Nadziei” USK zespół ekspercki.

Pracę w klinice wspiera dr Agnieszka Matkowska-Kocjan, specjalista pediatrii i chorób zakaźnych, która wspólnie z kierownictwem kliniki będzie planowała akcje wymazowe u wszystkich osób z kontaktu z osobami zarażonymi.

W piątek 3 kwietnia, w związku z wykryciem zakażenia u pacjenta oddziału przeszczepowego, zastępca dyrektora USK ds. lecznictwa Bogusław Beck, kierujący Sztabem Kryzysowym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu podjął decyzję o wykonaniu 45 badań personelowi kliniki oraz opiekunowi pacjenta.

W sobotę 4 kwietnia badania w kierunku wirusa SARS-CoV-2 są kontynuowane wobec wszystkich pacjentów, pracowników kliniki, włącznie z personelem pomocniczym, administracyjnym i usługowym kliniki, który kontaktował się z pacjentami i personelem Przylądka Nadziei w ciągu ostatnich 14 dni.

Testy są także wykonywane u opiekunów pacjentów, którzy w trakcie ostatnich dwóch tygodni przebywali na terenie kliniki. Do tej pory w Przylądku Nadziei pobrano 200 próbek. W przeprowadzonych badaniach szpital wspiera finansowo Fundacja na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.

Zakażona pacjentka z oddziału przeszczepowego ma 9 lat, jest 7 dni po przeszczepie – jej stan lekarze określają jako stabilny.

***

Ponadto wyniki testów wykazały obecność SARS-CoV-2 u 6 osób (3 pacjentów oraz 3 pracowników personelu USK) w: Klinice Chorób Serca; Klinice Chorób Wewnętrznych, Zawodowych i Nadciśnienia Tętniczego; Klinice Chirurgii Ogólnej, Małoinwazyjnej i Endokrynologicznej, w Oddziale Intensywnej Terapii oraz Centralnej Izby Przyjęć przy ul. Curie-Skłodowskiej.

W związku z zaistniałą sytuacją 40 pracowników wymienionych klinik i oddziałów przebywa na kwarantannie domowej. Szpital postępuje zgodnie z ustaloną ścieżką wywiadu epidemiologicznego pod nadzorem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Pacjenci są izolowani na ternie szpitala.
Z przeprowadzonych wczoraj kilkudziesięciu testów osób z tzw. istotnego kontaktu żaden nie był pozytywny. Testy pacjentów oraz personelu szpitala będą kontynuowane zgodnie z rekomendacjami naczelnego epidemiologa szpitala.

Laboratorium molekularne USK w trybie 24-godzinnym wykonuje dziennie kilkaset testów na obecność wirusa SARS-CoV-2 na potrzeby sanepidu, pacjentów szpitala oraz jego pracowników.

W pozostałych oddziałach szpitala pacjenci są przyjmowani bez zmian.
 
Zarażenie Koronawirusem

Informacja w spawie zarażenia Covid -19


W piątek 3 kwietnia otrzymaliśmy pozytywny wynik testu w kierunku koronawirusa u sześciu osób; trzech pacjentów oraz trzech pracowników szpitala (ratowników oraz pielęgniarki).

Pacjenci i pracownicy na wszystkich oddziałach, na których pojawił się koronawirus zostali objęci reżimem sanitarnym. Szpital wykonał blisko 50 testów osobom z kontaktu, ponad 40 osób zostało skierowanych na kwarantannę domową.
Obecnie wejście na teren klinik mają tylko pracownicy USK przy zachowaniu środków bezpieczeństwa.
 
Przełom w leczeniu pacjentów - aHUS


Wrocław, 26.02.2020 r

Przełom w leczeniu pacjentów, którzy z uwagi na rzadką chorobę o tle genetycznym (aHUS) nie kwalifikowali się do przeszczepu.


Pierwszy taki przeszczep w Polsce To był przeszczep z gatunku niemożliwych. Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu dzięki dostępnemu już w Polsce leczeniu, jednym z najdroższych leków na świecie, przeszczepili nerkę 43 - letniej mieszkance Dolnego Śląska, która z uwagi na rzadką chorobę genetyczną przez lata nie kwalifikowała się do przeszczepu. To pierwszy taki zabieg w Polsce u dorosłej osoby.


Choroba rozpoczęła się, gdy pacjentka miała 32 lata i została hospitalizowana z powodu ostrej niewydolności nerek dziesięć dni po porodzie. Pomimo wdrożonego leczenia nie udało się przywrócić czynności nerek, pacjentka przez lata musiała być dializowana.

- Całe moje życie koncentrowało się wokół szpitala - mówi Dorota Sobczak. - Dializy ograniczały moje życie zawodowe, ewentualne wyjazdy były możliwe tylko w miejsca gdzie znajdowały się stacje dializ, bo co dwa dni na kilka godzin musiałam zgłosić się na zabieg hemodializy.

W 2010 roku wykonano u pacjentki przeszczep nerki, w którym rozwinął się proces wykrzepiania w drobnych naczyniach.

- W badaniach rozpoznano cechy atypowego zespołu hemolityczno-mocznicowego - mówi prof. Magdalena Krajewska Kierownik Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej. - Jest to choroba, która prowadzi w konsekwencji do uszkodzenia narządów wewnętrznych z niedokrwistością i niewydolnością nerek - tłumaczy.

- Po latach walki o refundację, NFZ zakwalifikował mnie do leczenia w ramach programów lekowych - mówi Dorota Sobczak. - Terapia dawała nadzieję, że kolejny przeszczep nie zostanie odrzucony.
Niestety pojawiły się komplikacje.

- Dawcy nadal nie udało się dobrać z powodu wysokiego stopnia uczulenia chorej, czyli obecności przeciwciał przeciwko potencjalnym dawcom narządu. - Konieczne było przeprowadzenie specjalnego programu odczulania z użyciem dożylnych wlewów immunoglobulin i podania leku niszczącego krwinki białe - tłumaczy dr hab. Dorota Kamińska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej. - Dzięki ogromnemu doświadczeniu lekarzy z Kliniki Nefrologii odczulanie udało się wykonać z powodzeniem.

Po 3 miesiącach od zakończenia leczenia odczulającego (25.09.2019) wykonano przeszczepienie nerki od dawcy zmarłego, a z uwagi na aHUS od dnia przed przeszczepieniem stosowany jest lek ekulizumab. Teraz podawany jest co dwa tygodnie.

- Kilka miesięcy po przeszczepie, jesteśmy całkowicie pewni, że terapia działa - a przeszczepiona nerka funkcjonuje prawidłowo - mówi prof. Oktawia Mazanowska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej - Z wiedzy jaką dziś mamy na temat tej choroby wynika, że lek powinien być podawany nieprzerwanie, dopóki przeszczepiony narząd spełnia swoją funkcję.

Roczna terapia to Pani Doroty wynosi blisko 2 mln złotych. Lek jest refundowany.


 
Pierwsi w Europie

Wrocław, 7.05.2018 r.

Pierwsi w Europie przeszczepili rzepkę u chorego z guzem olbrzymiokomórkowym

Na sali operacyjnej w czasie przeszczepu, było dwóch Szymonów Draganów ojciec i syn, wspierający się w trakcie tego zabiegu.


Zabieg wykonywany był przez zespół w składzie: dr Szymon Dragan (ortopeda), dr Krzysztof Zimmer (mikrochirurg), lek. Łukasz Mucha (ortopeda), nadzorujący zabieg - prof. Szymon Dragan (ortopeda), Paweł Mikołajczyk (pielęgniarz instrumentariusz), Krystyna Molka (pielęgniarka instrumentariuszka pomagająca), lek. Hanna Gordziewicz (anestezjolog), Małgorzata Perec (pielęgniarka anestezjologiczna).


prof. Szymon Dragan, Kierownik Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu

Unikalność operacji polega na tym, że została ona wykonana u pacjenta, który był leczony z powodu guza olbrzymiokomórkowego, zajmującego tylko rzepkę. Standardowo wykonuje się u takich pacjentów wycięcie guza i uzupełnienie loży po nim przeszczepami kostnymi lub materiałem kościozatępczym. Czasami stosuje się także endoprotezy poresekcyjne. W tym przypadku było to niemożliwe, trzeba było zrekonstruować tzw. aparat wyprostny, by możliwe było u pacjenta prostowanie stawu kolanowego. W związku z tym podjęliśmy decyzję o przeszczepie. Materiał do przeszczepu został przygotowany przez bank tkanek RCKiK w Katowicach.

To była dość długa droga. Nie była to decyzja podejmowana w przeciągu kilku dni, tylko kilku miesięcy, z dużymi wątpliwościami, z prześledzeniem piśmiennictwa, literatury, z wyjaśnieniem każdego kroku tego zabiegu operacyjnego.

Było to duże wyzwanie. Mieliśmy zastosować przeszczep allogenny, pobrany ze zwłok. Nie wiedzieliśmy, czy się „przyjmie”. Podjęliśmy decyzję, że nie będziemy stosowali żadnej immunosupresji, czyli nie będą osłabiane siły odpornościowe organizmu po to, żeby ułatwić funkcjonowanie przeszczepu. Poza tym nie wiedzieliśmy, jak zachowa się martwa kość – przeszczepiona w „żywy” staw kolanowy i czy osiągniemy założony cel. Czy pacjent wróci do pracy i czy będzie normalnie funkcjonował?

Mieliśmy świadomość, że są to bardzo rzadkie operacje. Wcześniej, zgodnie z naszą wiedzą, tylko jedna taka operacja była przeprowadzona w guzie olbrzymiokomórkowym, ale jesteśmy chirurgami, pracujemy w jednym z najlepszych szpitali w Polsce, jeżeli nie w Europie Środkowowschodniej. Szpital jest wspaniale wyposażony i jednocześnie dąży do tego, żeby stworzyć tutaj centrum doskonałości w wybranych dziedzinach medycyny, zwłaszcza ortopedycznej.


Dr Szymon Dragan, Klinika Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu

40-letni pacjent, po urazie skrętnym stawu kolanowego trafił na ostry dyżur – tam został zdiagnozowany, zaopatrzony zgodnie z wytycznymi postępowania po urazie skrętnym kolana i przypadkowo została u niego zlokalizowana zmiana w rzepce. Pacjent później diagnozował się w poradniach ortopedycznych i na pewien czas zaniechał leczenia, wrócił do naszej kliniki z silnym bólem kolana wynikającym z nowotworu, który znajdował się w rzepce. Guz był izolowanym nowotworem, nie przekraczał granic rzepki. Pacjent zakwalifikowany został do leczenia operacyjnego. Ze względu na silny ból nie mógł pracować. Uniemożliwiało mu to normalne funkcjonowanie.

Tego typu guz występuje dosyć często w ortopedii, natomiast w tej lokalizacji jest bardzo rzadki. Niewiele takich nowotworów w przeciągu ostatniego wieku zostało opisanych, te ilości, zgodnie z literaturą, nie przekraczają 150 przypadków. Nie było możliwości klasycznego leczenia, typowego dla tego typu nowotworu. W związku z tym poszukiwaliśmy innowacyjnych rozwiązań takich, które by pozwoliły pacjentowi na powrót do normalnej funkcji stawu. Zastanawialiśmy się, co możemy dla pacjenta zrobić i doszliśmy do wniosku, że właśnie tego typu metoda, czyli przeszczep całego aparatu wyprostnego stawu kolanowego – łącznie z rzepką, czyli kością zajętą przez nowotwór, będzie najrozsądniejszym rozwiązaniem. Było to oczywiście pewne ryzyko, bo zgodnie z naszą wiedzą jest to drugi tego typu zabieg wykonany na świecie przy tym rozpoznaniu. Problemy mogły być bardzo różnorodne, łącznie z odrzuceniem przeszczepu, brakiem wgajania się części kostnych. Pacjent mógł też nie zaakceptować tego przeszczepu. Na szczęście wszystkie badania kontrolne wykazują prawidłową funkcję i przebudowę przeszczepionego aparatu. Nowotwór mieścił się w rzepce. Została ona w całości usunięta. Na szczęście nie znaleźliśmy żadnych cech „przejścia” nowotworu poza rzepkę.

Z tego, co udało nam się ustalić jest to drugi tego typu zabieg na świecie – pierwszy wykonany w Europie. Pierwszy na świecie był wykonany w Indiach (jest on opisany w amerykańskim czasopiśmie), było to kilka lat temu. Mamy nadzieję, że niebawem ukaże się także nasz opis przypadku.


Pacjent:

Moje problemy pojawiły się przed trzema laty. Zacząłem jeździć na rolkach. Dosyć często, praktycznie codziennie – tak mi się spodobało to jeżdżenie. Po pewnym czasie zacząłem odczuwać bóle w prawym kolanie. Podejrzewałem, że to jest związane z jazdą na rolkach, że za dużo jeżdżę. W sumie nic z tym nie robiłem, pomyślałem, że jak przestanę jeździć, to się będę lepiej czuł, ale wchodząc po schodach – potknąłem się i wtedy właśnie się zaczęły moje problemy z nogą.

Nowotwór, usłyszałem pierwszy raz, kiedy dostałem wyniki biopsji. Wtedy dowiedziałem się, że to jest guz olbrzymiokomórkowy. Wtedy poczułem żal do losu, że to akurat mnie spotkało w tak młodym wieku. Opcja przeszczepu i możliwość leczenia, która pomoże mi zachować mobilność stawu kolanowego pojawiła się dwa lata temu. Na początku się bałem, jak to będzie? Czy to się w ogóle sprawdzi? Jak to będzie wyglądać? Czy ja zachowam mobilność tego stawu.

Pól roku po operacji wróciłem do pracy. Nic mnie nie boli. Czuję się super. Wróciłem do pełnej sprawności fizycznej. Może nie mogę uprawiać aktywnie sportu, bo to jednak jest związane z tym, że trzeba tę nogę oszczędzać. Staram się jednak korzystać aktywnie z wypoczynku – spaceruję, troszkę jeżdżę na rowerze, mogę wykonywać takie nie obciążające stawu kolanowego czynności. Czasami myślę o tym, że mam czyjąś rzepkę w sobie. Cieszę się, że ktoś mi pomógł i że w tej chwili medycyna ma takie możliwości.



 
Pierwszy taki przeszczep w Europie

Pierwszy taki przeszczep w Europie


Informacja prasowa

Lekarze z Kliniki Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zdecydowali się na rzadki zabieg rekonstrukcji uszkodzonego nerwu kulszowego z użyciem nerwów pobranych od zmarłego dawcy, by pomóc w powrocie do pełnej sprawności policjantowi, który został ranny podczas strzelaniny w Wiszni Małej.
.

- Leczenie ran postrzałowych obarczone jest dużym ryzykiem wystąpienia powikłań – tłumaczy specjalista chirurg – ortopeda dr Jacek Martynkiewicz. - Składa się z dwóch etapów, pierwszy to - leczenie zagrożeń życia, drugi to rekonstrukcja utraconych funkcji organizmu.

Pierwsza operacja odbyła się 11 grudnia. Polegała na oczyszczeniu rany postrzałowej, usunięciu odłamków kości udowej oraz wszczepieniu endoprotezy stawu biodrowego. Podczas zabiegu lekarze ocenili także charakter i stopień uszkodzenia nerwu kulszowego.

- W trakcie pierwszej operacji stwierdziliśmy ubytek ciągłości części strzałkowej nerwu kulszowego wynoszący 7 cm – mówi specjalista chirurg – ortopeda prof. Jerzy Gosk. - Postrzał spowodował uszkodzenie wszystkich tkanek z wyjątkiem naczyń krwionośnych: skóry, więzadeł, mięśni, kości oraz nerwów. W związku z tym zaproponowaliśmy pacjentowi znaną z amerykańskiej literatury medycznej rekonstrukcję nerwem pobranym od dawcy zmarłego.

8 lutego odbył się drugi zabieg - rekonstrukcji nerwu kulszowego. Po wycięciu kikutów części strzałkowej nerwu kulszowego ubytek ciągłości nerwu wynosił 10 cm. Konieczna była również resekcja części piszczelowej nerwu kulszowego z uwagi na wytworzenie się nerwiaków w poszczególnych pęczkach nerwowych. Pacjent został przebadany i przygotowany według standardowej procedury biorców Polatransplantu. Nerw obwodowy pobrany został od dawcy zmarłego po stwierdzeniu śmierci pnia mózgu. Nerw dawcy został wszyty techniką mikrochirurgiczną. Przez jakiś czas po zabiegu konieczna jest terapia immunosupresyjna – zapobiegająca odrzutowi.

- Zastosowana przez nas metoda daje największe szanse spośród wszystkich znanych - mówi specjalista chirurgii ręki dr Adam Domanasiewicz. - Dziś już z całą pewnością można powiedzieć, że pacjent powoli wraca do zdrowia. Czeka go jeszcze intensywna i długotrwała rehabilitacja. Jest także pod stałą opieką lekarzy z Kliniki Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki. O pełnym sukcesie będzie jednak można powiedzieć dopiero za kilkanaście miesięcy.

Regeneracja nerwu kulszowego powinna nastąpić po ok dwóch latach.

- Gdyby nie ten zabieg pacjent nie miałby szans na normalne życie – tłumaczy dr Jacek Martynkiewicz. – Nie mógłby pozwolić sobie na poruszanie się bez ortezy i wysiłek fizyczny. Jeszcze większym problemem byłaby higiena – kończyna wymagałaby wielu zabiegów, by nie doszło do infekcji. Największy problem stanowiłby przykurcze stawowe i zaniki mięśniowe oraz brak czucia i ewentualne związane z tym urazy.

Rekonstrukcję nerwu wykonał prof. Jerzy Gosk w asyście doktorów: Jacka Martynkiewicza, Adama Domanasiewicza, Szymona Manasterskiego oraz przy wsparciu zespołu anestezjologicznego oraz pielęgniarskiego. Zabiegi operacyjne i leczenie pacjenta są refundowane przez NFZ. Dodatkowe koszty leczenia (nieobjęte procedurą) szpital pokrył ze środków własnych.

Z literatury naukowej wynika, że to pierwszy przeszczep nerwu nie tylko w Polsce, ale także w Europie.

Dotychczasowe rekonstrukcje nerwów:

Doktor Susan E. Mackinnon w 1988 USA - pierwsza na świecie przeprowadziła rekonstrukcję pourazowego ubytku nerwu kulszowego nerwem pobranym od dawcy zmarłego u 8 - letniego chłopca. Do 2018 r. – wykonano kilkanaście rekonstrukcji nerwu.

Monika Kowalska
rzecznik prasowy
tel. 662 232 599
e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.


 
To szansa dla chorych z nieoperacyjnym rakiem trzustki
 

(21.02.2018 r.) Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, jako pierwszy ośrodek w regionie, kupił właśnie aparat NanoKnife do leczenia chorych z guzami nowotworowymi, które ze względu na swoje usytuowanie, rozmiar i naciek nowotworowy na naczynia krwionośne nie kwalifikują się do operacji. Pierwszy zabieg usunięcia guza trzustki tą metodą lekarze USK we Wrocławiu przeprowadzili w czwartek 22 lutego u 60-letniej pacjentki. Operację wykonał zespół profesora Wojciecha Kielana wraz z asystą prof. Pawła Lampego ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, od wielu lat uznanego specjalisty w leczeniu chorób nowotworowych trzustki oraz prof. Michała Studniarka, radiologa z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.


Pierwszą taką operację, na pożyczonym sprzęcie przeprowadziliśmy w 2013 r. – mówi prof. Wojciech Kielan, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej USK. - Od tego czasu czyniłem starania o jego zakup. Wreszcie szpitalowi udało się pozyskać środki na zakup własnego sprzętu. Od wielu tygodni przygotowujemy się do tej operacji pod okiem doświadczonych kolegów ze Śląska.
Prof. Kielan podkreśla, że na każde 100 osób, które zgłaszają się do USK z rozpoznaniem raka trzustki tylko ok. 15 proc. kwalifikuje się do radykalnego zabiegu operacyjnego, a ok. 85 proc. z nich już tylko do zabiegów paliatywnych.
- Nie można u nich usunąć guza w tradycyjny sposób, bo jest za duży i nacieka na inne naczynia, które w trakcie operacji mogą zostać uszkodzone – dodaje chirurg. Urządzenie NanoKnife to także szansa dla chorych z pojedynczymi przerzutami w wątrobie. Wykorzystuje się go także do leczenia raka prostaty, kiedy zabieg chirurgiczny nie jest już możliwy.


Metoda NanoKnife jest bardzo bezpieczna dla pacjentów, choć pacjent musi być operowany w znieczuleniu ogólnym, co stanowi zawsze ryzyko. W trakcie operacji można poszerzyć jej zakres o wycięcie węzłów chłonnych oraz wykonanie koniecznych omijających zespoleń. Ta metoda jest najlepsza w przypadku pojedynczych zmian, ale także u pacjentów ze zmianami przerzutowymi daje szansę na pomoc.
System NanoKnife wytwarza serię mikrosekundowych impulsów elektrycznych w celu wytworzenia ubytków w błonach komórkowych, co powoduje utratę homeostazy, a następnie śmierć komórki. Impulsy elektryczne są aplikowane w tkance za pomocą elektrod o kształcie igieł. Zabieg odbywa się pod kontrolą USG śródoperacyjnego. W wyniku zastosowania odpowiedniego napięcia, komórki nowotworowe zostają nieodwracalnie uszkodzone i obumierają. Badania dowodzą, że naczynia krwionośne i nerwy w rejonie uszkadzanych przez NanoKnife komórek nowotworowych zachowują swoją żywotność, co czyni z tej metody często jedyną perspektywę terapii w miejscach dotychczas trudnych do leczenia chirurgicznego.


Zabieg nie jest refundowany. Do każdej operacji potrzebny jest zestaw igieł jednorazowych, których cena to ok. 18 tys. złotych.


Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości metoda ta będzie podlegała refundacji przez Narodowy Fundusz Zdrowia – mówi prof. Wojciech Kielan. - Jako ośrodek akademicki, w którym jest leczona bardzo duża liczba chorych z chorobami nowotworowymi trzustki musimy stworzyć pacjentom dostęp do najnowszych metod leczenia.


 
Sprzęt do diagnostyki raka szyjki macicy

Pierwszy w Polsce tak nowoczesny sprzęt do diagnostyki raka szyjki macicy


Klinika Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu otrzymała nowoczesne urządzenie diagnostyczne do wykrywania zmian przednowotworowych na szyjce macicy. Urządzenie ZedScan ufundowało Miasto Wrocław, które od lat wspiera nasz szpital. To pierwsze takie urządzenie w Polsce. Jego koszt to ok. 50 000 zł.

- Miasto Wrocław chętnie wspiera wczesne wykrywanie chorób nowotworowych, zarówno poprzez własne programy profilaktyczne jak i zakupy sprzętu dla jednostek medycznych. Jest nam niezmiernie miło, iż dzięki naszemu wsparciu możliwe jest diagnozowanie pacjentek z podejrzeniem raka szyjki macicy z wykorzystaniem po raz pierwszy w Polsce tak innowacyjnych urządzeń medycznych - mówi, Magdalena Piasecka, Wiceprezydent Wrocławia.

Badanie jest bezbolesne. Wykonywane jest w trakcie Kolposkopii, która polega na oglądaniu nabłonka szyjki macicy pod dużym powiększeniem, przy pomocy urządzenia – kolposkopu.

- Dzięki nowemu urządzeniu ZedScan zmiany nowotworowe będzie można wykryć na wcześniejszym etapie co znacznie zwiększa możliwość całkowitego wyleczenia pacjentek – mówi prof. Mariusz Zimmer, Kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK. – Na badanie zgłaszać się mogą wszystkie pacjentki, które mają nieprawidłowy wynik cytologii.

USK testuje obecnie również najnowocześniejszy – mobilny kolposkop. Kolposkopia to prosta i nieinwazyjna metoda stosowana u pacjentek z nieprawidłową cytologią, która pozwalana na wykrycie obszarów podejrzanych, pobranie biopsji następnie małoinwazyjne leczenie na wczesnym etapie zaawansowania choroby.

Urządzenie ZedScan wykorzystuje zjawisko zmniejszonego oporu elektrycznego w nabłonku szyjki macicy, w którym rozpoczyna się proces nowotworowy. Dzięki ZedScan możliwe jest wykrycie ponad 20% więcej zmian przednowotworowych aniżeli w czasie samej kolposkopii. Urządzenie wskazuje też precyzyjnie obszar najbardziej podejrzany, z którego powinniśmy pobrać wycinki do badania histopatologicznego - mówi dr Wojciech Homola koordynator badań w Klinice Ginekologii i Położnictwa USK.

Wskazania do badania:

• kiedy wynik badania cytologicznego jest nieprawidłowy
• przy wykryciu infekcji HPV;
• kontrola po leczeniu zabiegowym zmian na szyjce macicy
• w celu kontroli poprzednich nieprawidłowych zmian w badaniu kolposkopowym.

Przygotowanie do badania

• Na kilka dni przed badaniem nie powinno się współżyć, wykonywać irygacji pochwy ani poddawać badaniu ginekologicznemu. Mogłoby to spowodować trudności w ocenie szyjki macicy. Ponadto badania nie przeprowadza się w trakcie miesiączki. Przed badaniem należy poinformować lekarza o uczuleniu na jod oraz skłonnościach do krwawień (o ile występują). Kolposkopię przeprowadza się na fotelu ginekologicznym w takiej samej pozycji jak przy badaniu. Jeżeli w czasie kolposkopii lekarz zobaczył podejrzane obszary, od razu może pobrać z nich małe wycinki do badania histopatologicznego. Całe badanie trwa kilkanaście minut. Przed badaniem konieczna jest rejestracja.

Kontakt z kliniką w sprawie badań kolposkopowych oraz badania ZedScan:

• Dr n. med. Wojciech Homola
• Telefon: 71-733-15-79
• email: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.


 
Najmniejszy rozrusznik

Najmniejszy na świecie rozrusznik serca wszczepiony w USK


12 stycznia w Klinice Kardiologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu wykonano pierwsze na Dolnym Śląsku zabiegi wszczepienia bezelektrodowych stymulatorów serca. Operatorami byli lek. Marcin Dzidowski i dr hab. Wiktor Kuliczkowski. Dwoje pacjentów w dobry stanie opuściło po kilku dniach Klinikę.

- W tych szczególnych przypadkach, zastosowanie u obu pacjentów nowatorskiej metody było zabiegiem ratującym życie - mówi prof. Andrzej Mysiak, kierownik Kliniki Kardiologii.

Najsłabszym ogniwem obecnie stosowanych stymulatorów serca są elektrody wewnątrzsercowe. W większości przypadków elektrody stymulatorów wprowadzane są do serca przez układ żylny oraz implantowane bezpośrednio w obrębie prawego przedsionka i prawej komory serca. Powikłania mogą być związane z samą procedurą implantacji, uszkodzeniu mogą ulegać także elektrody, stanowiąc w niektórych sytuacjach punkt wyjścia do infekcji skutkujących odelektrodowym zapaleniem wsierdzia i uogólnioną sepsą. Wystąpienie tego rodzaju powikłań zmusza najczęściej do usunięcia elektrod wraz z całym układem stymulującym, co jest zabiegiem wysokiego ryzyka, możliwym do wykonania wyłącznie w wysokospecjalistycznych ośrodkach.

Rozwiązaniem tych problemów stała się możliwość zastosowania stymulatorów bezelektrodowych. Stymulatory te są o 93% mniejsze od stosowanych dotychczas urządzeń i przypominają gabarytami dużą kapsułkę. Sam stymulator pełni w tym wypadku także funkcję elektrody. Ze względu na jego małe rozmiary, jest on w całości wszczepiany do serca. Urządzenie wprowadza się przez żyłę udową i lokalizuje na przegrodzie międzykomorowej od strony prawej komory serca. Jak wynika z obecnych doświadczeń ryzyko infekcji związanej ze wszczepieniem urządzenia jest w tym wypadku minimalne, a zabieg ma porównywalny profil bezpieczeństwa i skuteczności do implantacji wykonywanych dotychczas. Szacowany czas pracy tego rodzaju stymulatora wynosi około 12. lat. Ważnym aspektem jest też możliwość wykonywania u pacjentów z implantowanym wcześniej stymulatorem bezprzewodowym, koniecznych z różnych przyczyn badań za pomocą rezonansu magnetycznego. Tego rodzaju stymulator można stosować obecnie tylko u chorych wymagających wyłącznie tzw. stymulacji jednojamowej, czyli tylko komór serca; prace nad bezelektrodową stymulacją przedsionków są jednak już zaawansowane.

fot. Marcin Protasiewicz USK .


 
Połączenie szpitali klinicznych
 

Połączenie szpitali klinicznych


1 grudnia 2017 roku Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu zostanie połączony z drugim szpitalem klinicznym Uniwersytetu Medycznego SPSK nr 1 (tzw. kliniki). Połączone szpitale będą miały 1628 łóżek, 39 klinik oraz blisko 4700 pracowników. USK po połączeniu będzie jednym z największych szpitali w Polsce.

Od grudnia połączony szpital będzie działać pod jedną nazwą Uniwersytecki Szpital Kliniczny. Pacjenci nie odczują zmiany – nadal korzystać będą z usług swoich specjalistów. Kliniki pozostają w swoich lokalizacjach. Żadne oddziały, nawet te, które się dublują, jak ginekologia, neonatologia, chirurgia czy intensywna terapia nie zostaną zlikwidowane. Zmiana będzie miała charakter administracyjny. – To duże wyzwanie organizacyjne – przyznaje dyrektor Piotr Pobrotyn, który będzie zarządzał połączonym szpitalem uniwersyteckim. Trzeba będzie scalić systemy informatyczne, ujednolicić procedury, połączyć administrację – wylicza Pobrotyn. I podkreśla, że ma już doświadczenie w skutecznym łączeniu bazy klinicznej. Przed siedmiu lat zakończył się proces konsolidacji 13 klinik w jeden szpital przy ul. Borowskiej. Przed dwoma laty na Borowską do Przylądka Nadziei przeniosła się Klinika Hematologii Dziecięcej.

Zmiany będą miały głownie charakter administracyjny. Połączenie wpłynie na optymalizację kosztów administracyjnych, co spowoduje, że będzie więcej pieniędzy na leczenie pacjentów. Będzie jedna dyrekcja, jeden główny księgowy jedna wspólna kuchnia itd. Dzięki efektowi synergii i skali oszczędnościom będzie można kupić lepszy sprzęt i aparaturę, by leczyć pacjentów.
Pracownicy administracji mają gwarancję, że nie stracą pracy przez najbliższe 12 miesięcy. Dyrekcja liczy, że w tym czasie część z nich przejdzie na emerytury, a na ich miejsce nie będą zatrudniani nowi. Organizacyjnie połączenie umożliwi skuteczniejsze wykorzystanie kadry medycznej. Połączony szpital będzie miał także lepszą pozycję negocjacyjną przy realizacji inwestycji czy zakupach i tym samym może liczyć na oszczędności.

W pierwszym okresie połączone kliniki będą działać w swoich obecnych lokalizacjach. Docelowo jednak w szpitalu przy ul. Borowskiej ma powstać pawilon „C”, do którego zostaną przeniesione wszystkie kliniki z przyłączonego SPSK1. To jednak przyszłość, gdyż koszt budowy nowego pawilonu to 550 mln zł. Szpital od wielu lat stara się pozyskać środki na tę inwestycję. – Zalety umieszczenia wszystkich oddziałów w jednym miejscu są oczywiste – mówi Piotr Pobrotyn. - To nie tylko oszczędność pieniędzy i czasu, ale także większy komfort dla pacjentów, którzy w jednym miejscu będą mieli dostęp do wszystkich specjalistów.




 
400 jaśków dla dzieciaków
 

400 jaśków dla dzieciaków


W sobotę 4. listopada na wrocławskich Bielanach odbyła się akcja szycia poszewek na poduszki dla małych pacjentów leczonych na oddziałach pediatrycznych w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Organizatorem imprezy były Aleja Bielany oraz IKEA Wrocław.

Wśród uczestników nie mogło zabraknąć pracowników USK. Szyć jaśki przyjechały prof. Alicja Chybicka, kierownik kliniki Przylądek Nadziei USK oraz Maria Hatamnejad opiekująca się małymi pacjentki w Klinice Nefrologii Pediatrycznej USK. W ciągu ośmiu godzin szycia na 10 stanowiskach powstało blisko 300 poszewek. Przed rozpoczęciem imprezy anonimowy darczyńca przekazał dodatkowo 100 poszewek dla dzieci leczonych we wrocławskiej placówce. Pomysłodawczynią akcji jest Natalia Bielawska, mama 5-letniego Bruna i autorka bloga Ekoubranka. Akcja powstała spontanicznie, kiedy w 2013 r. podczas pobytu z synkiem w szpitalu zauważyła, że brakuje poszewek. Kilka dni później poprosiła znajome blogerki o pomoc w uszyciu kolorowych poszewek. Efekty akcji oraz radość dzieci przerosły najśmielsze oczekiwania i dlatego Natalia postanowiła rozszerzyć działania także na inne miasta. Dzięki akcji „Uszyj Jasia” do szpitali, domów dziecka i hospicjów w całej Polsce trafiło już około 12 000 poszewek.




 
"Uszyj Jasia"

"Uszyj Jasia”" - Aleja Bielany i IKEA zapraszają do wspólnego szycia dla szpitala


Już 4 listopada w Alei Bielany odbędzie się wspólna akcja charytatywna Alei Bielany oraz IKEA Wrocław - "Uszyj Jasia". Na uczestników czekać będą maszyny do szycia, nici, a także kolorowe materiały od IKEA. Wszystko to, by uszyć poszewki dla małych pacjentów szpitala klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu. Każdy może być wspomóc akcję swoją pracą.

Pomysłodawczynią akcji jest Natalia Bielawska, mama 5-letniego Bruna i autorka bloga Ekoubranka. Akcja powstała spontanicznie, kiedy w 2013 r. podczas pobytu z synkiem w szpitalu zauważyła, że brakuje poszewek. Kilka dni później poprosiła znajome blogerki o pomoc w uszyciu kolorowych poszewek. Efekty akcji oraz radość dzieci przerosły najśmielsze oczekiwania i dlatego Natalia postanowiła rozszerzyć działania także na inne miasta. Dzięki akcji "Uszyj Jasia" do szpitali, domów dziecka i hospicjów w całej Polsce trafiło już około 12 000 poszewek.

W najbliższą sobotę w Alei Bielany pojawi się 10 stanowisk wyposażonych w maszyny do szycia JUKI, zapewnione przez firmę DOUSA, nici, nożyczki oraz kolorowe tkaniny z oferty sklepu IKEA. Wszyscy chętni będą mogli uszyć kolorowe poszewki na jaśki dla dzieci przebywających w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu. Wśród osób biorących udział w wydarzeniu pojawią się wrocławscy dziennikarze i lokalni artyści.

- Rodzina jest w centrum naszych zainteresowań, dlatego dbamy o nią zarówno w Alei, jak i działając na rzecz lokalnej społeczności - mówi Ewa Kolondra, Dyrektor Alei Bielany - Wierzymy, że kolorowe poszewki w szpitalnych pokojach dadzą dużo radości małym pacjentom i umilą czas dochodzenia do zdrowia.

Jasie szyć będzie można w Alei Bielany, 4 listopada, w godz. 11:00-19:00, przy wejściu środkowym. Więcej informacji znajduje się na stronie http://www.alejabielany.pl.

 
Lider Rynku Zdrowia

dr Adam Domanasiewicz - Liderem Rynku Zdrowia


Wczoraj, 23 października, podczas Gali XIII Forum Rynku Zdrowia, poznaliśmy Laureatów Portretów Polskiej Medycyny 2016. Wyróżnienia od dwunastu lat przyznawane są przez dziennikarzy miesięcznika i portalu Rynek Zdrowia. Laur główny - Portret w kategorii Lider Rynku Zdrowia odebrał dr Adam Domanasiewicz z Kliniki Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu.


Dr Adam Domanasiewicz odbierając nagrodę powiedział: - Otrzymałem wyróżnienie Lidera Rynku Zdrowia, ale to nie jest nagroda indywidualna, bo lider reprezentuje zespół. Muszę więc podziękować jako lider dyrektorowi szpitala Piotrowi Pobrotynowi, który zdecydował się zainwestować w projekt - jak niektórzy uważali - z gatunku „mission impossible”. Dziękuję także profesorowi Jerzemu Goskowi, szefowi Kliniki Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki oraz jego zespołowi za zaufanie i przyjęcie mnie do tego grona. Działaliśmy niepokornie, bo choć sam jestem człowiekiem pokornym wobec praw natury, to niepokornym wobec praw ludzkich. Kreatywność zespołu i moja polegała na tym, że odróżniliśmy, to co jest rzeczywiście niemożliwe od tego, co się tylko powszechnie wydaje niemożliwe.


To piąty portret Polskiej Medycyny przyznany przez Rynek Zdrowia lekarzom i menadżerom USK. Wcześniej otrzymał go: Piotr Pobrotyn, prof. Alicja Chybicka, dr hab. Paweł Tabakow oraz prof. Andrzej Kübler.
www.rynekzdrowia.pl

for. USK


 
Bieg Uniwersytetu Medycznego - pobiegną dla Darii

Bieg Uniwersytetu Medycznego – pobiegną dla Darii


10 km z atestem PZLA – to dystans, który pokonają uczestnicy Biegu Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Kolejną edycję zaplanowano 30 września. Start i meta mieścić się będą przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym na ul. Borowskiej 213. Bieg będzie wspierał zbiórkę pieniędzy na operację wszczepienia implantu dla 14-letniej Darii.


– Do udziału w zawodach zapraszamy całe rodziny, poza konkurencjami dla dorosłych biegaczy przewidzieliśmy także biegi dla dzieci na trzech dystansach: 400, 800 i 1200 metrów – wyjaśnia główny organizator dr hab. Tomasz Zatoński.


Cały dochód z BUMKids przeznaczony zostanie dla Darii. Dziewczynka uczy się w gimnazjum w Oławie, ale jej życie bardzo się różni od życia rówieśników. Wymaga opieki wielu specjalistów: endokrynologa, okulisty, nefrologa, ortopedy, kardiologa i laryngologa. Tym, co najbardziej przeszkadza Darii, jest poważny niedosłuch. Wykryto go podczas przesiewowych badań słuchu przeprowadzanych u każdego noworodka. By jej pomóc, wystarczy jeden zabieg wszczepienia implantu, ale niestety procedura nie jest refundowana. Potrzebujemy 30 tysięcy złotych. Poza przekazanymi opłatami startowymi najmłodszych uczestników, organizatorzy prowadzą też zbiórkę i planują licytacje, z których dochód przeznaczony będzie dla Darii.


Pomóc może każdy. Pieniądze można wpłacać już teraz na konto Fundacji „Biegaj dla Zdrowia”, nr konta – Raiffeisen Bank Polska S.A.: 21175000120000000029151717 z dopiskiem „Pomóż Darii usłyszeć”.


– Bieg Uniwersytetu Medycznego to, poza kategoriami open, także rywalizacja pracowników szpitali, lekarzy, fizjoterapeutów czy wrocławskich uczelni. Mamy nadzieję, że także w tym roku będziemy mieli w gronie startujących reprezentację rektorów, nasz - prof. Marek Ziętek – od samego początku startuje z numerem 1 – opowiada dr Tomasz Zatoński. – W minionym roku mieliśmy okazję zmierzyć czasy rektorom Akademii Wychowania Fizycznego, Papieskiego Wydziału Teologicznego czy Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Liczymy, że w tym roku grono jeszcze się powiększy – dodaje.



– Środowisko akademickie biega chętnie – mamy nadzieję, że studenci, doktoranci i pracownicy wrocławskich uczelni tłumnie świętować będą z nami początek nowego roku akademickiego na sportowo – zachęca dyrektor Biegu Uniwersytetu Medycznego. Szczegółowe informacje i formularze rejestracyjne znaleźć można na stronie:
http://www.bieg.umed.wroc.pl

 
<< Początek < Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna > Ostatnie >>

Strona 5 z 7

Shock Team

Internetowe Konto Pacjenta

Wyniki Laboratoryjne

Portal Pacjenta

Odwołanie wizyty

1.jpg

Sieć kardiologiczna

1.jpg

Dobry Posiłek

logo.jpg

Konsultacje anestezjologiczne

konsultacje.jpg

Wykrywanie wad rozwojowych

UCCR.jpg

Centrum Robotyki

centrum_robotyki.jpg

Badanie opinii pacjentów

nowe.jpg

Studenci materiały szkoleniowe

nowe.jpg

Wolontariusze materiały szkoleniowe

kopia.jpg

Medycyna Nuklearna

 

Unicef

Informacja dla obywateli Ukrainy



USK pomaga Ukrainie



Obraz_422.jpg